Ta apokaliptyczna wizja niejako nawiązuje do bajań ze świętych ksiąg, które nie przewidują odstępstw od czarno – białego widzenia świata. Jednak u jej podstaw leżą z jednej strony interesy, z drugiej zaś – ideologia.
W żywotnym interesie Kościoła rzymskokatolickiego jest utrzymywanie jak najszerszej materialnej podstawy. Tę w oczywisty sposób stanowią wierni łożący dobrowolnie na instytucję, jednak często pośrednikiem jest państwo. Źródła czerpania profitów za jego pośrednictwem są rozliczne, a w toku historii zmieniały się radykalnie. Na przykład w Polsce onegdaj była to dziesięcina, do niedawna zaś kuriozalny i niepoddawany żadnej kontroli twór, jakim była komisja majątkowa, obecnie zaś rozmaite przywileje podatkowe i zawodowe, w tym nieopodatkowany, także nieoVATowany, dochód ze świadczenia rozmaitego rodzaju usług niematerialnych (głównie tak zwanych sakramentów). W ten sposób także zwolennicy państwa laickiego, chcąc nie chcąc, przyczyniają się do umacniania materialnej pozycji Kościoła. Dlaczego jednak mieliby tego nie robić? Czy ideologia dominującej w naszym kraju religii nie służy ludziom? Czy nie przyczynia się do pomnażania wspólnego dobra?
Zamiast poszukiwać na te pytania odpowiedzi zogniskowanych wokół problemów szczegółowych, takich choćby jak: poszanowanie prawa do wyboru stylu życia, edukacja seksualna, dostępność antykoncepcji czy dopuszczalność aborcji, przyjrzyjmy się przez chwilę bardziej fundamentalnym różnicom pomiędzy laickim a religijnym postrzeganiem człowieka i – szerzej – rzeczywistości społecznej. To właśnie te zasadnicze różnice – nie zaś samo merkantylne nastawienie instytucji – sprawiają bowiem, że hegemonia Kościoła jest nie do przyjęcia dla zwolenników laickiego modelu życia społecznego.
Jedną z podstawowych cech religii, zwłaszcza tych monoteistycznych, jest ich normatywny charakter. Nie tylko roszczą sobie bowiem pretensje do opisu świata, jego genezy i przeznaczenia, lecz także orzekają, co jest dobre a co złe, jak należy postępować, a jaki rodzaj aktywności jest niewłaściwy i powinien zostać zarzucony, jeśli zaś nie, to ukarany (często: i ukarany, i zarzucony). U podstaw tych roszczeń leży przekonanie, że istnieje jakaś idealna rzeczywistość, jakiś stan, do którego należy dążyć, i którego osiągnięcie powinno być celem funkcjonowania człowieka. Ta idealna rzeczywistość w katolicyzmie obejmuje między innymi tak zwaną czystość seksualną, rezygnację z wszelkich pokus ciała, a w zamian za to doskonałość duchową, polegającą na częstym rozmyślaniu o osobowym bogu. Może też obejmować pokorne znoszenie afrontów ze strony innych ludzi (nowotestamentowe „nadstawianie drugiego policzka”) czy zabijanie całych wspólnot różniących się etnicznie i kulturowo od naszej (częsty casus w Starym Testamencie).
Idealny świat różni się oczywiście z religii na religię, lecz ma charakter dalece arbitralny, co czyni go zazwyczaj bardzo odległym od potrzeb człowieka. Nie oznacza to, że jego wykreowanie było zupełnie dysfunkcjonalne. Owszem, służyło realizacji interesów klasowych lub narodowych. Zalecanie pokory mogło służyć w przeszłości (zapewne także obecnie) utrzymywaniu w ryzach niższych warstw społecznych, zaś odmawianie człowieczeństwa, wykluczanie i dopuszczanie do zbiorowych mordów członków grup obcych – promocji interesów własnej grupy etnicznej czy religijnej. Jednostkom, nawet tym z grupy własnej, ewidentnie jednak nie służyło. W pierwszym przypadku musieli znosić bez odpowiedzi wyzysk, przemoc i upokorzenia, w drugim – ryzykować utratę życia w czasie niezliczonych wojen. To, co uznajemy za istotę humanizmu – stawianie jednostki ludzkiej na pierwszym miejscu, było i jest obce ideologiom religijnym, chyba że jednostką tą jest papież czy kardynał. Jednak i ci nie mają w zasadzie szans na zwykłe ludzkie szczęście, które przecież nie jest zależne od realizacji abstrakcyjnych, niespójnych z – rozumianą jako psychologiczne wyposażenie człowieka – naturą ludzką, celów.
Alternatywnym do podejścia normatywnego jest to, które stanowi esencję laicyzmu, tutaj celowo nieodróżnianego od laickości, a uznawanego za jej wyrazistszą formę. Psycholog Silvan Tomkins podejście to nazywał humanistycznym, w swojej teorii polaryzacji afektywnej stawiając je w opozycji do normatywnego. Te dwie możliwości bardzo silnie przejawiają się jego zdaniem w skrajnie różnych modelach wychowania i postępowania z emocjonalnością dziecka. Normatywny model potępia okazywanie słabości, a więc na przykład okazywanie lęku, zachęcając raczej do tłumienia i nieokazywania emocji. Rodzice karzą wszelkie nieodpowiadające im zachowania dziecka, a ich rygoryzm wobec pociech może wynikać właśnie z przyjęcia przez nich za własne nakazów i zakazów religijnych. Dzieci są więc poddawane surowej dyscyplinie, a w skrajnych przypadkach – bite i poniżane. Wszystko to oczywiście dzieje się w imię skutecznego wychowania, a więc uczynienia z nich porządnych ludzi. W tym kontekście przypomnieć możemy sobie posłów w polskim sejmie pochwalających „karcenie” młodych ludzi. Skutkiem takiej postawy jest rozwinięcie się u dzieci negatywnej emocjonalności, doświadczanie przede wszystkim negatywnych uczuć w kontaktach z innymi ludźmi i nieumiejętność czerpania radości z prostych aktywności. Dominuje złość, smutek, poczucie winy. Co ciekawe, wyniki badań psychologicznych wskazują, że z normatywnym wychowaniem i negatywną emocjonalnością wiąże się kształtowanie poglądów społeczno – politycznych właściwych dla ideologii prawicowych (konserwatywnych). Normatywne wychowanie prowadzi więc do odtwarzania leżącej u jego podstaw ideologii w następnym pokoleniu. Na szczęście podobny mechanizm dotyczy alternatywnego, związanego z laicyzmem, sposobu wychowania.
Model humanistyczny – w odróżnieniu od normatywnego – nie stawia sobie za cel takiej zmiany dziecka, żeby spełniało ono kryteria wynikające z religijnej ideologii. W zamian za to postuluje koncentrację na potrzebach dziecka i rozwijaniu jego naturalnych możliwości. Rodzice zamiast potępiać i przykrawać do ideału starają się dawać swoim pociechom to, czego te pragną: bezpieczeństwo, akceptację, miłość, możliwość realizacji zainteresowań, pewien zakres osobistej wolności, poszerzany z biegiem czasu. Tak wychowywane dzieci nie są potępiane za okazywanie uczuć, także tych negatywnych, nie są również straszone i poddawane karom. Podstawowym instrumentem wychowania są nagrody. Nic więc dziwnego, że u tak traktowanych młodych ludzi kształtuje się pozytywna emocjonalność, przychylny stosunek do innych, zainteresowanie relacjami z nimi bardziej, niż realizacją ideologicznych celów. To humanistyczne wychowanie daje szansę na czerpanie z życia radości, jednak ma konsekwencje także w sferze wartościowań. Otóż wiąże się z nim inklinacja do przyjmowania poglądów i postaw właściwych dla ideologii lewicowych (liberalnych). Tak więc laickie, humanistyczne wychowanie prowadzi do dobrych (pozytywnych) emocji, takich jak radość, szczęście, współczucie dla innych. Stanowi zatem realną alternatywę wobec religijnej indoktrynacji i negatywnych konsekwencji w sferze wychowania i afektu, jakie ona za sobą niesie.
Czy model humanistyczny wyklucza wiarę religijną? Indywidualne podejście do każdego człowieka i poszanowanie jego potrzeb każe uszanować także potrzeby religijne. Podejście to w ramach swojej nie-normatywności dopuszcza więc także realizację ideałów wynikających z abstrakcyjnych ideologii, jednak pod warunkiem, że takie dążenie jest rezultatem indywidualnej decyzji, nie zaś presji społecznej i przymusu, który z niej płynie. Co ciekawe, w podejściu normatywnym sprawa tolerancji dla alternatywnego modelu życia i wychowania nie przyjmuje podobnego kształtu. Nie jest dopuszczalna wolność płynąca z indywidualnych potrzeb, bowiem spora część z nich jest oceniana jako nieakceptowane i złe („grzeszne”). Ta asymetria sprawia, że ideologia laicka (humanistyczna) często stoi na straconej pozycji. Jednak ta słabość w praktycznych starciach wynika z jej tolerancyjnego, dopuszczającego różnorodność charakteru. Tolerancja religijna jest wpisana w laickość, podczas gdy nie stanowi właściwości religii. Ateiści, agnostycy i innowiercy są aktywnie potępiani, bo to wynika wprost z modelu normatywnego. Humanistyczne podejście nie jest władne odpowiedzieć tym samym. Szczytem marzeń dla jego aktywistów jest rozdział kościoła od państwa w tak wielu sferach jak to tylko możliwie. Dlatego też na poziomie społeczno-politycznym laickość powinna, zachowując szacunek dla wszelkich, także proreligijnych, indywidualnych wyborów, oznaczać walkę o równouprawnienie różnych wartości i stylów życia, dzięki zapewnieniu neutralności państwa.
Powyższe refleksje pomijają wiele istotnych aspektów praktyki funkcjonowania podejścia normatywnego na poziomie makrospołecznym. Nie odnoszą się chociażby do możliwości cynicznego wykorzystywania ideologii przez funkcjonariuszy instytucji mającej ją na sztandarach. Doniesienia o księżach postępujących całkowicie niezgodnie z propagowanym przez siebie modelem są na tyle częste, że o realności tego zjawiska nie należy wątpić. Jednak najważniejszy w kontekście opozycji między humanizmem i normatywizmem jest fakt, że za podejściem laickim, które stanowi pragmatyczne rozwinięcie idei humanizmu, stoją wartości, wokół których jesteśmy władni budować zgodne, kreatywne i szczęśliwe społeczeństwo. Poszanowanie indywidualnych wyborów, tolerancja dla inności, uznawanie różnorodności za pozytywną, wreszcie szacunek dla człowieka z jego słabościami i niedoskonałościami – oto cechy laickości zdolne przekonać do niej humanistów. Laicyzm, na pierwszym miejscu stawiając człowieka, a nie nadwartościowe idee, w istocie jest humanizmem.
Jarosław Klebaniuk
Tekst ukazał się na stronie Laickie.pl.