Kaczyński: W pół wieku po Zagładzie

[2009-05-23 08:52:13]

W konflikcie w Gazie rzuca się w oczy, jakby człek nie chciał, dysproporcja sił między jedną a drugą stroną. Jest ona porównywalna z dysproporcją, jaka miała miejsce ponad pół wieku temu w powstaniu w warszawskim getcie. To nie wojna, tylko jednostronna pacyfikacja – abstrahując od tego, kto ma więcej racji i kto jest bardziej pokrzywdzonym. Jednak wspólnota międzynarodowa, a zwłaszcza liderzy tak zwanego wolnego świata, nie chcą tego widzieć.

Na wczorajszym spotkaniu działającemu na skłocie Rozbrat Wolnościowego Klubu Dyskusyjnego, poświęconemu sytuacji w Gazie nie mówiło się wiele o geopolityce, argumentach strony izraelskiej i palestyńskiej, dyplomacji, nie roztrząsało się militarnych aspektów konfliktu.

Krótkie wprowadzenie Przemysława Wielgosza, redaktora naczelnego polskiej edycji "Le Monde Diplomatique" co do aktualnej sytuacji politycznej było tylko tłem właściwej opowieści. A podjęła ją Ewa Jasiewicz, dziennikarka i koordynatorka ruchu Free Gaza, która w odróżnieniu od wielu wszechwiedzących komentatorów była na miejscu: jako reprezentantka Czerwonego Półksiężyca (w świecie muzułmańskim odpowiednik Czerwonego Krzyża) wraz z innymi wolontariuszami niosła pomoc medyczną rannym i umierającym.

Strefa Gazy to dziś szczelnie zamknięte getto, otoczone murem niczym jeszcze niedawno Berlin Zachodni. Jej mieszańcy nie mogą opuścić zamkniętej strefy. Wszystko pod pretekstem wojny z terroryzmem. Z tym, że to armia izraelska ma znacznie większe możliwości uprawiania terroru: po prostu ma ku temu odpowiednie środki techniczne. – Trudno mówić o samoobronie tam, gdzie po stronie, która się rzekomo broni są pojedyncze ofiary śmiertelne, a po stronie rzekomego niebezpiecznego napastnika padają tysiące ofiar – przekonywał P. Wielgosz. – Izrael demoralizuje opinię międzynarodową. Wszystkie okropności okupacji w Gazie dzieją się jawnie, władza Izraela nie próbują nawet udawać, że jest inaczej – dodawał.

Prowadzący spotkanie nie próbowali rozgrzeszać Hamasu czy innych palestyńskich organizacji, które mają nieraz sporo na sumieniu, zwracając uwagę na humanitarny aspekt dzisiejszej sytuacji w Gazie.

Opowieść Ewy Jasiewicz była (pozornie) beznamiętną fotografią tego, co miała okazję zobaczyć. Zresztą, słowo fotografia jest tym bardziej uprawnione, że opowieści towarzyszyło kilka filmów z pogranicza Strefy Gazy nakręconych amatorską kamerą.

- W Strefie Gazy armia izraelska nagminnie stosuje amunicją nafaszerowaną białym fosforem i kasetową: taka bomba czy pocisk eksplodując wyrzuca z siebie tysiące mikropocisków, dziurawiących ciało człowieka jak sito. Nawet woda, która izraelska marynarka atakuje łodzie rybaków jest często skażona chemikaliami – podkreślała E. Jasiewicz.

Dziennikarka opowiadała o tym, jak wyrzuca się ludzi z domów, i strzela do nich, gdy próbują wracać. Codziennością jest śmierć rannych, którzy mogliby żyć, gdyby żołnierze na posterunkach kontrolnych, noszący takie same mundury jak oprawcy, pozwolili pomocy medycznej w porę dotrzeć do potrzebujących. Często jednak nie pozwalają. Bywa, że na karetką trzeba czekać i kilka dni. Gdy wreszcie dociera, potrzebni są już raczej grabarze.

Opowiadała, jak próbując nieść pomoc nieraz sama znalazła się pod ostrzałem, o rozstrzeliwaniu karetek pogotowia z czołgów i myśliwców F-16, nieraz o włos uchodząc śmierci. Niektórzy jej współpracownicy mieli mniej szczęścia – zostali w Gazie na zawsze.

- Ratownik, podobnie jak dziennikarz, to niewygodny świadek. Ktoś, kto wróciwszy do domu może opowiedzieć innym, co się tam naprawdę dzieje. – zwracała uwagę E. Jasiewicz.

Codziennością w Gazie są, niczym kiedyś w okupowanej Warszawie, zatrzymania pod byle pretekstem albo i bez niego. Zwykle mężczyzn, od nastolatka wzwyż, których można posadzić o sprzyjanie ruchowi oporu. Tylko połowie przetrzymywanych w izraelskich więzieniach postawiono jakiekolwiek zarzuty, a tortury są na porządku dziennym. Jeden z rozmówców E. Jasiewicz przesiedział w więzieniu tylko trzy miesiące, a wyszedł z bagażem złych wspomnień i emocji, który mógłby wprawić w kompleksy niejednego notorycznego recydywistę.

Wszystko to, zgodnie z prawem międzynarodowym, jest uznawane za zbrodnie wojenne, jednak wspólnota międzynarodowa, tak ochoczo piętnująca podobne przestępstwa w innych częściach świata w obliczu tej tragedii siedzi cicho jak mysz pod miotłą. Choć zdarzają się już, i to optymistyczny akcent, precedensy: Hiszpania i Norwegia próbują sądzić winnych zborni popełnionych poza swoim terytorium.

- To smutne, że Polska, obok USA, należy do krajów, które bezkrytycznie popierają postępowanie Izraela, czego by armia tego kraju nie wyprawiała. Wyróżniamy się nawet na tle innych państw tradycyjnie proizraelskiej Unii Europejskiej – zwracał uwagę P. Wielgosz.

W naszym kraju pospolite jest też myślenie, że Żydzi równa się Izrael, a każda krytyka polityki władz tego kraju jest z miejsca uznawana za antysemityzm, niemalże negowanie Holokaustu. – Wśród zachodniej opinii publicznej to nie do pomyślenia, a izraelska politykę przemocy krytykują często sami Żydzi – podkreślał P. Wielgosz.

W Gazie na całego nakręca się spirala przemocy, a wzdłuż granicznego muru narasta napięcie, jak w słynnym eksperymencie psychologa społecznego Philipa G. Zimbarda, gdzie grupę osób podzielono na więźniów i strażników. Przypomnijmy, że ochoczo weszli oni w swoje role, tak ochoczo, że eksperyment trzeba było przed czasem przerwać, by zapobiec przemocy.

W Gazie z jednej strony mamy żołnierzy przekonanych, że każdy Arab ma pod kurtką kałasznikowa lub bazookę, więc na wszelki wypadek strzelają pierwsi. A po drugiej stronie – kolejna ofiary mnożą szeregi męczenników pałających żądzą zemsty wśród tych, którzy przeżyli.

Nie obeszło się jednak bez nawiązania do szerszego kontekstu sytuacji w Gazie. Zdaniem gości klubu, za to, że sytuacja się zaostrza, a wyjścia nie widać, odpowiedzialne są w dużej mierze neoliberalne reformy w Izraelu: pracujących tam Palestyńczyków zastąpili tańsi robotnicy z innych krajów, władze Izraela mogą więc morzyć ich głodem zamykając w getcie. Jeszcze podczas pierwszej intifady główną bronią Palestyńczyków były strajki, teraz to niemożliwe. Drugim skutkiem reform w duchu Miltona Friedmana był rozkwit przemysłu wysokich technologii, w dużej mierze związanych z tak zwanym sektorem bezpieczeństwa, czyli wszystkim, co służy nadzorowi i inwigilacji. A sektor ten, by kupować nowe produkty, potrzebuje wroga, którego można by nadzorować. Mieszkańcy Strefy Gazy nadają się do tej roli doskonale.

Te same reformy spowodowały podział i dezintegrację społeczeństwa w samym Izraelu, które, w niemal jednej trzeciej składające się z ludzi biednych, z opinii publicznej zdolnej wpływać na poczynania władzy w bezwolną masę, która łatwo rządzić.

Dlaczego porozumienia pokojowe w Oslo, otrąbione jak świat długi i szeroki jako triumf pokoju nad wojną, i że powstanie niepodległej Palestyny to kwestia najbliższej przyszłości, spełzły na niczym? – Bo Izrael do niczego konkretnego się w nich nie zobowiązywał. Przeciwnie, żydowskie osadnictwo na terenach okupowanych po ich podpisaniu jeszcze się wzmogło. Za to Izrael zyskał bardzo wiele. Zdjęto z niego odium państwa, które prześladuje – przypomniał P. Wielgosz.

Pod koniec spotkania E. Jasiewicz zapaliła symboliczną świeczkę. – Trzeba pamiętać, że to wciąż tam się dzieje. Ludzie giną, są przetrzymywani w więzieniach i torturowani – wyjaśniła, dodając, że pojedynczy ludzie niewiele mogą zrobić, by sytuację tę zmienić. Ale to nie znaczy, że nie mogą nic. Można, na przykład, we własnym zakresie, bojkotować towary pochodzące z Izraela i nie współpracować z tamtejszymi firmami. Dotyczy to wszystkich branż, ale w szczególności przemysłu dostarczającego narzędzi inwigilacji, nadzoru czy tortur, także tych "inteligentnych". Oni mają krew na rekach.

Dariusz Kaczyński


Tekst ukazał się na stronie Aglomeracja.pl (www.poznan.aglomeracja.pl).

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



MARSZ DLA PALESTYNY
Warszawa, Pomnik Mikołaja Kopernika
📅 Sobota, 30 listopada 2024 r., godz. 15.00
Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek

Więcej ogłoszeń...


28 listopada:

1820 - W Wuppertalu urodził się Fryderyk Engels.

1893 - Nowozelandki jako drugie w świecie - po mieszkankach stanu Wyoming (USA) - mogły zagłosować w wyborach.

1905 - W Irlandii powstała partia Sinn Féin.

1918 - Strajk 12 tys. robotników miejskich w Warszawie; żądania podwyżki płac oraz zwiększenia przydziałów żywności.

1918 - Dekretem Tymczasowego Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego kobiety w Polsce uzyskały prawa wyborcze.

1942 - Oddział Gwardii Ludowej rozbił obóz pracy przymusowej w Zakrzówku koło Iłży i uwolnił ponad 100 więźniów.

1942 - W Warszawie został zamordowany w niewyjaśnionych okolicznościach I sekretarz KC PPR Marceli Nowotko.

2009 - Urzędujący prezydent Namibii Hifikepunye Pohamba (SWAPO) został wybrany na II kadencję, zdobywając ponad 75% poparcia.

2016 - Duško Marković z socjaldemokratycznej DPS został premierem Czarnogóry.

2021 - Xiomara Castro wygrała wybory prezydenckie w Hondurasie.


?
Lewica.pl na Facebooku