Prace nad dyrektywą muszą być prowadzone w sposób określony w artykule 251 Traktatu ustanawiającego Wspólnotę Europejską. Równolegle przebiegają one na trzech płaszczyznach: w Radzie Unii Europejskiej, w Parlamencie Europejskim, w krajach członkowskich. W ramach Rady Unii Europejskiej nad dyrektywą pracują zarówno eksperci (tzw. Grupa robocza ds. konkurencyjności) jak
i członkowie Rady ds. Konkurencyjności. W trakcie sprawowania przewodnictwa w Unii przez Wielką Brytanię przedyskutowano tak kluczowe kwestie regulowane w projekcie dyrektywy jak zasada państwa pochodzenia oraz kwestie delegowania pracowników. Projekt dyrektywy opracowany w czasie prezydencji brytyjskiej został zaakceptowany na posiedzeniu rady ds. Konkurencyjności pod koniec listopada 2005 roku – nie doprowadzono jednak wtedy do formalnego porozumienia politycznego w sprawie dyrektywy.
W styczniu 2006 roku wstrzymano pracę nad projektem dyrektywy w ramach Rady, czekając na stanowiska Parlamentu Europejskiego oraz Komisji Europejskiej. W Parlamencie Europejskim komisją odpowiedzialną za prace nad projektem jest Komisja Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumenta. To właśnie jej raport będzie przedmiotem obrad w trakcie przyszłotygodniowego posiedzenia Parlamentu Europejskiego.
W trakcie prac w Komisji Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumenta, w kwietniu i w maju 2005 roku zaproponowano istotne zmiany w projekcie dyrektywy. W znacznym stopniu złagodziły one jej liberalny charakter, tak że ich przyjęcie prowadziłoby do zablokowania prac nad projektem. W podobnym kierunku szły zmiany zaproponowane w trakcie prac Komisji Zatrudnienia i Spraw Socjalnych. Komisja Rynku Wewnętrznego zakończyła prace nad projektem pod koniec listopada 2002 roku.
Pierwsze stanowisko Polski odnośnie projektu dyrektywy Bolkesteina zostało przyjęte przez Radę Ministrów 23 listopada 2004 roku. W wyniku zmian w tekście projektu dyrektywy rząd opracował uaktualnione stanowisko datowane na 15 lipca 2005 roku. Zgodnie z tym dokumentem Polska od początku prac nad projektem popierała wprowadzenie dyrektywy. Jednocześnie rząd polski opowiada się za: „jak najpełniejszą liberalizacją rynku usług w Unii Europejskiej”.
W swoim stanowisku Polska opowiada się za wyłączeniem ze stosowania dyrektywy gier losowych i zakładów wzajemnych. Jednocześnie o ile w wypadku gier hazardowych rząd zauważa wszelkie niedogodności i zagrożenia wynikające z przyjęcia np. zasady państwa pochodzenia, o tyle nie są już one istotne w przeprowadzonej ocenie skutków społeczno-gospodarczych wprowadzenia w życie projektowanej regulacji. W stanowisku Polski odnośnie wyłączenia hazardu przeczytać możemy: „Taka sytuacja [stosowanie zasady państwa pochodzenia] może doprowadzić do zachwiania reguł konkurencji w tym sektorze oraz do dyskryminacji tych podmiotów, które zarejestrowane są w państwach o najbardziej restrykcyjnym prawodawstwie”. Nie zauważono jednak groźby analogicznej sytuacji w odniesieniu do państw, które zapewniają swoim obywatelom wysoki poziom zabezpieczenia społecznego, zaś wprowadzenie w życie dyrektywy Bolkesteina zaowocować może dumpingiem socjalnym, wynikającym m. in. z zasad dotyczących delegowania pracowników.
Polskie stanowisko zawiera także obawę, że: „spodziewany transfer całej działalności hazardowej do państw, których regulacje wewnętrzne będą bardziej liberalne pozbawi państwa, gdzie usługa będzie świadczona, zarówno kontroli nad tą działalnością jak i korzyści z niej płynących. W związku z tym, niemożliwe będzie wypełnianie przez organy państwowe obowiązku zapewniania bezpieczeństwa i porządku publicznego”.
Podobnych niepokoi nie wzbudza u autorów stanowiska ryzyko utraty przez państwo pochodzenia kontroli nad warunkami pracy i przestrzegania praw socjalnych pracowników, którzy świadczyć będą pracę na zasadach określonych w projekcie dyrektywy.
Na zakończenie passusu dotyczącego hazardu stanowisko polskie stwierdza: „Wprowadzenie zasady państwa pochodzenia, oznaczałoby, jak to zostało już wcześniej wspomniane, praktyczny brak kontroli nad podmiotami zagranicznymi świadczącymi usługi na terenie Polski.[…] Na skutek zmniejszenia kontroli nad podmiotami pochodzącymi z innych państw członkowskich, nie będzie możliwe ponoszenie przez nie odpowiedzialności za negatywne skutki ich działalności[…].
Snu z powiek autorom nie spędza jednak identyczne ryzyko, które pojawi się w związku z ochroną wynagrodzeń i innych praw pracowniczych osób pracujących dla firm korzystających z zasady „państwa pochodzenia”. Ochrona tych praw będzie przecież równie – jeśli nie bardziej – skomplikowana, jak w przytoczonym przykładzie.
Kolejnym elementem stanowiska Polski jest wyłączenie z zakresu stosowania dyrektywy usług zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych. W tym przypadku jednak przyczyną troski rządu jest ryzyko korzystania przez Polaków z badań w innych krajach członkowskich, które może spowodować wzrost wydatków Narodowego Funduszu Zdrowia w związku z koniecznością ponoszenia przez Fundusz kosztów refundacji. Kolejną obawą jest ryzyko ucieczki pacjentów do krajów, gdzie kolejki do lekarzy są mniejsze – a to skutkować może koniecznością zmian w zasadach kontraktowania usług przez NFZ. Szczęśliwie w stanowisku przeczytać możemy, że: „nie ulega wątpliwości, że zmniejszenie kolejek pacjentów oczekujących na świadczenia zdrowotne jest zjawiskiem pozytywnym”, chociaż: „należy zwrócić uwagę, że w większości przypadków kolejki są wynikiem braku wystarczającej ilości środków finansowych na zaspokojenie potrzeb zdrowotnych społeczeństwa, a nie wynikiem braku możliwości wykonania takiej liczby świadczeń, która te potrzeby zaspokoi”. Co zaś do zasady objęcia dyrektywą usług zdrowotnych – sprzeciwu nie ma.
Na uwagę zasługuje także stanowisko Polski w odniesieniu do zmian w projekcie dyrektywy zaproponowanych przez panie posłanki Evelyne Gebhardt i Ann Van Lancker. Oburzenie strony polskiej spowodowały m.in. próby odwoływania się do konieczności obrony modelu socjalnego Unii Europejskiej, co w stanowisku polskim zostało określone jako „niekonieczne” w takim dokumencie jak projekt dyrektywy. Podobnie sprzeciw Polski napotkały propozycje wyłączenia z zakresu stosowania dyrektywy prawa pracy, oraz usług zdrowotnych – o co zabiegała pani poseł Evelyne Gebhardt.
Zagrożeniem dla wolnego rynku usług są, zdaniem Polski, także propozycje zmian w projekcie nakładające na przedsiębiorcę pragnącego prowadzić działalność w innym państwie, obowiązek dostarczenia dokumentów przetłumaczonych na język kraju, w którym usługi mają być świadczone. Widać, zdaniem autorów, w polskich urzędach znajomość pozostałych 24 języków krajów Unii wygląda wyśmienicie.
Zagrożeniem dla wolnego rynku usług są, zdaniem Polski, także propozycje zmian w projekcie nakładające na przedsiębiorcę pragnącego prowadzić działalność w innym państwie, obowiązek dostarczenia dokumentów przetłumaczonych na język kraju, w którym usługi mają być świadczone. Widać, zdaniem autorów, w polskich urzędach znajomość pozostałych 24 języków krajów Unii wygląda wyśmienicie.
Szczególny niepokój strony polskiej wzbudziły natomiast propozycje wprowadzenia możliwości ograniczenia świadczenia usług przez państwo przeznaczenia, co zdaniem Polski: „wydaje się pozwalać władzom państwa przyjmującego na zbyt szeroką interpretację tego, czy i w jakich sytuacjach zezwolić usługodawcy na świadczenie usług (jest to szczególnie widoczne w odniesieniu do odmowy udzielenia zgody na świadczenie usług uzasadnionej względami polityki socjalnej”.
Kolejnym przepisem, z którym polski rząd się nie zgadza, a który został zaproponowany w trakcie prac w komisjach, jest przepis nakładający na przedsiębiorcę świadczącego usługi w innym kraju obowiązek przedstawienia władzom informacji o posiadanym ubezpieczeniu. Wprowadzenie takiej regulacji istotnie wzmocniłoby ochronę praw konsumenta.
Czternasty luty, dzień, w którym projekt stanie się przedmiotem obrad Parlamentu Europejskiego, będzie ważną datą dla przyszłości Europy. Okaże się czy bliżej będziemy Europy socjalnej i demokratycznej, czy też coraz bliżej Europy kapitału, gdzie prawa ekonomiczne i społeczne są jedynie przeszkodą dla wolnego rynku. Ostateczne rozstrzygnięcie dotyczące dyrektywy Bolkesteina zapadnie w maju 2006 roku, kiedy decyzję podejmie Rada UE.
Karol Kretkowski
11 lutego przyjdź na akcje protestacyjne przeciwko Dyrektywie Bolkesteina w:
14 lutego przyjdź na akcję protestacyjną przeciwko Dyrektywie Bolkesteina w: