Bolesław K. Jaszczuk: Partactwo i Samouwielbienie

[2017-03-25 11:27:58]

Zagrywka PiS-u wokół wyboru przewodniczącego Rady Europejskiej wywołała jednoznaczne komentarze zarówno w Polsce, jak i zagranicą. Oczywiście za wyjątkiem PiS, który swoją ewidentną klęskę uznaje za wygraną. Jak trafnie zauważył jeden z opozycyjnych polityków, to - logicznie rzecz biorą - gdyby Jacek Saryusz-Wolski został przewodniczącym a nie Donald Tusk to PiS musiałby uznać to za swoją porażkę. Nie można bowiem jednego meczu jednocześnie przegrać i wygrać. Jednak wymaganie od PiS-u umiejętności logicznego myślenia byłoby zbyt daleko idącą naiwnością.

Idąc dalej, jeżeli ktoś myślący chciałby zrozumieć motywy polityki PiS, to niechybnie natrafi na opór własnego mózgu. Aby bowiem zrozumieć porąbane decyzje, samemu trzeba być porąbanym. Mimo to można by się pokusić o analizę całej tej afery. Po pierwsze, Kaczyński nie mógł poprzeć kandydatury Tuska. Nie tylko ze względu na coraz bardziej zaawansowaną zapiekłość wobec swojego głównego politycznego rywala, lecz także dlatego, że decyzja taka byłaby całkiem niezrozumiała dla elektoratu. Jednocześnie dla Kaczyńskiego nieobecność Tuska na polskiej scenie politycznej jest niezwykle wygodna, ponieważ nie musi się on z nim bezpośrednio konfrontować a za przeciwników ma tak mało skutecznych polityków, jak Schetyna, Petru czy Kijowski o Kukizie czy PSL nie wspominając. Im dłużej Tusk będzie poza krajem, tym dla PiS-u lepiej. Idealnym dla PiS rozwiązaniem byłoby zatem pozostawienie Tuska na unijnym stanowisku przy równoczesnym okazaniu mu ostentacyjnej dezaprobaty. I tak się też stało. Patrząc z tego punktu widzenia, Kaczyński rzeczywiście odniósł sukces, jednak nie może o tym głośno mówić. Może jedynie radować się po cichu w swoim ściśle zaufanym gronie.

Jeżeli opisana wyżej strategia rzeczywiście miała miejsce, to jej wykonanie było jak zwykle partackie. PiS nie musiał wysuwać kandydata skazanego z góry na pożarcie a siebie na ogólnoeuropejską kompromitację. Wystarczyło wstrzymać się od głosu bądź w ogóle nie brać udziału głosowaniu, jak to nieraz miało miejsce w ONZ, argumentując to zachowaniem bezstronności wobec kandydata z własnego kraju przy jednoczesnym opluwaniu Tuska ile wlezie. Jednak taki wariant był poza zasięgiem intelektualnych możliwości PiS i jego genialnego stratega.

Postronnemu obserwatorowi trudno jest dociec, czy autorem całego tego pomysłu był sam Jarosław Kaczyński czy też, jak domniemywał występujący w TVN 24 Michał Kamiński, ktoś, kto coś takiego mu doradził. Kwestia ta ma jednak znaczenie drugorzędne. W rzeczywistości ważne jest to, kto podejmuje decyzje a nie to, czy czyni to na podstawie własnych kalkulacji czy też podpowiedzi usłużnych doradców. Pozostaje natomiast pytanie dlaczego Kaczyński zdecydował się na zastosowanie wariantu, który z góry skazany był na niepowodzenie. Motywacje mogły być różnorakie. Na przykład natury psychicznej: wykorzystanie okazji do ostentacyjnego na oczach całej Unii a nawet całego świata dokopania swojemu wrogowi nr 1 ewentualnie rozciągnięcie polityki konfliktowania PiS z kimkolwiek tylko można poza granice kraju. Z kolei tzw. motywacja patriotyczna nakazywałaby chęć pokazania niezależności, determinacji i siły pseudopotęgi Polski wobec Unii ulegającej we wszystkim Niemcom, wpisując się tym samym w martyrologiczny mit dumnej, oblężonej twierdzy. Taka też była narracja skierowana do tzw. żelaznego i bezkrytycznego elektoratu PiS.

Jest również inny, bardzo prawdopodobny wariant o którym publicznie wspomniał jeden z PiS-owców. Chodziło o przetestowanie poparcia dla Polski wśród państw członkowskich Unii Europejskiej a wybór pomiędzy Donaldem Tuskiem a kontrkandydatem rządowym stanowił tu niepowtarzalną okazję. Poparcia faktycznego a nie werbalnego wyrażanego w dyplomatycznych rozmowach za zamkniętymi drzwiami. Jak widzieliśmy, efekt tego zabiegu był dla polskiego rządu druzgocący. Warszawa została całkowicie osamotniona, co może, ale bynajmniej nie musi, dać rządzącym do myślenia. W tym przypadku strategom z ulicy Nowogrodzkiej zaszkodziła nieznajomość nieformalnego trybu funkcjonowania UE. W Unii panuje bowiem niepisana zasada jednomyślności. Żadne państwo nie zaryzykuje przeciwstawienia się większości, gdyż naraziłoby się na zarzuty rozbijania unijnej jedności, która stała się już niemal dogmatem. Widać to chociażby na przykładzie sankcji wobec Rosji. Nawet państwa otwarcie krytykujące sankcje, jak Cypr czy Słowacja zgodnie głosowały za ich wprowadzeniem i ich kolejnymi przedłużeniami. Tym bardziej nikt nie miał ochoty się wychylić popierając z góry przegranego kandydata, choć po cichu może sympatyzować z polskim rządem.

Do wyjaśnienia pozostaje jeszcze kwestia motywacji decyzji Jacka Saryusza-Wolskiego, który był świadomy tego, że idzie na odstrzał. Jego argumentacja prezentowana na Twitterze, iż kandydował, aby w reytanowskim geście „zaprotestować przeciw oszczerczym, zniesławiającym i uwłaczającym oskarżeniom polskiej demokracji” wydaje się być mało przekonywująca. Osobiście poznałem przelotnie Saryusza-Wolskiego przed laty, kiedy nie był jeszcze Saryuszem i nazywał się Jacek Wolski. Zrobił na mnie wrażenie człowieka ambitnego, co samo w sobie nie jest jeszcze żadną przywarą. Ludzie, którzy go lepiej poznali zwracają uwagę na jego egocentryzm. Mając takie cechy charakterologiczne Saryusz-Wolski zapewne zdawał sobie sprawę z tego, że osobisty udział w tym spektaklu spowoduje, iż stanie się on osobą znaną nie tylko w Europarlamencie, ale wręcz na całym świecie. Gdyby nie to, to przy sprzyjających pisowskich układach mógłby co najwyżej załapać się na kolejną kadencję w PE. Nadal znany byłby tylko swoim kolegom-europosłom, zapraszającym go do telewizyjnych audycji komentatorom i stosunkowo nielicznej grupie telewidzów audycje te oglądających i to tylko do końca kadencji. A tak przejdzie do historii.

Bolesław K. Jaszczuk


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


25 listopada:

1917 - W Rosji Radzieckiej odbyły się wolne wybory parlamentarne. Eserowcy uzyskali 410, a bolszewicy 175 miejsc na 707.

1947 - USA: Ogłoszono pierwszą czarną listę amerykańskich artystów filmowych podejrzanych o sympatie komunistyczne.

1968 - Zmarł Upton Sinclair, amerykański pisarz o sympatiach socjalistycznych; autor m.in. wstrząsającej powieści "The Jungle" (w Polsce wydanej pt. "Grzęzawisko").

1998 - Brytyjscy lordowie-sędziowie stosunkiem głosów 3:2 uznali, że Pinochetowi nie przysługuje immunitet, wobec czego może być aresztowany i przekazany hiszpańskiemu wymiarowi sprawiedliwości.

2009 - José Mujica zwyciężył w II turze wyborów prezydenckich w Urugwaju.

2016 - W Hawanie zmarł Fidel Castro, przywódca rewolucji kubańskiej.


?
Lewica.pl na Facebooku