Piotr Szumlewicz: OPZZ ma alternatywę

[2015-05-01 02:04:12]

OPZZ nie wstydzi się obchodzić święta pracy, nie boi się walczyć o prawa robotników, nie wypiera się takich idei jak socjalizm, równość, emancypacja.

Nie wstydźmy się bronić równości – nierówności niszczą społeczeństwa, sprawiają, że nie ufamy sobie, że jesteśmy mniej szczęśliwi, częściej chorujemy. Politycy uwielbiają mówić o narodzie, ale warto zapytać, co ma wspólnego Jan Kulczyk z bezdomnym spod centralnego? Co ma wspólnego ciężko pracująca pielęgniarka z szefem banku? Oni żyją w różnych światach. Jeżeli chcemy tworzyć jedno społeczeństwo, to nie możemy godzić się na tak duże różnice w dochodach i majątkach.

Dlatego jednym z głównych postulatów OPZZ jako postępowej, lewicowej centrali związkowej jest zmniejszenie rozwarstwienia społecznego. Jesteśmy mieszkańcami jednego kraju, a żyjemy w różnych światach. Jedni opływają w dostatek, a inni nie dojadają, nie mają mieszkań, nie są w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb. Po jednej stronie mamy ciężko pracujących nauczycieli, pielęgniarki, ochroniarzy, osoby roznoszące ulotki, po drugiej stronie elity biznesu i celebrytów, którzy zarabiają setki tysięcy złotych. Majątki najbogatszych Polaków rosną z prędkością ponad 10% rocznie, a dochody w budżetówce od 6 lat są zamrożone. Ponad połowa pracowników zarabia mniej niż 3 tys. miesięcznie, a prezesi spółek giełdowych zarabiają ponad milion w ciągu roku, czyli więcej niż wielu z nas w ciągu całego życia.

OPZZ kilka miesięcy temu zgłosiło pomysł, aby rozwarstwienie w obrębie firmy między najlepiej i najgorzej opłacanym pracownikiem wynosiło 8 do 1. Część mediów zareagowała z oburzeniem, oskarżając nas o… bolszewizm. Ale warto spytać: jeżeli 8 do 1 to bolszewizm, to jak mamy nazwać 100 do 1? Czy prezesi spółek notowanych na giełdzie zarabiają 100 razy ciężej niż zatrudnione u nich sekretarki albo ochroniarze? Czy celebryci pracują 100 razy wydajniej niż pielęgniarki?

Firma nie powinna być folwarkiem rządzonym przez pracodawcę. Feudalizm się skończył, nie ma już pańszczyzny. Jeżeli pracodawcy nie będą płacić godnych pensji, to muszą pogodzić się z protestami i strajkami. Dzisiaj wielu pracodawców płaci 3-4 zł za godzinę pracy, a rząd wraz ze środowiskami biznesu narzeka, że wprowadzenie minimalnej płacy godzinowej wysokości 12 zł brutto doprowadziłoby do masowych bankructw. Czy naprawdę mamy tak nieudolnych pracodawców, że nie są w stanie płacić 12 zł za godzinę ciężkiej pracy? Jak to możliwe, że w Niemczech, Holandii, Belgii, Luksemburgu minimalna płaca godzinowa przekracza 35 zł, bezrobocie jest niższe, a firmy nie bankrutują? Czy naprawdę Polska musi wciąż konkurować wyzyskiem i półniewolniczą pracą?

Często tzw. „eksperci” mówią o związkowcach, że są roszczeniowi. Ale jak w takim razie nazwać prezesów spółek giełdowych, którzy zarabiają po 2 mln zł rocznie i żądają niższych podatków albo bardziej elastycznego kodeksu pracy?! Tak, związkowcy z OPZZ są roszczeniowi, bo mają dosyć gigantycznego rozwarstwienia dochodów, niskich płac, śmieciowego zatrudnienia.

W Polsce nie tylko płace są bardzo zróżnicowane, ale też system podatkowy dowartościowuje ludzi bogatych. Biedni płacą relatywnie wysokie podatki, a bogaci najniższe w Europie. Podatki dochodowe w Polsce już teraz należą do najniższych i najmniej progresywnych w Unii Europejskiej. My chcemy iść w odwrotnym kierunku – obniżajmy podatki dla biednych, podwyższajmy dla bogatych. Zwiększmy kwotę wolną od podatku i wprowadźmy dodatkowe progi podatkowe dla osób najlepiej zarabiających.

Przedstawiciele rządu widzą, że rośniemy w siłę, dlatego chcą nas podzielić. Wygrywają interesy pielęgniarek przeciwko górnikom, górników przeciwko nauczycielom. Zabierają pieniądze z remontów dróg, aby dać niepełnosprawnym, a jak się droga zawali, to tną świadczenia kolejarzom. Nie zgadzamy się na takie reguły gry. Trzeba sięgnąć do głębokich kieszeni krezusów, gdzie jest bardzo dużo pieniędzy. Jednocześnie nie damy się podzielić, co pokazaliśmy 18 kwietnia na wielkiej demonstracji w Warszawie. Wtedy przedstawiciele wszystkich naszych branż razem protestowali przeciwko antypracowniczej polityce rządu.

Mamy dosyć kłamstw na temat przywilejów górników, kolejarzy, nauczycieli. Uprzywilejowani w Polsce są pracodawcy. Warto pamiętać chociażby o specjalnych strefach ekonomicznych, podatku liniowym dla przedsiębiorców, niższych składkach płaconych przez pierwsze dwa lata ich działalności, różnych dopłatach, zwolnieniach i ulgach dla firm.

W ciągu ostatnich lat skala niewypłacanych pensji utrzymuje się na gigantycznym poziomie. Pracodawcy okradają pracowników, nie wypłacają im wynagrodzeń, niezgodnie z prawem zamieniają etaty na umowy śmieciowe, a mimo to chcą jeszcze mniej kontroli, jeszcze większej samowoli. Jaka ma być skala wyzysku, aby rząd zauważył, że problemem nie są przeszkody dla przedsiębiorczości, lecz samowola wielu nieuczciwych pracodawców?

Tygodniowy i roczny wymiar pracy polskich pracowników należy do najdłuższych w Unii Europejskiej. Pracujemy ciężko, długo i za małe pieniądze. Z państw UE mniej od Polaków zarabia tylko kilka najbiedniejszych społeczeństw. Również płaca minimalna w Polsce jest bardzo niska na tle krajów unijnych.

Polska ma jedne z najniższych w całej Unii Europejskiej wydatków na politykę rodzinną i politykę rynku pracy. Tak się składa, że są to te dziedziny, którymi się nie zajmuje Unia Europejska. Jesteśmy wdzięczni Unii za dworce, autostrady, odnowione budynki, ale UE nie jest póki co od tego, aby rozwiązywać wszystkie polskie problemy. Po co nam minister pracy, skoro nie walczy z bezrobociem? Po co nam minister transportu, który nie odpowiada za transport i minister zdrowia, który nie odpowiada za zdrowie?

Dzisiaj też warto głośno powtarzać, że najwyższa pora na zmniejszenie elastyczności rynku pracy. Brak stabilności sprawia, że ludzie żyją w lęku, nie mogą decydować się na większe wydatki w obawie przed wpadnięciem w spiralę zadłużenia, nie planują przyszłości. Z drugiej strony obniżając wynagrodzenia pracownikom, przedsiębiorcy obniżają popyt. Kto kupi ich towary, gdy ludzie będą zarabiać marne grosze? Tylko stabilne zatrudnienie i godne płace dają możliwość wzrostu konsumpcji, a co za tym idzie produkcji. Jeżeli pracodawcy są na tyle nieodpowiedzialni, że zatrudniają pracowników na śmieciowych warunkach, to rząd przy wsparciu związkowców powinien zmusić ich do podpisywania stabilnych umów na etat i płacenia godnych wynagrodzeń. Skorzystałoby na tym całe społeczeństwo.

1 maja to dobry dzień, aby przypomnieć, że jest możliwa inna polityka od tej realizowanej przez polski rząd; polityka, w wyniku której lepiej by się żyło wszystkim, a nie tylko wąskim elitom biznesu.

Piotr Szumlewicz



Artykuł ukazał się w "Trybunie".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku