Michał Michalski, BookRage.org: Sama idea prowadzenia sprzedaży w taki sposób wywodzi się z rynku gier komputerowych, gdzie serwis Humble Indie Bundle jako pierwszy rozpoczął sprzedaż gier w modelu „zapłać ile chcesz”. Gry komputerowe były naturalnym polem do rozpoczęcia tego typu działań na polu kultury, gdyż to na tym rynku przeniesienie głównej sprzedaży z formy fizycznej na digitalną, postępowało najszybciej. My po prostu wpadliśmy któregoś pięknego dnia na pomysł, że czemu by nie przełożyć tego modelu na inne obszary. Zaczęliśmy od muzyki i serwisu MusicRage, mając już w głowie plany co do ebooków, ale one musiały poczekać na dołączenie do naszej skromnej drużyny Pawła „Ausira” Dembowskiego, dobrze obeznanego z środowiskiem fantastycznym w Polsce, dzięki czemu byliśmy w stanie skompletować nasz pierwszy pakiet, który zawierał książki z nurtu fantastycznego właśnie.
Sam model sprzedaży jest banalnie prosty. Jest to forma pewnego rodzaju promocji (gdyż akcje są czasowe) połączonej z założeniem, że klient docenia pracę twórców. W ciągu trwania akcji, której czas określamy na ogół na 14 dni, kupujący może dokonać zakupu wybranych przez nas i złożonych w formę „pakietu” dzieł, różnych autorów i zapłacić za nie wszystkie razem dokładnie tyle, ile sam uważa za stosowne. Dodatkowo, podczas dokonywania wpłaty, to klient decyduje ile z płaconej przez niego kwoty należy się autorom, a ile pośrednikowi (serwisowi BookRage). Dodatkowo umożliwia mu się także przydzielenie części wpłaty na jakiś wyższy cel. W przypadku BookRage jest to Fundacja Nowoczesna Polska, znana ze swojej pracy nad Wolnymi Lekturami – akcji której jesteśmy fanami.
W Polsce bardzo często tłumaczy się hasło „pay what you want” jako „zapłać ile chcesz”. Osobiście uważam, że nie oddaje to w pełni wartości tego modelu. Równie dobrze, można by to hasło przetłumaczyć jako „zapłać ile możesz”. Niewątpliwym plusem tego typu działalności, jest umożliwienie osobom, których nie stać na obcowanie z kulturą w „klasycznych” formach jej dystrybucji, na korzystanie z tejże w sposób w pełni legalny i w poczuciu, że nikogo się nie zrobiło na szaro.
Udaje się wam sprzedawać do 2 tys. pakietów oferowanych przez was książek. To dużo czy mało?
Na pytanie „czy 2 tysiące pakietów, każdy po przynajmniej 5 książek, a więc de facto 10 tysięcy książek sprzedanych w ciągu 2 tygodni to dużo czy mało”, każdy kto zna statystyki czytelnictwa w Polsce, powinien umieć sobie odpowiedzieć bez problemu.
Czy idea formuły „pay what you want” jest z gruntu lewicowa?
Ciężkie pytanie. Na pewno częściowo odpowiedziałem na nie przy okazji pierwszego pytania. „Płać ile chcesz” nie brzmi specjalnie lewicowo jako hasło, ale już „płać ile możesz” może mieć taki wydźwięk. Jest to jednak z pewnością działanie w ramach systemu kapitalistycznego, jakiś model sprzedaży, nie wiem więc czy można o tym powiedzieć, że jest „z gruntu lewicowe”. Na pewno niesie ze sobą pewne lewicowe wartości, jak szerszy i łatwiejszy dostęp do dóbr kultury. I co ważne, więc powiem to jeszcze raz: w pełni legalny.
Kiedy przeglądam blogi technologiczne, nie mam wrażenia, aby ich twórcy deklarowali lewicowe sympatie. Często jest wręcz odwrotnie. Nawet optymistycznie brzmiące dla wyznawców pluralistycznej sieci badania społeczności polskich internautów przeprowadzone przez Instytut Nauk Politycznych UW pokazują, że zwolenników prawicy jest dwa razy więcej, a wśród sympatyków poglądów radykalnych przewaga ta wzrasta jeszcze bardziej. To prawica kojarzy się z nowymi technologiami, wyjątkiem potwierdzającym regułę jest chyba tylko fakt, że to SLD jako pierwszy opublikował swój program „Jutro bez obaw” w ebookowym formacie epub, ale tamtą kampanię i tak bardziej zapamiętano dzięki kandydatce zachęcającej wyborców striptizem i innym krążącym wokół seksu wpadkom partii Napieralskiego. Nie boicie się, że wydając pisma Daniela Bensaïda, ideologa i polityka francuskiej lewicy radykalnej jedziecie trochę po bandzie? Przecież nawet Edwin Bendyk piszący o uczestnikach protestów przeciw ACTA wspominał, że większość z nich chadza na Marsz Niepodległości.
Ale my wciąż jesteśmy sklepem. To trochę tak, jakby ktoś o prawicowych poglądach, a więc i zapewne wierze w Wolny Rynek, obraził się na księgarnie, że sprzedają także książki o ideologii lewicowej. Weź pod uwagę proszę, że z aktualnie trwającej akcji ze wspomnianym tekstem, nie czerpiemy żadnych korzyści. To akcja charytatywna, mająca sfinansować wydanie w druku esejów Ebena Moglena, prawnika piszącego o sieci i problemach się w niej pojawiających, czy wolnym oprogramowaniu. Możemy sami chętnie zaczytywać się w tych tekstach i zachęcić innych do ich przeczytania wobec tego, ale to nie oznacza jednocześnie indoktrynacji kogokolwiek.
Koncepcja jaką przyjęliście, wg której klienci sami decydują o tym, ile zapłacą za oferowane pakiety książek, to tylko jeden z nowych sposobów dystrybucji w sieci. Nie boisz się, że bardziej przyszłościowa będzie raczej formuła stałego abonamentu dla użytkowników, zbliżona do niezwykle popularnego serwisu Spotify, który dla internetowego radia stał się już chyba tym samym co Google dla wyszukiwarek, albo Kindle, kontrolujący w Polsce ponad 80 proc. tego rynku, dla czytników ebooków?
Cóż, jest to problem z którym zmierzyliśmy się przy okazji MusicRage. Problem z którym przegraliśmy. Muzyczne serwisy streamingowe rozwinęły się bardzo szybko, przyzwyczajając ludzi do muzyki „w chmurze” i tego, że bardzo tanio (abonament w Spotify to ok. 20 zł miesięcznie) można kupić sobie czyste sumienie wobec twórców. Problem z muzycznymi serwisami streamingowymi jest jednak taki, że po pierwsze podział ich zysków wciąż wypada znacznie na korzyść pośredników (i nie chodzi tutaj jedynie o sam serwis, ale i podmioty posiadające licencje, czy prawa do utworów, jak choćby wytwórnie) i sami artyści dostają z tego dosłownie grosze. Niby więc jest legalnie, niby wygodnie, ale nadal, nie uwzględnia się problemu prawidłowej dystrybucji przychodu ze sprzedawanej twórczości.
Są już podejmowane próby ze streamingiem książkowym, ale tutaj dokładne przełożenie modelu z rynku muzycznego nie zadziała, ponieważ odbiór muzyki wygląda zupełnie inaczej niż czytanie książek.
Tego pytania nie sposób nie zadać. W jaki sposób wprowadzenie ebooków zrewolucjonizuje rynek księgarski? Czy Twoim zdaniem papierowe wydania są skazane na wymarcie?
Tak to widzę, ale muszę przyznać, że jednak sam jestem fetyszystą książek i ciężko mi sobie wyobrazić świat bez nich w tradycyjnej formie. Rynek prasy i książki już dawno został zrewolucjonizowany – stało się to w momencie kiedy wydano pierwszego ebooka. Teraz dla dopełnienia się tej rewolucji pozostaje poczekać aż wydawcy zrozumieją, że przy produkcie czysto intelektualnym, jakim jest książka której nie trzeba drukować, jej cena nie ma prawa być równa cenie stosu kartek pokrytych farbą, a autor, jako już nie tylko jeden z twórców przedmiotu (obok drukarza, ilustratora, grafika DTP, etc.), ale jako jego główny twórca, zasługuje na równomierne wynagrodzenie do swojego udziału w powstaniu dzieła.
Dziękuję za rozmowę.
Najnowszy pakiet BookRage, zawierający ebooki: Wolność w chmurze i inne eseje Ebena Moglena, Wywłaszczonych Daniela Bensaïda, Wprowadzenie do historii cyfrowej Marcina Wilkowskiego i W obronie wolności Sama Williamsa; można kupić do piątku 27 września na oficjalnej stronie akcji. Zapłacenie kwoty wyższej niż średnia wpłat (aktualnie 21,40 zł), uprawnia do otrzymania bonusa: ebooka ze zbiorem tekstów Wojciecha Orlińskiego Jeśli nie jesteś płacącym klientem, jesteś towarem. Książki dostępne w formatach epub, mobi i pdf.
Fot. Wikimedia Commons