Małgorzata Anna Maciejewska: Czy Palikot musi być prawdziwym antyklerykałem

[2011-12-03 10:49:10]

Krzysztof Mróź wykazuje, że antyklerykalizm Janusza Palikota jest bardzo świeżej daty, a jego niedawna przemiana jest dosyć przypadkowo uwarunkowana politycznymi wydarzeniami i nie do końca spójna ideowo; że pewne rzeczy, które zaczęły go oburzać w 2010 roku, wcześniej zupełnie mu nie przeszkadzały i na koniec - że Palikot idealizuje "liberalny" Kościół Jana Pawała II i ks. Tischnera niesłusznie przeciwstawiając go Kościołowi Rydzyka upartyjnionemu przez Kaczyńskich.1 Zgodziłabym się ze wszystkimi tymi tezami, ale nie wynika stąd w żaden sposób, że "prawdziwi" i spójni antyklerykałowie nie powinni Palikotowi ufać ani też, że on z nich żartuje. Jego historia wydaje się całkowicie szczerze opowiedziana - nawet nie pomimo, ale właśnie dzięki swoim niekonsekwencjom.

Bowiem ludzi, których poglądy byłyby całkowicie spójne, jest niewielu, o ile tacy w ogóle istnieją, a jeśli czyjeś poglądy są w trakcie radykalnych przemian, to rozmaite niespójności są nie do uniknięcia. Poza tym, jak mielibyśmy zdefiniować "prawdziwy" antyklerykalizm? Jak pokazują Joanna Podgórska i Agnieszka Czapla2, w Polsce można wyróżnić co najmniej trzy jego nurty: od ludowego sprzeciwu wobec zachłanności Kościoła i oburzenia na pedofilskie skandale, przez postmodernistyczny i ironiczny antyklerykalizm młodzieżowy, po racjonalistyczne podejście dążące do zbudowania spójnego i dobrze uzasadnionego materialistycznego światopoglądu. Czy należy odrzucić dwa pierwsze nurty, dlatego bo są niedostatecznie spójne i uzasadnione? Lewicy z definicji nie wypada wynosić się ponad prosty lud i jego proste argumenty, ale to samo dotyczy też ironicznych happeningów "facebookowej młodzieży" - zniechęcenie szkolną katechezą, stosunkiem Kościoła do seksu czy absurdem wyniesienia na wawelskie ołtarze Lecha Kaczyńskiego również są jak najbardziej uprawnionymi motywacjami do antyklerykalizmu. Oczywiście, jako filozofka z całą pewnością opowiadam się za głębszym namysłem i dążeniami do porządkowania i uzasadniania własnych poglądów. Ale nie łudzę się, że wszyscy mają czas, ochotę czy możliwości, by to robić. Ludzie zawsze będą myśleć w mniej lub bardziej niespójny sposób i samo to nie jest jeszcze argumentem za tym, żeby nie ufać szczerości ich intencji.

Mróź pisze: "uzasadnienie dość gwałtownej zmiany światopoglądowej, szczególnie wyraźnej po 10 kwietnia 2010 r., w żaden sposób mnie nie przekonuje". Problem w tym, że przytoczony fragment wywiadu nie jest uzasadnieniem te zmiany, ale opisem jej przyczyn i przebiegu. A zatem wypowiedź Palikota powinniśmy oceniać z punktu widzenia psychologii, a nie logiki - i tutaj wydaje się ona jak najbardziej wiarygodna. Wierzę, że tak to wyglądało, co więcej obstawiałabym, że nie on jeden przeszedł taką przemianę właśnie w tym momencie - jest to całkiem zrozumiałe psychologicznie.

Mróź pyta, jak to się stało, że przed katastrofą smoleńską Palikot nie zauważał upartyjnienia krzyża ani też tego, że idealizowany przez niego Kościół Wojtyły i Tischnera wcale nie był liberalny światopoglądowo ani tolerancyjny. Ano, widać nie zauważał. Widać wcześniej nie przeszkadzała mu manifestacyjna religijność kolegów z PO, Komisja Majątkowa i "tak mi dopomóż Bóg". Czy to go dyskredytuje jako antyklerykała? Czy świadczy o jego nieszczerości i oportunizmie? Nie sądzę. To całkiem normalna psychologiczna prawidłowość, że jeśli kogoś (słusznie lub nie) uważamy za sojusznika czy z kimś się przyjaźnimy, to jego wady czy nadużycia trudniej się przedostają do naszej świadomości. W takiej sytuacji wydarzenie radykalnie zmieniające nasze emocjonalne nastawienie wobec tej osoby, grupy czy instytucji może sprawić, że nagle dostrzeżemy wiele rzeczy, których dotąd nie widzieliśmy, chociaż od dawna tkwiły nam pod nosem. Czy jeśli zagorzała katoliczka powtarzająca za Kościołem, że aborcja to morderstwo dzieci nienarodzonych, nagle uzna, że zakaz bynajmniej nie zmniejsza liczby aborcji, lecz jedynie powoduje ogromne cierpienia i upokorzenia kobiet, to wtedy zarzucimy jej, że jest nieszczera, bo przecież to wszystko zostało wykazane już dawno temu? Czy fakt, że była w stanie to dostrzec dzięki jakimś dramatycznym wypadkom dotyczącym jej samej albo bliskiej osoby zmniejszy nasze zaufanie? A co jeśli wciąż będzie się identyfikowała z katolicką doktryną świętości życia od poczęcia, ale jednocześnie uzna, że niechciana ciąża i nielegalne próby jej usunięcia są zbyt wielką traumą, by można było opowiadać się za zakazem aborcji?

Tego rodzaju niespójności czy nagłe, emocjonalne zmiany poglądów nie dziwią u zwykłych ludzi. Wobec polityków mamy bardziej wyśrubowane kryteria. Z jednej strony jest to zrozumiałe, skoro oportunistyczne zmiany barw są w tej grupie niezwykle częste. Ale przesadny krytycyzm wylewa dziecko z kąpielą i uniemożliwia także rzeczywistą zmianę poglądów - czy naprawdę chcemy, żeby z klerykalizmem polskiego państwa walczyli tylko ci, co robią to od dawna i wszystko zdążyli dokładnie przemyśleć i uzasadnić? Z całą pewnością warto wskazywać Palikotowi niespójności w jego poglądach. Warto podważać mit "świętego" papieża pokazując jego konserwatyzm obyczajowy oraz rolę w tuszowaniu pedofilskich skandali. Warto też zwracać uwagę na wsparcie Kościoła dla neoliberalizmu, a zatem też jego współodpowiedzialność za biedę wielu Polaków. Ale nie da się zaprzeczyć, że Ruch Palikota jest pierwszą od 20 lat otwarcie antyklerykalną partią w polskim Sejmie zapewniając w końcu reprezentację ludziom sprzeciwiającym się w ten czy inny sposób dominacji Kościoła w Polsce. Czy Palikot zrobił to oportunistycznie, żeby na ich głosach wejść do Sejmu, czy autentycznie sam się przekonał? Nie wiem, nie mam dostępu do jego umysłu, ale trudno chyba mówić o antyklerykalnym oportunizmie w państwie, w którym wszelkie, także lewicowe, partie jak dotąd uważały, że jakikolwiek sprzeciw wobec Kościoła musi skończyć się wyborczą porażką, a za polityczne poparcie płaci się mszą.

Z całą pewnością trzeba zachować krytycyzm i bacznie rozliczać Palikota z jego wyborczych obietnic. Ale moim zdaniem w kwestii krzyża w Sejmie zostaną one wypełnione, nawet jeśli on tam pozostanie, lecz w celu usunięcia go wykorzystane zostaną wszelkie prawne środki, a także rozpoczęta zostanie porządna ogólnopolska dyskusja nad tym, jakiej relacji państwa z Kościołem chcemy. Próby "wchodzenia na drabinę", gdy 70% Polaków w ten czy inny sposób popiera obecność krzyża w Sejmie byłyby nie tylko poważnym błędem, ale przede wszystkim znakiem lekceważenia dla ludzi, dla których jest to ważny symbol nieodłącznie związany z polskością. Rozdział Kościoła od państwa musi opierać się na zmianie społecznej mentalności, na takim zdefiniowaniu państwowości i patriotyzmu, aby nie zostały one zawłaszczone przez żadną religię. Na pewno dzięki inicjatywie Palikota tego rodzaju dyskusja ruszyła ostro do przodu i jest to naprawdę spory postęp w porównaniu z sytuacją sprzed paru lat, gdy wrocławscy licealiści usiłujący usunąć krzyż z klasy zostali natychmiast zwyzywani od "rozpuszczonych smarkaczy" przez szacownego profesora i parlamentarzystę. Dzięki Palikotowi obecność krzyża w przestrzeni publicznej przestaje być czymś oczywistym, przeciwko czemu nie można nawet zaprotestować, a staje się uprawnionym tematem dyskusji.

Z pewnością Palikotowi - jak i wszystkim politykom - trzeba bacznie patrzeć na ręce. Obwoływanie go "mesjaszem lewicy" jest tak samo przedwczesne jak pokojowy Nobel dla Obamy - z każdym miesiącem coraz mniej zasłużony. Ale błędem jest niedocenianie tego, co już zrobił, i odmawianie mu prawa do bycia "prawdziwym antyklerykałem" tylko dlatego, że jest nim od niedawna i w jego światopoglądzie wciąż są różne niespójności. Nie należy się też obawiać, że Palikot odnajdzie dla siebie odpowiednik sprzymierzonego z PO Kościoła "łagiewnickiego". Jaki bowiem Kościół mógłby stanąć za Palikotem zdejmującym krzyż z sali sejmowej, umieszczającym w pierwszym szeregu swojego ruchu Wandę Nowicką i Roberta Biedronia? Musiałby to być Kościół opowiadający się wyraźnie za świeckością państwa, tolerancyjny dla homoseksualistów i zostawiający kwestię aborcji i antykoncepcji sumieniu zainteresowanych osób. Na to na razie nie ma szans biorąc pod uwagę cenzurę, jaka spotkała księdza Bonieckiego za delikatną sugestię, że może Sejm nie jest jednak najlepszym miejscem dla krzyża. Ale z całą pewnością, gdyby taki Kościół kiedyś jednak się znalazł i gdyby do tego jeszcze przypomniał sobie o cnocie ubóstwa i solidarności z biednymi, gdyby zgodnie z głoszonymi przez siebie zasadami ścigał i piętnował zbrodniarzy we własnych szeregach, a nie ich ofiary - to ja na przykład nie miałabym już potrzeby być antyklerykałką. Kościół Palikotowski, gdyby zaistniał, byłby wspólnotą zdolną do cywilizowanego współżycia w świeckim państwie z grupami o innych światopoglądach. I ja dokładnie tak rozumiałabym cel antyklerykalizmu.

Przypisy:
1. http://lewica.pl/index.php?id=25649&tytul=Krzysztof-Mr%F3%BC:-Czy-Palikot-%BFartuje-z-polskich-antykleryka%B3%F3w?
2. http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1520916,1,zywa-tradycja-polskiego-antyklerykalizmu.read

Małgorzata Anna Maciejewska


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


26 listopada:

1942 - W Bihaciu w Bośni z inicjatywy komunistów powstała Antyfaszystowska Rada Wyzwolenia Narodowego Jugosławii (AVNOJ).

1968 - Na wniosek Polski, Konwencja ONZ wykluczyła przedawnienie zbrodni wojennych.

1968 - W Berlinie zmarł Arnold Zweig, niemiecki pisarz pochodzenia żydowskiego, socjalista, pacyfista.

1989 - Założono Bułgarską Partię Socjaldemokratyczną.

2006 - Rafael Correa zwyciężył w II turze wyborów prezydenckich w Ekwadorze.

2015 - António Costa (Partia Socjalistyczna) został premierem Portugalii.


?
Lewica.pl na Facebooku