Marek Szenborn, Ariel Kowalczyk: Żołnierze przeklęci

[2012-03-14 12:32:22]

1 marca „prawdziwi polscy patrioci” i pieśnią na ustach obchodzili święto tzw. żołnierzy wyklętych. A ci „nieprawdziwi i niepolscy” z przygnębieniem parzyli, jak kolejne ulice, kolejne place, kolejne pomniki chrzczone są imionami tych, którzy 60 lat temu zamordowali im ojca, brata, narzeczoną.



„Żołnierze wyklęci” to sprytny termin ukuty przez pisarza Jerzego Śląskiego. Samo jego wypowiadanie niesie z sobą wyłącznie współczucie i pozytywne konotacje. Gdy zaś pokusimy się o rozszerzenie swojej wiedzy na ten temat, na przykład poprzez wpisanie stosownego hasła w Google, dowiemy się, że „ŻW” to bohaterscy patrioci, którzy nie godzili się na zdradziecki, pojałtański porządek Europy, chwycili za broń i stanęli do w nierównej, partyzanckiej wojny z bolszewicką władzą narzuconą Polsce przez Moskwę. Niestety, nic nie jest takie proste i oczywiste jak to się na pierwszy rzut oka wydaje. Po 1945 roku „do lasu” trafiła wprawdzie spora część AK-owskiej młodzieży (często ratując się przez okrutnymi represjami oprawców z UB), ale też wcale niemała liczba „leśnych ludzi” rekrutowała się spośród faszyzujących Narodowych Sił Zbrojnych, czy z najzwyklejszych bandziorów – w tej liczbie nierzadko folksdojczów czy szmalcowników.

Warto w tym miejscu przyjrzeć się kilku liczbom: w bratobójczej wojnie domowej uczestniczyło po obu stronach 450 tysięcy ludzi, a w tzw. zbrojnym podziemiu działało 180 tys. osób – w tym ponad 30 tys. w oddziałach regularnych, zorganizowanych, uzbrojonych, a nawet otrzymujących żołd. I to głównie te oddziały zabijały zwolenników ludowej władzy: 4018 milicjantów, 1616 ubeków, 3729 zwykłych żołnierzy oraz 495 funkcjonariuszy ORMO. Co najbardziej makabryczne – do tej liczby trzeba dodać zupełnie bezbronne i w nic niezaangażowane ofiary cywilne (5150 osób), na przykład chłopów, którzy ośmielili się przyjąć ziemię z reformy rolnej, a nawet nauczycieli jadących na głęboką prowincję walczyć z analfabetyzmem. Nie wolno też zapomnieć o zamordowaniu przez „patriotyczne podziemie” co najmniej 187 małych dzieci. Za to tylko, że ich rodzice stanęli po „niesłusznej” stronie. Ofiarami byli także żołnierze Armii Czerwonej, a choć ostatnie liczby (podobnie jak liczba Żydów pomordowanych w pogromach) są tylko szacunkowe, więc lepiej ich z ostrożności historycznej nie przytaczać, to wiadomo, że idą w tysiące.

Oczywiście nie mniej liczne ofiary padały też z drugiej strony. W sumie liczy się, że polska wojna domowa z lat 1945–19 53, a nawet później, pochłonęła 25 do 30 tysięcy ludzkich istnień! Co najmniej drugie tyle zostało inwalidami, a okaleczeń psychicznych już nikt nie zdoła policzyć.

Dziś „żołnierzom wyklętym” stawia się pomniki, nastoletni druhowie i druhny zaciągają pod nimi honorowe warty, płoną znicze i tylko gdzieś na obrzeżach tej chwały i sławy snują się potomkowie „zhańbionych i niegodnych” przeciwników owych „prawdziwych patriotów”. Przyjrzyjmy się jednemu z tych patriotów. Bo to dobry przykład czczonego dziś pomnikowego bohatera.

Nazywał się Romuald Rajs (ps. „Bury”) i był żołnierzem Armii Krajowej do roku 1944. Później doszedł do wniosku, że lepiej mu będzie w Ludowym Wosku Polskim. Rok później zdezerterował i przystał do dowodzonej przez Zygmunta Szendzielorza (ps. „Łupaszka”) V Wileńskiej Brygady AK. Wkrótce nadszedł słynny rozkaz gen. Okulickiego o rozformowaniu szeregów, ale „Bury” polecenie olał i przystąpił do faszyzującego Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Raz dwa dostał i awans na kapitana, i stosowny żołd. Czyż nie o to chodziło? I jeszcze o to, aby dostać 200 chłopa pod komendę. Z tym oddziałem rozpoczął (z polecenia dowództwa Narodowych Sił Zbrojnych) pacyfikację powiatu Bielsk Podlaski. Wszystko po to, „żeby „zademonstrować siłę zbrojnego podziemia” (tak napisano w rozkazie). No i demonstrował. We wsi Hajnówka nakazał 40 bogatszym chłopom zabrać swoje furmanki i konie i zawieźć cały jego oddział do lasu. Tam nastąpiła selekcja: ci, którzy nie potrafili przeżegnać się po katolicku, ginęli od strzału w tył głowy (skądś już to znamy), a ci, którzy uczynili „prawidłowy” znak krzyża, uszli wolno (bez koni i wozów). Na polanie pozostało 30 ciał.

Po Hajnówce przychodzi kolej na inne wsie: płoną chaty, w nich żywcem miejscowa ludność: kobiety, starcy, małe dzieci. Od tych, którzy próbują uciec szybsze są kule karabinowe. Jest też wieś Szpaki. W niej dziewczyna, której straszną winę stanowi fakt, iż jest narzeczoną milicjanta. „Komu najpierw poderżnąć gardło – tobie zdziro, czy twojemu ojcu?” – pada pytanie dowódcy. Ojciec ginie pierwszy.

Terror stosowany przez oddział „Burego” jest tak makabryczny, że pracę porzucają i uciekają w głąb kraju nawet miejscowi pracownicy kolejowi – służą przecież „niesłusznej władzy” i „niesłusznym pociągom”.

W końcu jednak owa niesłuszna władza rozbija bandę „Burego”, ale on sam umyka i ukrywa się w lesie z garstką najwierniejszych bandziorów do listopada 1946 roku. Kiedy już wojsko depcze mu po piętach, zdradza swoich towarzyszy i samotnie ucieka do Elbląga. Później pojawia się w Karpaczu i jak gdyby nigdy nic zostaje gminnym urzędnikiem. Otwiera nawet prywatny biznes – pralnię. Tu zostaje namierzony, schwytany i postawiony przed sądem. Oskarżony w pokazowym procesie o wielokrotne morderstwa słyszy wyrok: kara śmierci. Jeszcze tchórzliwie próbuje winę za zbrodnie zrzucić na swojego zastępcę („to nie ja, to on bezpośrednio mordował”), ale nie udaje mu się uniknąć egzekucji.

A teraz UWAGA! 15 września 1995 roku polski sąd wydaje postanowienie o unieważnieniu wyroku na Rajsa, stwierdziwszy, że „wszystkie działania skazanego zmierzały do realizacji celu nadrzędnego, jakim był byt państwa polskiego (…). Miały one na celu zapobieżenia represjom wobec bliżej nieokreślonej liczby osób prowadzących walkę o niepodległy byt państwa polskiego”. Natomiast rozkazy mordowania niewinnych ludzi sąd określił jako „stan wyższej konieczności, który zmusił ich do podjęcia działań nie zawsze jednoznacznych etycznie”!!!

Co dalej? Ano dalej na budynku kina w Białymstoku (kiedyś sądu, gdzie sądzono „Burego”) zostaje wmurowana tablica pamiątkowa. Jest na niej orzeł w koronie i napis: „W tym budynku po wojnie skazano na śmierć żołnierzy Polski Podziemnej”. Rodzina „Burego” dostaje odszkodowanie. A krewni pomordowanych? Chociażby furmanów z Hajnówki? Proszą władze tylko o zezwolenie na ekshumowanie z leśnych mogił ciał swoich bliskich i pochowanie ich na cmentarzu. Ale zgody nie ma. Może nie będzie nigdy? No bo czyż chłopi, co to nawet przeżegnać się po katolicku nie potrafili, zasługują na jakiekolwiek względy? A ja się pytam: czy to nie oni są do tej pory tak naprawdę wyklęci?

Czy władza zatem nie robi nic? Ależ robi! Wydaje album „Żołnierze wyklęci. Antykomunistyczne podziemie zbrojne po 1944 roku”, w którym „Burego” i jego kompanów nazywa się ludźmi zasad i honoru. A dlaczego mordowali? Bo to były „akcje odwetowe”.

Czy ktoś zgadnie, kto jest autorem słowa wstępnego do wspomnianego albumu? Jerzy Buzek! Ten sam Jerzy Buzek. Z zawodu Europejczyk. Z powołania też „człowiek zasad i honoru”.

Marek Szenborn
Ariel Kowalczyk



PS. Ale to nie koniec naszej opowieści. Do redakcji nadszedł list Pani Krystyny Budryki-Rytel. Przytaczamy go w całości, bo to jest prawdziwa, wstrząsająca opowieść o ludziach wyklętych.

Sokołów Podlaski został zbombardowany już w pierwszych dniach września 1939 roku. Miesiąc później, pod Kockiem, została stoczona ostatnia bitwa polskiej wojny obronnej. Zaczęła się okupacja. Nad Bugiem stanęły niemieckie strażnice graniczne. Druga strona Bugu była terenem okupowanym na zmianę przez walczące ze sobą obydwie armie.

Znana była bieda wsi podlaskiej przed wojną, ale wojna ją zwielokrotniła. Szczególnie w ostatnim okresie na potrzeby wojska Niemcy odbierali rolnikom krowy, konie, trzodę chlewną i ziarno.

Przez wszystkie lata zabierano młodych ludzi na roboty do Niemiec. Podstawowym pożywieniem, a w wielu rodzinach nawet jedynym – były ziemniaki.

Wiejskie rodziny były wielodzietne. Dzieci były głodne. Wojna pozostawiła dużo sierot, kalekich, chorych na gruźlicę i inne groźne choroby, spowodowane brakiem żywności i higieny, młodzieży z zaburzeniami osobowości, wykolejonej, rozpitej.

Społeczność Podlasia oczekiwała pomocy ze strony państwa: jak najszybszego zorganizowania szkół z dożywianiem dzieci najbiedniejszych, opieki medycznej, sierocińców, domów pomocy społecznej, dostaw żywności, narzędzi, nasion itp.

Księża wołali z ambon, że rząd dużo obiecał, a nic nie dał. „Ludzie są bosi i obdarci"...

W książce „Mazowsze i Podlasie w ogniu” można przeczytać, że działania sił konspiracyjnych w Obwodzie Sokołów Podlaski w latach 1945–1946 skutecznie paraliżowały administrację terenową. Cytat: „Wykonano siedemnaście akcji na urzędy gminne, przy czym za każdym razem niszczono dokumentację”. (Na urząd gminy Sterdyń napadnięto czterokrotnie).

Utworzony, już po rozwiązaniu AK, Obwód Sokołów Podlaski przez rok nie miał nad sobą żadnego zwierzchnictwa. Uzbrojony w automaty, krótką broń ręczną i granaty patrol żandarmerii tego obwodu terroryzował osady. Sam decydował, kto zasługuje na życie, a kto na śmierć...

W Sterdyni został przez ten oddział uprowadzony i okrutnie zamordowany 11 kwietnia 1945 roku pierwszy przewodniczący Rady Narodowej Feliks Badurka – mój ojciec. Pozostało pięcioro dzieci. W czasie okupacji walczył jak wielu innych mieszkańców tej okolicy w szeregach AK, ale po okupacji uznał, że czas włączyć się do odbudowy życia lokalnej społeczności. Ludzie, którzy go znali, mówią, że był człowiekiem niezwykłym. Mógł wiele zrobić dla Gminy.

Zamordowany został także następny przewodniczący Rady Gminy, również trzeci i czwarty już w roku 1950. Ojciec mój był bezpartyjny. Drugi przewodniczący – członek PPR – został zabity w maju 1945 a w rok później, na oczach czwórki dzieci, została zamordowana jego żona.

Poakowskie bojówki NSZ realizowały obłąkańczą ideologię najbardziej skrajnego odłamu endecji tzn. „likwidowały” lewicę w oczekiwaniu na wybuch następnej wojny. Tę wojnę – ich zdaniem – miał wypowiedzieć Zachód Związkowi Radzieckiemu, aby zapewnić wolnej i suwerennej Polsce granice: wschodnią – z okresu przedwojennego, a zachodnią – w oparciu o Odrę i Nysę.

Tak „szczytny cel” usprawiedliwiał zdaniem tych „niepodległościowców” dokonywanie szeregu zbrodni i rabunków. Niektórzy z nich zginęli w wyniku własnych rozrachunków.

Zdumiewa to, że historycy IPN za wszystko obwiniają wyłącznie „zbrodniczą komunę”. Aparat bezpieczeństwa popełnił na Podlasiu wystarczająco dużo zbrodni, ścigając bezwzględnie partyzantów z AK, NSZ i wszystkich innych organizacji niepodległościowych. Nie ma sensu przypisywać mu dodatkowo tych, których nie popełnił.
Za zbrodnie na Polakach, za terror, rabunki, za cierpienia ludności, za tragiczne życie wielu dzieci odpowiadają również Narodowe Siły Zbrojne.

Partyzantów tzw. drugiej konspiracji było może pół procenta w stosunku do całej społeczności Podlasia. Mieszkańcy nie oczekiwali trzeciej wojny. Dzieci chciały jeść i żyć.

Oddawanie obecnie przez wójta gminy Sterdyń hołdów „Sokolikowi” urąga logice i moralności.

Krystyna Budryka-Rytel



Artykuł oraz list zostały opublikowane w tygodniku "Fakty i Mity".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


26 listopada:

1942 - W Bihaciu w Bośni z inicjatywy komunistów powstała Antyfaszystowska Rada Wyzwolenia Narodowego Jugosławii (AVNOJ).

1968 - Na wniosek Polski, Konwencja ONZ wykluczyła przedawnienie zbrodni wojennych.

1968 - W Berlinie zmarł Arnold Zweig, niemiecki pisarz pochodzenia żydowskiego, socjalista, pacyfista.

1989 - Założono Bułgarską Partię Socjaldemokratyczną.

2006 - Rafael Correa zwyciężył w II turze wyborów prezydenckich w Ekwadorze.

2015 - António Costa (Partia Socjalistyczna) został premierem Portugalii.


?
Lewica.pl na Facebooku