Najniebezpieczniejszy człowiek Europy – tak określany jest przywódca lewicowej partii Syriza, który zapowiada, że zaprzestanie spłacania długów.
Che Guevara spod Akropolu
Łowca gniewu, trybun rewolucji, najniebezpieczniejszy człowiek Europy, szermierz walki klas na motocyklu, grecki Che Guevara – tak nazywany jest Alexis Tsipras, lider skrajnie lewicowej greckiej partii Syriza. Po kolejnych wyborach w Grecji, które odbędą się 17 czerwca, ten charyzmatyczny polityk może stanąć na czele rządu. Syriza prowadzi w sondażach, które dają jej nawet 28% głosów. Grecy bowiem mają już dość zaciskania pasa.
Tsipras nie chce wprowadzać drakońskiego programu oszczędnościowego, który określił jako barbarzyński dyktat. Nie zamierza też spłacać długów. Domaga się jednak, aby Europa nadal wspierała Grecję, która powinna oczywiście pozostać w strefie euro.
iranda Xafa, ekonomistka z liberalnej partii Drassi, twierdzi, że przesłanie Tsiprasa to czysty populizm, ponieważ taki program jest niemożliwy do zrealizowania. Ale trybun rewolucji, który ogłosił europejską „wojnę potęgi kapitału ze światem pracy”, ma w rękach mocne karty i może nawet osiągnąć częściowy sukces. Europa boi się upadku Grecji, bo jego następstwa trudno przewidzieć. Prezydent Banku Światowego Robert Zoellick ostrzegł, że jeśli kraj wyjdzie z eurolandu, skutki dla globalnego systemu finansowego będą równie opłakane jak upadek banku Lehman Brothers w 2008 r. „Najważniejszą sprawą będzie wtedy nie Grecja, lecz Hiszpania i Włochy”, stwierdził Zoellick (dodajmy, że również Portugalia, Irlandia, może też inne kraje).
Grecki Che Guevara, który zresztą ma w biurze portret legendarnego kubańskiego rewolucjonisty, umiejętnie wykorzystuje te lęki. W wywiadzie dla CNN powiedział: „Jeśli w Grecji dojdzie do zapaści, następnego dnia rynki finansowe poszukają kolejnej ofiary. A ta droga prowadzi do piekła”.
Na motocyklu, bez krawata
Alexis Tsipras urodził się 28 lipca 1974 r. w Atenach, trzy dni po upadku rządzącej Grecją junty. W jego rodzinie polityka nie odgrywała jednak szczególnej roli. Jako chłopiec entuzjazmował się przede wszystkim piłką nożną, do dziś chodzi na wszystkie mecze Panathinaikosu Ateny.
Już jako nastolatek Tsipras spotkał obecną towarzyszkę życia, Peristerę „Betty” Bazianę. Razem odkrywali pasję do polityki, wspólnie zapisali się do Związku Młodzieży Komunistycznej. Baziana również ma lewicowe poglądy. Wraz z partnerem brała udział w wielu demonstracjach i wiecach protestacyjnych. Wkrótce przyjdzie na świat ich drugie dziecko.
Polityczny chrzest bojowy Alexis przeżył jako 17-latek. W 1991 r. młodzież okupowała przez kilka miesięcy szkoły średnie na znak protestu przeciwko reformie oświaty wprowadzonej w ramach oszczędności przez konserwatywny rząd. Uczniowie mieszkali w szkołach, sami też je sprzątali. Tsipras okazał się w swojej utalentowanym przywódcą.
Matthew Tsimitakis, uczestnik tych wydarzeń, wspominał: „Uderzyło mnie wtedy, jak bardzo był inteligentny, spokojny, ale także pełen pasji. Potrafił reprezentować kilkaset dzieciaków, które nawet nie były pewne, po co demonstrują”. Tsipras już wtedy wiedział wiele o systemie oświatowym i jego reformie. Dlatego został jednym z negocjujących z urzędnikami ministerstwa.
Ukończył inżynierię budowlaną na ateńskim uniwersytecie. Zapewne także dzięki temu potrafi bardzo dokładnie planować swoje posunięcia. Ale jego namiętnością pozostała polityka. W 2006 r. poprowadził koalicję ugrupowań lewicowych – także komunistów i maoistów – oraz ekologicznych Syriza (Koalicja Radykalnej Lewicy) do wyborów władz Aten. Niespodziewanie nowy sojusz, uważany za skazanych na porażkę niefrasobliwych amatorów, zdobył trzecie miejsce.
Alexis Tsipras podbił serca wielu ludzi, bo wystąpił jako przywódca młodej generacji, pełen energii i wdzięku. Zazwyczaj chodził w rozpiętej koszuli, bez krawata. Koryfeusze greckiej polityki (zresztą nie tylko greckiej) uwielbiają luksusowe limuzyny – Tsipras jeździł na motocyklu. Niestrudzenie pokazywał się na dzielnicowych świętach i festynach, agitując za swoją sprawą. Wywołał sensację, gdy na wydane przez prezydenta przyjęcie w rocznicę obalenia junty przyszedł nie tylko bez krawata, lecz także w towarzystwie młodej imigrantki z Afryki. Konserwatywna Grecja przeżyła prawdziwy szok.
Elpida Ziouva, urzędniczka z Aten, opowiada: „To jego młodzieńcze zachowanie pozyskało wyborców (...). Przypominał ludziom dawne czasy, kiedy mówili politykom po imieniu”.
Łowca gniewu
Na zjeździe w lutym 2008 r. partia wybrała Tsiprasa na przewodniczącego. Otrzymał głosy aż 70% delegatów i pokonał Fotisa Kouvelisa, przywódcę umiarkowanego skrzydła Syrizy. Jednak w wyborach parlamentarnych w 2009 r. partia pod wodzą Tsiprasa poniosła upokarzającą klęskę, zdobywając zaledwie 4,6% głosów. Fotis Kouvelis nazwał młodego rywala „marzycielem niezdolnym do wzięcia jakiejkolwiek odpowiedzialności za rządy” i założył własną partię, Demokratyczną Lewicę (Dimar). Początkowo to ona miała przewagę w sondażach. Ale ostatecznie zwycięstwo miało należeć do Syrizy.
Przez ostatnie dwa lata grecki Che Guevara niestrudzenie agitował przeciwko programowi oszczędności i reform, narzuconemu Atenom przez UE, Europejski Bank Centralny i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Twierdził, że zwiększa on tylko bezrobocie i nędzę. To nie zwykli pracownicy zaciągnęli greckie długi, nie oni więc powinni je spłacać. Odpowiedzialność za długi ponoszą zresztą nie tyle greccy politycy, ile międzynarodowy kapitał.
Dziennikarz Tasos Telloglu nazwał Tsiprasa łowcą gniewu, ponieważ ten umiejętnie wykorzystuje wściekłość obywateli zmuszanych do coraz większych wyrzeczeń. Lider radykalnej lewicy głosił: „Dokąd zaprowadzi nas ta polityka oszczędności? Do tej pory każdy pakiet oszczędnościowy tylko zaostrzał kryzys i powiększał nędzę. Kto może powiedzieć, jak będzie wyglądała nasza społeczna rzeczywistość w 2020 r.? Ilu ludzi będzie wtedy bez pracy? Ilu straci fundamenty egzystencji? Międzynarodowi kredytodawcy chcą, żebyśmy likwidowali miejsca pracy. Niedługo zażądają od nas zlikwidowania demokracji”. Przekonywał, że lud ma prawo do rewolty, jeśli narzuca mu się nieuczciwy program wyrzeczeń.
Konserwatyści oskarżali Tsiprasa, że nie tylko głosi populistyczne hasła, lecz także podżega do przemocy podczas protestów ulicznych, które rzeczywiście często miały burzliwy przebieg.
We Francji nadzieja
Ale strategia trybuna rewolucji okazała się skuteczna. Zwłaszcza wyborcy socjalistycznej partii PASOK, rozczarowani tym, że poparła program oszczędności, masowo przeszli pod sztandary Syrizy. W wyborach 6 maja niespodziewanie zdobyła ona prawie 17% głosów, stając się drugą siłą polityczną pod Akropolem. Alexis Tsipras także otrzymał misję utworzenia rządu, ale realizował ją bez zapału. Nie był skłonny do kompromisów. Stawiał na nowe wybory.
Zapowiada, że jeśli dojdzie do władzy, zaprzestanie spłacania długów i będzie renegocjował uzgodniony z takim trudem pakiet ratunkowy dla Aten, opiewający na trudne do uwierzenia 130 mld euro. Co więcej, ponownie zatrudni zwolnionych w ramach oszczędności pracowników państwowych i podwyższy emerytury. Grecja pozostanie mimo to częścią strefy euro.
Brzmi to jak utopia, jednak Alexis Tsipras argumentuje, że Europa nie pozwoli na bankructwo jego kraju, ponieważ konsekwencje dla eurolandu i całej gospodarki światowej byłyby niewyobrażalne. Za sojusznika uważa nowego prezydenta Francji. Jak wiadomo, François Hollande podkreśla, że ważne są nie tylko oszczędności i zrównoważony budżet, lecz także pobudzanie wzrostu gospodarczego. Tsipras cieszy się, że po wyborze Hollande’a przywódczyni Niemiec Angela Merkel znalazła się w izolacji – Berlin nie ma już w Europie sprzymierzeńców dla swojej polityki oszczędności. Prezydent Francji proponuje w ramach programu wzrostu gospodarczego wyemitowanie euroobligacji (eurobonds) dla wszystkich krajów strefy euro. Oznaczałoby to utworzenie wspólnego zadłużenia tych państw. Kraje gospodarczo słabsze mogłyby wtedy zaciągać tańsze kredyty. Tsipras widzi w euroobligacjach szansę dla Aten. Ale główny ciężar takiego rozwiązania poniosłyby Niemcy, bo eurobonds kosztowałyby je 47 mld euro rocznie. Nic dziwnego, że Berlin jest stanowczo przeciwny takiemu rozwiązaniu, tym bardziej że po wprowadzeniu euroobligacji państwa będące w kryzysie straciłyby motywację do niezbędnych reform strukturalnych (ich gospodarki są przestarzałe i niekonkurencyjne, a biurokracja rozdęta).
Trudno przewidzieć, jaki będzie wynik kolejnych wyborów w Grecji. Czy partie popierające program oszczędności – PASOK i konserwatywna Nea Demokratia – zdobędą dość mandatów, by stworzyć rząd koalicyjny, a może premierem zostanie najbardziej niebezpieczny człowiek Europy? Tsipras, który w ubiegłym tygodniu był w Paryżu i w Berlinie, spotkał się tam tylko z przywódcami ugrupowań lewicowych, uważanych za skrajne, które z pewnością nie będą współrządzić. Ale jako szef rządu będzie rozmawiał z Unią Europejską, liderami Francji i Niemiec i innymi wielkimi tego świata. Na razie Europa straszy Greków wstrzymaniem pomocy finansowej, a lider Syrizy roztacza czarne scenariusze powszechnej ekonomicznej zapaści w następstwie bankructwa kraju. Taka perspektywa rzeczywiście spędza sen z oczu światowym przywódcom. Jeśli więc Alexis Tsipras przejmie władzę, ma szansę uzyskać dla ojczyzny poważne ulgi i ustępstwa.
Krzysztof Kęciek
Artykuł pochodzi z tygodnika "Przegląd".