Takie uhonorowanie owego zamordysty stanowi jednak tylko przejaw tego, że – to przecież truizm! – przez ostatnie dwadzieścia lat z górą polska polityka zagraniczna zasadza się na ślepej, fanatycznej lojalności wobec imperializmu euroatlantyckiego, a w przypadku polityki bliskowschodniej – także pewnego białego przedłużenia osadniczego tego imperializmu. Już rząd Tadeusza Mazowieckiego podjął aktywne starania na rzecz obalenia rezolucji Zgromadzenia Ogólnego ONZ nr 3379 z 10 listopada 1975 r., potępiającej syjonizm jako formę rasizmu. Polskie oficjalne elity utrzymywały ten kurs z niezwykłą konsekwencją – że wspomnę jedynie o imprimatur rządu „drugiego SLD” na przelot izraelskiego F-16 nad Auschwitz, stwierdzeniu Lecha Kaczyńskiego, że polskie wojska trafiły do Iraku także po to, by zabezpieczać żywotne interesy Izraela, czy – odbytej rok po zmasakrowaniu pierwszej Flotylli Wolności i parę miesięcy po wezbraniu fali rewolucyjnej w świecie arabskim – wizycie ekipy Donalda Tuska w Izraelu i wspólnych obradach rządów izraelskiego i polskiego w Jerozolimie.
To ostatnie oznaczało nie „tylko” legitymizację przez Polskę izraelskiej aneksji Jerozolimy Wschodniej i brudnej wojny przeciwko narodowi palestyńskiemu – było też dobitnym dowodem kontynuacji serdecznych stosunków z władzami państwa, które jako chyba jedyne poza Arabią Saudyjską do samego końca z uporem maniaka otwarcie stało po stronie zmurszałego egipskiego satrapy.
Skoro zaś o Arabii Saudyjskiej mowa, warto przypomnieć, że Lech Wałęsa – ten sam, co wygłosił mowę-wyciskacz łez w Knesecie – firmował swym nazwiskiem nagrodę, której pierwszym laureatem został w grudniu 2008 r. Abdullah bin Abdulaziz al.-Saud, król owej totalitarnej teokracji, gdzie bajecznych fortun dorabiają się szejkowie naftowi, w kraju o potwornym deficycie wodnym fundując sobie nieznośnie wspaniałe baseny i fontanny, gdzie obowiązuje kara śmierci za homoseksualizm, publicznie kamienuje się bądź dekapituje skazanych w procesach o czary, poluje się na „nieprawomyślnych” artystów, a jedyną dozwoloną – czy raczej obowiązującą wszystkich – religią jest islam. Niedawno głośna stała się sprawa tamtejszego młodego poety Hamzy Kaszgariego, który swymi wpisami na Twitterze miał jakoby obrazić Proroka, w związku z czym z woli bożej do dziś gnije w katowni – kto wie, może tej samej, do której trafiali zesłani do „umiarkowanej” monarchii w ramach tajnych lotów CIA – i nie sposób wykluczyć, że czeka go kara śmierci. Wielki mufti Arabii Saudyjskiej wezwał z kolei niedawno do wyburzenia wszystkich kościołów na Półwyspie Arabskim – pewnie to właśnie wsparcie dla takich wieszczów tolerancji oznacza „prowadzenie dialogu międzyreligijnego”, za co uhonorowano Abdullaha Nagrodą Lecha Wałęsy. Wszak truizmem jest, że imperializmowi świadczy się różne „usługi podwykonawcze” – tak jak jest truizmem, że polskie oficjalne elity to banda osłów, zasługująca tylko na posłanie jej wreszcie na śmietnik historii.
Faraon nie dostał czapy. Polska polityka bliskowschodnia – owszem. Tuż przed Euro – co za pech!
Paweł Michał Bartolik
Tekst ukazał się również w portalach Internacjonalista i Wolne Media.
Fot. Profil AntiMubarak na Facebooku