Korporacyjna globalizacja, czy ogólnie korporacjonizm jest najbardziej zawzięcie bronioną w mediach koncepcją polityczną przełomu XX i XXI wieku. Powszechnie znane są złowieszcze, autorytatywne (czy autorytarne) zapewnienia, że „przed globalizacją nie ma odwrotu” i że „dla globalizacji nie ma alternatywy” - świat doczekuje się bowiem "końca historii". Takie oświadczenia są dość wymownym świadectwem jakości naszej demokracji. Dają również sposobność przyjrzenia się instytucjonalnym mechanizmom powiązań środków masowego przekazu, systemu edukacji i administracji państwa z przedsięwzięciami gigantycznych, autorytarnych struktur prywatnej władzy - interesami korporacji.
Globalny totalitaryzm korporacyjny funkcjonuje od wielu lat pod szyldami: „szczyt światowy G8", Bank Światowy czy Międzynarodowy Fundusz Walutowy i stanowi w świadomości płatnych propagandystów ukoronowanie intelektualnej tradycji chrześcijańskiego Zachodu - jest triumfem „jednej prawdziwej wiary”. Nic dziwnego, że w świecie niezależnej kultury powstają takie filmy jak „Orwell przewraca się w grobie” („Orwell Rolls in His Grave”). Absurd współczesnego korporacjonizmu osiągnął takie rozmiary, że w grobie przewraca się już nie tylko George Orwell. Gdyby twórca idei wolnego rynku mógł zobaczyć, w jaki sposób korporacyjni demagodzy ery przemysłowej wykorzystali jego „Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów”, miałby powody do salta w grobie.
W swoim dziele wydanym w roku 1776, Adam Smith dowodził, że warunkiem bogacenia się narodów poprzez sprawiedliwe i optymalne wykorzystanie ich potencjałów gospodarczych i zasobów naturalnych jest wolna, nieskrępowana ograniczeniami państwowymi wymiana handlowa. Warunki tej wolności to: wolny przepływ towarów, wolny przepływ kapitału i wolny przepływ siły roboczej. W drugiej połowie XVIII w. największym zagrożeniem dla tej wolności były - w opinii szkockiego filozofa - korporacje, a najpotężniejszą z nich - Kompania Wschodnioindyjska. Posiadała własną, największą na świecie armię, liczącą 250 tysięcy żołnierzy (dwukrotnie większą od armii królewskiej), zarządzała własnymi więzieniami, doprowadziła do upadku najpotężniejsze państwo świata: Indie. Jedna trzecia parlamentu brytyjskiego posiadała jej akcje, a wpływy z jej podatku od herbaty stanowiły 10% rządowych dochodów Korony Brytyjskiej.
„Znamienne, że w Polsce, gdzie politycy, ekonomiści i dziennikarze nieustannie powołują się na Smitha, żadne z jego dzieł nie zostało wznowione po roku 1989, przy czym badania ukazały się ostatnio w roku 1954(!). (...) Centrum Adama Smitha także nie uznało za stosowne zająć się upowszechnieniem prac swego patrona. Wygląda na to, że ... lektura prac tego klasyka ...mogłaby prowadzić do "wywrotowych" wniosków na temat tego, jak niewiele wspólnego ma neoliberalny kapitalizm z gospodarką rynkową” – błyskotliwie skomentowała Hanna Goworowska-Adamska, w przypisie tłumaczonej przez siebie w 2002 r. książki "Świat po kapitalizmie" Davida Kortena.1
Historia korporacji - spółek handlowych czarterowanych przez państwo - ma swe korzenie w średniowiecznej Anglii. Konkurujące ze sobą zrzeszenia kupieckie i rzemieślnicze nazywane gildiami, przekształcały się stopniowo - w czasach rozwoju handlu międzynarodowego, w wieku XVI i XVII - w struktury, które charakteryzowało tworzenie wspólnego funduszu. Przedsięwzięcia związane z zamorskimi wyprawami łączące przemoc, chciwość i bestialstwo były grabieżczymi wyprawami pirackimi. Największym bohaterem narodowym brytyjskiego piractwa, którego imieniem chrzczono ulice miast Królestwa Brytyjskiego i Stanów Zjednoczonych, był Sir Francis Drake - ikona anglosaskiej przedsiębiorczości w szlacheckim stylu.
Przedsiębiorczość miała jednak wiele aspektów. John Donn, przywódca spółki Kompanii Wirgilijskiej, która założeniem miasta Jamestown w Wirginii zapoczątkowała brytyjskie osadnictwo na kontynencie amerykańskim, przyrzekał w 1622 roku, że jego kompania „wymiecie wasze ulice i oczyści domostwa z próżniaczych osób i ich dzieci i da im zatrudnienie”. Chodziło przede wszystkim „o uwolnienie miasta [Londyn] i przedmieść z mrowia niepotrzebnych mieszkańców” będących „stałą przyczyną śmierci i głodu i najbardziej pierwotnych przyczyn plag, jakie dotykają to królestwo” 2. Współcześnie w języku korporacyjnych mediów politykę taką nazwano by „tworzeniem miejsc pracy”.
W XVIII w. poglądy antykorporacyjne były powszechne wśród angielskich, francuskich i amerykańskich intelektualistów oraz wśród klas niższych. Korporacja była synonimem monopolu, wspieranego przez instytucję państwa. Słynna bostońska "herbatka", preludium do rewolucji amerykańskiej - zatopienie w Zatoce Massachusetts w 1773 r. transportu herbaty, wiezionej na pokładzie statku Dartmouth Kompanii Wschodnioindyjskiej - uwielbiana przez historyków „za swój romantyczny koloryt, który rozjaśniał ich prozę”3 emanującą narodową dumą, była w istocie czymś, co dziś nazwano by akcją alterglobalistów. W pamiętniku Johna Adamsa – drugiego prezydenta USA - był to mimo wszystko "najwspanialszy protest jaki widziano. Przepełniony godnością, majestatem i pięknem w ostatnim wysiłku patriotów, który tak wielce podziwiam". Akcję zatopienia ładunku przeprowadzono tak, że "Boston nigdy nie był bardziej spokojny i bezpieczniejszy" – wspominał Adams. 4 Godność w walce z korporacjami jest jednak jakością niedostrzegalną dla współcześnie wykształconej prowaszyngtońskiej inteligencji.
Główną przyczyną rewolucji amerykańskiej, która dała początek Stanom Zjednoczonym Ameryki, była „ekonomiczna rebelia przeciw apodyktycznej korporacji, nie zaś bunt polityczny skierowany przeciw gnębicielskiemu rządowi”, jak wyraziście przedstawił to Ted Nace w publikowanej w 2003 r. pracy Gangi Ameryki. Współczesne korporacje a demokracja.5 Sam Adams określał brytyjską konstytucję jako „najbardziej perfekcyjny system władzy w społeczeństwie, jaką ograniczona mądrość ludzka zdołała wykreować i wprowadzić w życie dla zachowania wolności i krzewienia szczęścia”.6
W pierwszych latach istnienia państwa znaczenie korporacji było niewielkie. W roku 1787 istniało ich w USA zaledwie kilka. Nie funkcjonowały niezależnie. Miały wyraźnie określony statut i zadania: powoływano je do realizacji ściśle określonych celów, jak rozwój infrastruktury gospodarczej, głównie budowy mostów i dróg. Negatywne nastawienie do korporacji, kojarzonej z monopolem, było jednak powszechne. W pierwszych dziesięcioleciach XIX w. było ono „jednym z najwyrazistszych, powtarzających się i eksponowanych tematów popularnej literatury”. I nie tylko. Prokurator Theodor Sedgwick pisał w 1835 r.: „Każde korporacyjne nadanie przeczy bezpośrednio doktrynie o równości prawa, ponieważ umożliwia grupie mężczyzn korzystanie z przywilejów, z których spółka prywatna nigdy nie mogłaby korzystać (...) Każde takie nadanie jest również sprzeczne z fundamentalną zasadą wolnego handlu”. Sam twórca Deklaracji Niepodległości, Thomas Jefferson, pisał: „Wyrażam nadzieję, że zdruzgoczemy w zarodku arystokrację naszych majętnych korporacji, które już ośmielają się rzucać wyzwanie naszemu rządowi na próbę sił i urągać prawu tego kraju”. 7
Nadzieje Jeffersona i obawy wobec „monied incorporations” przeszły do podziemnej historii zachodnich społeczeństw, a wizja państwa opartego na „instytucjach bankowych i majętnych korporacjach”, „niszczących demokrację i wolność”, gdzie „kilkoro rządzi nad ograbionym i żebrzącym chłopstwem” stała się najczarniejszym scenariuszem historii – nie tylko amerykańskiej ale ogólnoświatowej.
Do połowy XIX w. koncesje korporacyjne wydawane przez władze definiowały działalność gospodarczą przedsięwzięcia, czas jego trwania, obszar działania (w tym zakaz posiadania przez korporację ziemi niezwiązaną z prowadzoną operacją), a nawet wysokość zysku - ograniczenia niewyobrażalne dzisiaj. Udziałowcy jednej korporacji nie mogli być udziałowcami innej. Ograniczona odpowiedzialność – fundamentalny wyróżnik nowoczesnej korporacji - nie był powszechną cechą koncesji wystawianych w USA aż do 1875 r. Tę wykreowaną w sądach formułę prawną korporacji broniono argumentem, że inwestorzy nie mogą być obciążani odpowiedzialnością za długi spółki, czy też niekorzystne dla niej transakcje. Brak odpowiedzialności za przedsięwzięcia gospodarcze był w XX wieku jedną z najbardziej charakterystycznych - choć przemilczanych w mediach - cech światowej ekonomii.
Proces przeobrażeń prawnych korporacji - spółek gospodarczych koncesjonowanych przez państwo – dokonywał się w USA od wojny secesyjnej do końca XIX wieku. Przeobrażenia te zmieniły instytucję kontrolowaną prawem w niezależny twór gospodarczo-prawny, który zaczął dominować nad państwem i nim kierować. Powstanie spółki holdingowej prawo korporacyjne zawdzięcza niezrównanym „talentom” lobbistycznym Toma Scotta, który przedsiębiorstwo Pensylvania Railroad Comapny, przemienił w molocha - gigantyczną, niezależną gospodarczo „siłę tak potężną, że rząd stał się raczej jej poddanym niż panem”. Odtąd kierowanie wieloma korporacjami stało się nową regułą kapitalistycznego pokera. Stanem w którym przeforsowano nowe prawo było New Jersey, gdzie w 1901 r. zarejestrowanych było 71% amerykańskich korporacji, mogących teraz wchodzić w posiadanie akcji każdej innej korporacji w Ameryce. 8
Ważnym epizodem ustawodawczym było uzyskanie przez korporacje „osobowości prawnej”, w związku z czym, konsekwentnie, ich majątek podlegał ochronie wynikającej z Czternastej Poprawki do Konstytucji. Czternasta Poprawka dopisana do konstytucji - w czasie, gdy energia mięśni niewolników napędzająca dotąd amerykańską gospodarkę, zastępowana była przez węgiel i elektryczność – miała chronić czarnoskórych, jednak „spośród wszystkich rozpraw, jakie toczono w Sądzie Najwyższym w okresie od 1890 do 1910 roku, podczas których odwoływano się do Czternastej Poprawki, dziewiętnaście dotyczyło czarnych mieszkańców Ameryki, a 288 – korporacji”, odnotowuje Howard Zinn w swojej wyjątkowej pod każdym względem „Ludowej historii Stanów Zjednoczonych” 9
Od początku XX w. działalność korporacyjna nie podlegała już żadnym ograniczeniom czasowym – koncerny uzyskały przywilej nieśmiertelności. Miały też prawo przemieszczać się i zmieniać profil działania (główny atut w globalizacji). Producent tytoniu w USA mógł odtąd sprzedawać buty w Europie.
W 1901 r. - po niecałych 130 latach od zatopienia w Zatoce Massachusetts ładunku handlowego Kompanii Wschodnioindyjskiej - w konserwatywnym dzienniku bankierów Bankers’ Magazine pisano: „Wzrost znaczenia korporacji i spółek zmierza do wzmocnienia sił, których celem jest kontrola mechanizmów władzy i prawa dla obrony własnych interesów. Teoretycznie, wybory decydują o wszystkim; jednak duch politycznej kooperacji, która tworzy się poza strukturą prawa, zmierza do kontrolowania wyborów. Jeśli okazuje się konieczne objęcie kontroli nad rządem - na poziomie federalnym czy stanowym - stowarzyszenia przemysłowe i handlowe mobilizują siły polityczne do realizacji swoich celów. Moc sprawczą posiadają ci, którzy płacą. To oni dostarczają środków, dzięki którym rządy mogą efektywnie działać. (...) Biznesmen, samodzielnie czy też w porozumieniu z innymi, stara się kształtować politykę i rząd w sposób odpowiadający jego interesom. (...) W coraz większym stopniu ustawodawcy i wykonawcze organy rządu zmuszone są dostosowywać się do żądań zorganizowanych przedsiębiorców”. 10
Fortuny zgromadzone przez monopole tworzyły niewyobrażalne możliwości polityczne. Na dobre i na złe kontrolę nad państwem przejęły prywatne imperia finansowe. John D. Rockefeller i jego Standard Oil Company władał rynkiem energetycznym Ameryki (kontrolując 70% światowego rynku), wydobyciem rud żelaza, miedzi, węgla, transportem morskim i bankowością (Chase Manhattan Bank), Andrew Carnegie - produkcją stali, magnat finansowy John. P. Morgan zarządzał amerykańskimi kolejami, bankami i rynkiem ubezpieczeń, International Harvester wytwarzał 85% sprzętu rolniczego, a AT&T posiadało monopol telefoniczny. Zgodnie z raportem senatu z początku XX w. John P. Morgan zasiadał w ławie nadzorczej 48 korporacji, John D. Rockefeller - w 37.
Korporacje rozrastały się. Potrzebowały wsparcia. Promowały kandydatów politycznych, którzy gotowi byli kooperować. Na arenie politycznej entuzjastycznie oklaskiwano orędzia w rodzaju: „Idź na przód amerykański przedsiębiorco i zdobywaj rynki świata dla Ameryki; i wiedz, że na skrzydłach twego handlu niesiesz wolność całemu światu i wszystkim jego mieszkańcom” (senator Albert J. Beveridge, 1912 r.)11, czy mniej romantyczne, choć dużo konkretniejsze wyznania: „W głębokim przekonaniu... z ochotą przystąpię do niemal każdej wojny, gdyż uważam, że temu państwu jest ona potrzebna”, jak oświadczył w liście do przyjaciela - w 1897 r. - przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki, Theodore Roosevelt. 12
Powstawaniu gigantycznych fortun zdobywanych drogą manipulacji prawnych towarzyszył „powszechny na całym świecie wzrost niezadowolenia i społecznego niepokoju”, stwierdził otwarcie w 1912 r. przed członkami zarządu korporacji National City Bank of New York, wiceprezes Joseph T. Talbert. „Z tego względu zdaje się być obowiązkiem każdego, kto ma wpływ na opinię publiczną i ma możliwość ją kształtować, by ... kierował nią w ten sposób, aby ślepe i instynktowne impulsy ludzkiej natury nie zniszczyły ekonomicznej organizacji kapitału.” Niezadowolenia społeczne, jak oświadczył w 1909 r. E. K. Hall, wiceprezydent korporacji American Telephon & Telegraph, to „nie tylko poważne niebezpieczeństwo dla własności przedsiębiorstw ale jest to, moim zdaniem, jedyne poważne zagrożenie, przed jakim stoi korporacja”. 13
Rewolucja w Rosji wznieciła korporacyjną panikę pamiętaną jako Red Scare i przyniosła natychmiastową interwencję zbrojną USA (i państw zachodnich) na terytorium Rosji, za to marsz Mussoliniego na Rzym w 1922 r. zyskał entuzjastyczny poklask w Waszyngtonie. Otto Kahn, pierwszy wspólnik banku Kuhn, Loeb, and Co. wychwalał faszystów za przerwanie „parlamentarnych sporów i marnotrawnej, niewydolnej biurokracji” i zaprowadzenie w Italii „ducha porządku, dyscypliny, ciężkiej pracy, patriotycznego poświęcenia i wiary” pod „rozsądnym i wybitnym przewodnictwem tego wyjątkowego człowieka, Benito Mussolini”. Sędzia Elbert Gary z korporacji United Steel rozważał, czy przypadkiem Ameryka „również nie potrzebuje człowieka, takiego jak Mussolini”. Amerykańscy dyplomaci w rzymskiej ambasadzie odnotowywali z wielkim uznaniem, że od przewrotu faszystowskiego „nie było pojedynczego strajku w całych Włoszech”. Inwestycje USA po 1922 r. rosły szybciej niż w pozostałych europejskich państwach.14 Na szczytach władzy entuzjazm był powszechny: kardynał Ratti, późniejszy papież Pius XI, „harmonijna synteza ewangelicznych ideałów” i „jeden z największych papieży Kościoła”, oświadczył z przekonaniem: „Mussolini to cudowny człowiek (...) do niego należy przyszłość”. 15
Stwierdzenie twórcy faszyzmu, że „faszyzm powinno określać się poprawniej jako korporacjonizm, gdyż polega on na połączeniu władzy państwowej i korporacyjnej” było przed drugą wojną światową truizmem; po wojnie faszyzm wymagał „historycznego” przedefiniowania, z czasem - dzięki masowej propagandzie - udało się nawet skojarzyć faszyzm z komunizmem, choć wymagało to indoktrynacji na poziomie uniwersyteckim – prości chłopi z Chiapas rozumieją dzisiaj rzeczy lepiej niż absolwenci europejskich uczelni wyższych.
Korporacjonizm, czy faszyzm rozumiano jako kolaborację klas stanowiącą alternatywę dla konfliktu klasowego – pisał o tym papież Leon XIII już w 1891 r. w encyklice Rerum Novarum oraz znacznie obszerniej w 1931 r. wspomniany Pius XI w encyklice Quadragesimo anno. Doktryna ta wymagała wykreowania wspólnej dla wszystkich klas społecznych symboliki narodowościowej, kultywowanej w atmosferze absolutnego posłuszeństwa i pracowitości pod przewodnictwem zarządców przemysłu. Była to jedyna alternatywa dla znienawidzonego w kręgach elitarnych oświecenia ze swym złowieszczym, do dziś uporczywie wyśmiewanym i zajadle besztanym hasłem: „wolność, równość, braterstwo”.
Dzięki rozwojowi psychologii i radiofonii w pierwszych dekadach XX w. Ameryka poznała nowe metody rządzenia. Harold Lasswell - jeden z twórców współczesnych nauk politycznych i teorii komunikacji - twierdził, że „przyszłość biznesu związana jest z propagandą”16 oraz, że współczesny świat stwarza warunki, w których „więcej można zyskać tworząc iluzję niż stosując przymus”17. Dokonano „rewolucji w praktykach demokratycznych”, pisał mentor amerykańskiego dziennikarstwa i doradca polityczny Walter Lippmann, odkrywając, że opinią publiczną daje się dowolnie manipulować, wykorzystując techniki psychologicznej perswazji, lęki i emocje. Edward Bernays, czerpiąc z odkryć swego wuja Zygmunta Freuda w dziedzinie psychoanalizy, nauczał, że „Świadome i inteligentne manipulowanie zorganizowanymi zwyczajami i poglądami mas społecznych jest znaczącym elementem demokratycznego społeczeństwa. Ci, którzy manipulują owym niewidocznym mechanizmem społecznym, stanowią niewidzialny rząd, sprawujący faktyczną władzę w naszym państwie”. 18
Dwie wojny światowe były wielkimi przedsięwzięciami korporacyjnymi poprzedzonymi mobilizacją mas społecznych na skalę nieznaną dotąd w historii. W 1921 r. Liga Narodów stwierdziła: „Korporacje zbrojeniowe wypiastowały politykę wojenną i nakłoniły swe kraje do prowadzenia polityki wojennej i powiększania zbrojeń. (...) korporacje zbrojeniowe starały się przekupywać funkcjonariuszy rządowych (...) rozpowszechniały fałszywe wiadomości o programach różnych krajów, dotyczących armii i floty, ażeby napędzić wydatki na zbrojenia. Zdobywając kontrolę nad własną i zagraniczną prasą korporacje zbrojeniowe starały się wpływać na opinię publiczną. Korporacje zbrojeniowe organizowały międzynarodowe kręgi przemysłu zbrojeniowego, potęgujące wyścig zbrojeń przez wygrywanie jednego kraju przeciw drugiemu. Organizowano międzynarodowe trusty zbrojeniowe, podwyższające ceny za uzbrojenie”. 19
Jeden z największych kryminalnych skandali II wojny światowej, który dziś nie interesuje raczej większości historyków, pochłoniętych zbrodnią katyńską czy porozumieniami nieżyjących od ponad pół wieku Stalina z Hitlerem, dotyczy funkcjonujących do dzisiaj i rządzących światowym przemysłem korporacji DuPont, Ford, General Motors, IT&T i wielu innych. W czasie wojny korporacje te wytwarzały w swych niemieckich filiach czołgi, samoloty bombowe, paliwo i gumę dla potrzeb nazistowskiej machiny wojennej. Po wojnie, zamiast procesów o wspieranie armii wroga, IT&T otrzymało od rządu USA odszkodowanie w wysokości 27 milionów dolarów (płacone przez podatników amerykańskich) za zniszczenia obiektów przemysłowych powstałe w wyniku alianckich bombardowań. GM otrzymał 33 miliony dolarów. W zrównanej z ziemią Kolonii mniej narażona na ataki bombowe fabryka Forda, produkująca pojazdy dla niemieckiej armii, służyła cywilnej ludności tego miasta za schron, gdyż amerykańskie obiekty przemysłowe wykreślano na ogół z mapy ataku. Przynajmniej 50 amerykańskich korporacji działało w Niemczech w latach 1933-45. Jeszcze przed wojną New York Times donosił, że Boeing zbroił niemiecką flotę powietrzną w transakcjach przynoszących firmie bajońskie zyski. 20
Najbardziej ponure przestępstwo korporacyjne, ze wszystkich dokonanych przez amerykańskie koncerny, ujawnił przed kilkoma laty Edwin Black w swojej obszernie udokumentowanej pracy historycznej IBM i holocaust. Od pierwszego do ostatniego dnia hitlerowskiego reżimu korporacja IBM, poprzez swą berlińską filię Dehomag, sprzedawała rządowi Niemiec sprzęt i myśl techniczną umożliwiające przeprowadzanie spisów ludności i organizację logistyczną sztandarowego przedsięwzięcia faszystowskiej dyktatury: „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” czyli holocaustu. Urządzenia sortujące Holleritha - prototypy dzisiejszych maszyn cyfrowych - instalowane były we wszystkich obozach koncentracyjnych, umożliwiały kontrolę transportów kolejowych, stanowiły usprawnienie administracyjnego zarządu nad operacją odszukania, przemieszczenia i wymordowania wielu miliomów ludzi w całej Europie. Prezes IBM, Thomas Watson, uchodzący za najbardziej wpływową postać amerykańskiego biznesu i prawą rękę Franklina Roosevelta otrzymał z rąk Adolfa Hitlera w 1937 r. najwyższe odznaczenie, jakim „honorowano obcokrajowców zasłużonych dla Rzeszy Niemieckiej”. Maszynę sortującą Holleritha - patent korporacji IBM - można dziś oglądać w muzeum U.S. Holocaust Memorial Museum w Waszyngtonie.
Każda nowa generacja procesora Intel Pentium daje okazję do świętowania prawdziwych wartości cywilizacyjnych zachodniej kultury.
Władza zdobyta przez monopole korporacyjne dała początek inicjatywom, które ukształtowały ideologię i politykę XX wieku. Publicznie subwencjonowany system kooperacji korporacyjno-państwowej - wymagający dziś zaangażowania 60 tysięcy korporacyjnych lobbystów, stu na każdego kongresmana pracującego w Waszyngtonie - polega na prywatyzowaniu przedsięwzięć gospodarczych, których ryzyko i koszt ponosi społeczeństwo. „Kiedy w roku 1984 Continental Illinois Bank and Trust stawał przed perspektywą upadku, oczekiwano interwencji rządu, którego odpowiedzią była największa nacjonalizacja w historii Ameryki. (...) Rogera Andersona, dyrektora banku, który dzielnie przywiódł swój bank do ruiny, ukarano nominacją na stanowisko rządowe w Federalnej Radzie Opiniodawczej”, gdzie pieścił stanowisko doradcy, przypomina Noam Chomsky. 21 Na tym właśnie polega wywalczona w sądach koncepcja ograniczonej odpowiedzialności.
Ograniczeniu nie podlega jednak wyłącznie odpowiedzialność ale przede wszystkim koszty. W 1966 r. wiceprezes koncernu General Electric oświadczył otwarcie: „Nie jest mi wiadome o żadnym wynalazku - choćby elektrycznej maszynki do golenia, czy kuchennej maszynki elektrycznej - który powstałby w jakimkolwiek wielkim laboratorium czy korporacji... Technika gigantów jest prosta: wkroczenie, wykup, i wchłonięcie mniejszych twórców". 22 Sam Bill Gates – ucieleśnienie amerykańskiego mitu „od pucybuta do milionera” – określił działanie Microsoftu jako „embracing and extending” czyli „ogarnianie i rozszerzanie” pomysłów innych twórców. Informatyka, tak jak cała nowoczesna technologia, rozwinięta została społecznym kosztem i jest rezultatem rozwoju myśli dokonującego się w ciągu całej historii ludzkości. Obrońcy praw intelektualnej własności starają się tej prostej prawdzie zaprzeczyć, by przysłonić oczywisty fakt, że prawa te służą korporacjom do wykupu i monopolizowania wiedzy i sztuki, a nie stymulowaniu rozwoju, jak głosi oficjalna doktryna teologii korporacyjnej, w myśl której cywilizację zbudowały jednostki wybitne, a „próżniacy i ich potomstwo”, „mrowie niepotrzebnych mieszkańców” Londynu i „pierwotna przyczyna plag, jakie dotykają to królestwo” utrudniali jedynie geniuszom wzbogacać kulturę swoich panów.
Reihnold Niebuhr, guru amerykańskiego establishmentu, utrzymywał, iż „głupota szarego człowieka sprawia, że kieruje się on nie rozumem ale wiarą”, a ta naiwna wiara wymaga tworzenia dla niego „niezbędnych iluzji” i „emocjonalnie przekonywującego superuproszczenia” czyli kreowania prostych symboli dobra i zła i poprzez zestawianie i kojarzenie z nimi określonych pojęć i zjawisk społecznych kształtowanie opinii publicznej - elementarz współczesnej sztuki public relations i przemysłu reklamowego. 23
Kiedy przeforsowywany wbrew demokratycznym zasadom, woli i potrzebom społeczeństw USA, Kanady i Meksyku korporacyjny pakt NAFTA wywołał w 1994 r. solidarny opór społeczności regionu Chiapas w Meksyku, w mediach pojawiła się pogłoska, że przywódca rebelii Zapatystów, Subcomandante Marcos, jest homoseksualistą. W odpowiedzi na tę prostacką, propagandową zaczepkę Marcos opublikował oświadczenie, które obiegło świat:
„Marcos jest gayem w San Francisco, czarnym w RPA, Azjatą w Europie, (...) anarchistą w Hiszpanii, Palestyńczykiem w Izraelu, Indianinem Maya na ulicach San Cristobal, członkiem gangu Neza [wielkiego slumsu Mexico City], komunistą w erze post zimnowojennej, artystą bez galerii i portfolio, pacyfistą w Bośni, samotną gospodynią domową w sobotni wieczór w każdym mieście Meksyku, (...), chłopem bez ziemi, robotnikiem bez pracy... Zapatystą w górach południowo-wschodniego Meksyku.
Bo Marcos jest człowiekiem, takim jak większość ludzi świata. Reprezentuje każdą wyzyskiwaną, marginalizowaną i prześladowaną mniejszość, która powstaje i mówi: ‘DOŚĆ’”. 24
Zbigniew Jankowski
1 D. C. Korten, Świat po kapitalizmie. Alternatywy dla globalizacji, Stowarzyszenie Obywatel, Łódź 2002, s. 162;
2 T. Nace, Gangi Ameryki. Współczesne korporacje a demokracja, WWL Muza S.A., 2004, s. 55;
3 F. Jennings, The Creation of America. Through Revolution to Empire, Cambridge University Press, 2000, s. 142;
4 R. Raphael, A People’s History of the American Revolution. How Common People Shaped the Fight for Independence, HarperCollins, 2001, s. 23;
5 T. Nace, Gangi Ameryki. Współczesne korporacje a demokracja, s. 71;
6 F. Jennings, The Creation of America. Through Revolution to Empire, s. 195;
7 T. Nace, Gangi Ameryki. Współczesne korporacje a demokracja, s. 77, 81, 83;
8 jak wyżej, s. 102, 111;
9 H. Zinn, People’s History of the United States, HarperCollins, 2003, s. 261;
10 G. Kolko, The Triumph of Conservatism. A Reinterpretation of American History, 1900-1916, Quadrangle Books, Chicago, 1967, s. 162;
11 jak wyżej, s. 196;
12 H. Zinn, People’s History of the United States, s. 296;
13 G. Kolko, The Triumph of Conservatism, s. 178, 179;
14 N. Chomsky, Deterring Democracy, Hill and Wang, 1992, s. 38, 39;
15 K. H. Deschner, Polityka papieska w XX wieku, UREAUS, Gdynia, 1997, s. 240;
16 H. D. Lasswell, The Propagandist Bids For Power, 1939, American Scholar, 8 (Summer), s. 357, czytaj również A. Carey, Taking the Risk Out of Democracy, University of Illinois Press, 1997, s.147;
17 H. D. Lasswell, Propaganda, 1930-35, „Encyclopedia of the Social Sciences”, Macmillan, New York 1954, s. 523;
18 E. Bernays, Propaganda, IG Publishing, s. 39;
19 K. H. Deschner, Polityka papieska w XX wieku, s. 118;
20 M. Parenti, Democracy for the Few, Thomson Wadsworth, 2002, wyd. VII, s. 119;
21 N. Chomsky, Rok 501. Podbój trwa. Wydawnictwo Naukowe PWN, 1999, s. 103;
22 Cytat z P. Baranan P. Sweezy, Monopoly Capital, New York: "Monthly Review”, 1966, s. 49; czytaj również: M. Parenti, Democracy for the Few, s. 17;
23 N. Chomsky, Deterring Democracy, s. 365;
24 M. Parenti, Against Empire. City Lights Books San Francisco, 1995, s. 209; patrz również ‘Marcos’ w Wikipedia i w google.com: “Marcos is gay in San Francisco”.