Robert Walenciak: Kto wpadł w pułapkę ratyfikacji?
[2021-05-05 20:14:49]
Sprawa Funduszu Odbudowy, która jeszcze parę miesięcy temu wydawała się oczywista i banalna, pokazała, jak bardzo podzielona jest i rządząca prawica, i opozycja. I jak wiele jest tam gry. Zacznijmy od rządzących. Tu podział był czytelny od samego początku – grupa Zbigniewa Ziobry od zawsze kwestionowała Fundusz Odbudowy jako konstrukcję, która zwiększa władzę Unii i ogranicza suwerenność Polski. W związku z tym ziobryści nawoływali, by premier Morawiecki zawetował fundusz jeszcze w Brukseli. Wołali, że lepiej nie mieć unijnych pieniędzy – a chodzi o, bagatela, ok. 250 mld zł – niż wyrzec się części suwerenności. Nowe pieniądze, nowa Unia Nie ma co się oszukiwać, Ziobro o tyle ma rację, że na poziomie regulacji prawnych Fundusz Odbudowy realnie zwiększa uprawnienia Unii i jest krokiem w stronę federalizmu. Daje jej władzę nakładania podatków na obywateli unijnych państw, a także władzę zaciągania kredytów. Unia je zaciągnie, państwa Unii (czyli obywatele) będą je spłacać. Ale wcześniej te pieniądze trafią do państw członkowskich. Na piękne oczy? Nie. Dwa mechanizmy pozwolą Komisji Europejskiej kontrolować przekazywane transze. Po pierwsze, ustalono, że państwa złożą w Brukseli krajowe plany odbudowy, a unijni urzędnicy je przeanalizują i zatwierdzą. W Polsce pieniądze w ramach KPO mają być inwestowane w następujących obszarach: odporność i konkurencyjność gospodarki – 18,6 mld zł, zielona energia i zmniejszenie energochłonności – 28,6 mld zł, transformacja cyfrowa – 13,7 mld zł, dostępność i jakość ochrony zdrowia – 19,2 mld zł, inteligentna mobilność – 27,4 mld zł. To dosyć ogólne ramy, ale Unia po zatwierdzeniu planu wydatków będzie je kontrolowała, więc możliwość, że te pieniądze zostaną w ordynarny sposób rozkradzione przez PiS bądź przeznaczone na kampanię wyborczą, jest bardzo ograniczona. Drugi mechanizm, który wejdzie w życie, to kontrola praworządności. Czyli pieniądze za praworządność. Dorzućmy jeszcze, że transfery środków nie zostaną uruchomione z dnia na dzień. Jak szacują eksperci, większość pieniędzy trafi do państw członkowskich po roku 2023. Wybór Kaczyńskiego Z punktu widzenia Jarosława Kaczyńskiego unijne pieniądze są wielką szansą dla Polski i dla PiS. To one mogą dać impuls pocovidowej gospodarce, a więc zapewnić mu – co tak martwi PO – wyborczy sukces w roku 2023. Ale mają też „plusy ujemne”. Przede wszystkim bardzo mocno dzielą prawicę. Sprawa suwerenności Polski, niezależności od Brukseli, jest dla części prawicowego elektoratu ogromnie istotna. Dla niego zgoda na unijny Fundusz Odbudowy jest zdradą. Kaczyński nie skryje się przed tymi oskarżeniami. Będzie miał również związane ręce za sprawą mechanizmów kontrolnych Unii. Do tej pory jakoś sobie z tym radził, co nie znaczy, że tak będzie zawsze. Paradoksalnie te ograniczenia mogą tylko wyjść PiS na dobre. Jeżeli trudno będzie wyprowadzać pieniądze na partyjne przedsięwzięcia, na rozdawanie swoim, łatwiej będzie je wydawać na racjonalne cele. Tak, by skorzystali nie tylko swoi, ale wszyscy. Z punktu widzenia inżynierii partyjnej jest to zresztą najskuteczniejsze działanie. Bo swoi i tak na partię zagłosują, a trzeba pozyskać tych neutralnych, niezdecydowanych. Upadek, który boli Jeżeli Fundusz Odbudowy podzielił prawicę, to co można powiedzieć o opozycji? Przypomnijmy atmosferę towarzyszącą szczytom Unii, lipcowemu i grudniowemu, podczas których zatwierdzano budżet Unii i Fundusz Odbudowy. W grudniu Polska i Węgry groziły wetem, bo nie chciały mechanizmu pieniądze za praworządność. Ostatecznie z weta się wycofały. A Borys Budka, przewodniczący PO, szydził z Morawieckiego i Ziobry, że są wielkimi przegranymi i „miękiszonami”. – Rząd próbował grać w tych negocjacjach, używać weta w stosunku do budżetu, na który czekała cała Europa – mówił, deklarując z emfazą, że PO poprze unijne zapisy w Sejmie. Dlaczego więc Platforma z tych zapowiedzi się wycofała? Zadecydowała kalkulacja polityczna. PO, a zwłaszcza sympatyzujący z nią publicyści uwierzyli, że mają sprawy w ręku. Że w wersji maks zablokowanie ratyfikacji ramię w ramię ze Zbigniewem Ziobrą doprowadzi do upadku rządu, rozpadu koalicji rządzącej, wolty Gowina, utworzenia rządu technicznego i wcześniejszych wyborów. W wersji bardziej umiarkowanej – zmusi Kaczyńskiego do negocjacji z Platformą. I to takich, w których PO będzie stroną dominującą. A Kaczyński, jak to ujęła posłanka Magdalena Filiks, będzie na kolanach. Niejako przy okazji sytuacja ta zbuduje dominującą pozycję PO na opozycji. Przypomnijmy sobie, co pisały liberalne media. „Perspektywa przyśpieszonych wyborów zawisła nad Polską” – to „Gazeta Wyborcza” sprzed tygodnia. „Trzaskowski premierem, Hołownia prezydentem. Opozycja musi pokazać personalia”. Jeżeli z takiej wysokości upada się na ziemię, to musi boleć. Krzyk PO Oczywiście obecny układ rządowy jest rozchybotany, bliski wejścia na ścieżkę AWS. Ale prawdą jest też, że Gowin wcale nie ma ochoty przechodzić na stronę PO, bo obecna sytuacja daje mu zdecydowanie więcej. Można zakładać, że rozmowy, które prowadził z opozycją, bardziej służyły wzmocnieniu jego pozycji w kontaktach z Kaczyńskim niż innym celom. Wiara, że odrzucenie przez Sejm Funduszu Odbudowy doprowadziłoby do upadku rządu i rozpadu Zjednoczonej Prawicy, jest więc tylko wiarą. Nie ma żadnych realnych przesłanek, by tak miało się stać. A weto? To jasne, weto Kaczyńskiego by nie obaliło, raczej by mu pomogło – w dalszym poniżaniu opozycji. Tym razem jako siły antyeuropejskiej. Poza tym i tak miał wystarczająco dużo możliwości, by sprawę ratyfikacji jakoś przepchnąć, ale wybrał wariant porozumienia się z Lewicą. Z paru powodów – bo kwestię ratyfikacji załatwia mu to nieodwołalnie, bo podkreśla tym swoją sprawczość, umiejętność gry, no i jest to cios w jedność opozycji. Tylko czy ta jedność istniała? PO i związani z nią publicyści jedność opozycji pojmują w sposób podobny do tego, w jaki jedność prawicy pojmuje Kaczyński: że w centrum i po lewej stronie niepodzielnie rządzi PO. A Lewica jest dostarczycielką szabel. Tyle że Kaczyński ma podstawy, by uważać się za hegemona po prawej stronie sceny, PO zaś jest jedną z czterech sił opozycyjnych. Przy czym sondaże są bezlitosne. Dają Platformie ok. 17% poparcia, mniej więcej tyle, ile Polsce 2050 Szymona Hołowni. Lewica ma ok. 10%, a PSL – poniżej 5%. By przewodzić w takich warunkach, trzeba i pewnej finezji, i umiejętności uwzględniania interesów innych. Tego w Platformie nie ma. Zawiodła w grze o ratyfikację Funduszu Odbudowy. Nie potrafiła wyjść poza mantrę, że będzie przeciw. Nie potrafiła obronić jedności opozycji. Ba, w samej PO coraz trudniej o jedność. Grzegorz Schetyna otwarcie przecież mówi, że za jego czasów taka sytuacja, że opozycja traci jedność, nie byłaby możliwa. I że jesienią zaczną się w PO wybory. Lewica – albo dobrze, albo źle A Lewica? Czy w takim razie powinniśmy usprawiedliwiać jej liderów, że wybrali negocjacje z PiS? Sytuacja nie jest czarno-biała. Oczywiście ratyfikacja Funduszu Odbudowy jest korzystna dla Polski, Lewica to popiera całą sobą. Mechanizm funduszu wiąże Polskę z Unią, to istotna wartość. Nie czarujmy się zatem, tak czy inaczej Lewica musiałaby FO poprzeć, bo wyborcy by jej tego nie darowali. W dodatku liderzy Lewicy mogą mieć satysfakcję, że utarli PO nosa, pokazali, że są samodzielnym podmiotem. Szczególnie że Platforma sama jest coraz mniej obliczalna, trwa tam sondażowy zjazd i walka o władzę. Budka, Trzaskowski, Tusk, Schetyna… Kandydatów na wodzów jest tam cała grupa. Nie zapominajmy jednak o nastrojach wyborców. Elektorat Lewicy jest najbardziej antypisowski i najmocniej przez PiS doświadczony. On nie chce słuchać, że Lewica wynegocjowała z Kaczyńskim niemal to samo, co mówiła PO. Dla tych wyborców sam fakt rozmów z „imperium zła” jest deprymujący. Jak można dogadywać się z tymi, którzy pałują kobiety? – pytają. Dla nich Biedroń, Czarzasty i Zandberg powinni być liderami budowy jedności opozycji i walki z PiS, a nie jakichś gier. I to takich, w których głównym wygranym jest Kaczyński. Tak było zresztą w przeszłości – gdy liderzy lewicy rozmawiali z PO, sondaże SLD rosły. Gdy rozmawiali z Kaczyńskimi – spadały. Co zresztą wykorzystywał Donald Tusk. Jak będzie tym razem? Czy obiecując poparcie ratyfikacji Funduszu Odbudowy, Lewica wyszła z pułapki, w którą wciągnęła ją Platforma, czy też w pułapkę wpadła? Jak to w polityce, dowiemy się za jakiś czas. Tekst pochodzi z Tygodnika Przegląd |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
21 listopada:
1892 - Na zjeździe w Paryżu postanowiono utworzyć Polską Partię Socjalistyczną.
1918 - Odwołanie delegatów PPS z warszawskiej Rady Delegatów Robotniczych i utworzenie własnej Rady.
1918 - W czasie demonstracji robotniczej w Czeladzi żołnierze otworzyli ogień do manifestantów - 5 osób zabitych.
1918 - Rząd Jędrzeja Moraczewskiego wydał manifest zapowiadający reformę rolną i nacjonalizację niektórych gałęzi przemysłu.
1927 - USA: masakra w Columbine w stanie Kolorado - policja ostrzelała strajkujących górników ogniem karabinów maszynowych.
1936 - Polscy górnicy zadeklarowali jeden dzień pracy dla bezrobotnych, wydobywając na ten cel 9500 ton węgla.
1940 - W Krakowie grupa bojowa GL PPS (WRN) pod dowództwem M. Bomby dokonała aktu dywersji na terenie zakładów "Solvay", paląc 500 wagonów prasowanego siana.
2009 - Duńska Partia Komunistyczna założyła własną organizację młodzieżową Ungkommunisterne.
?