Grzegorz Andrzejczyk-Bruno: Przemoc nie ma płci
[2018-04-18 16:33:49]
Hans Christian Andersen, Nowe szaty cesarza Od około roku zagłębiam się w temat przemocy, w tym przemocy wobec kobiet, obecny w polskich publikatorach, głównie centrowej i lewej strony sceny politycznej; dyskutuję, staram się zrozumieć różne punkty widzenia w tej sprawie. Poniższy tekst jest spojrzeniem na sprawę oczami mężczyzny, jednego z kilkunastu milionów żyjących w Polsce. Nie występującego w tym wypadku ani w roli badacza zjawiska społecznego, ani terapeuty, nie roszczącego sobie też prawa do wypowiadania się w imieniu wszystkich ludzi, czy mężczyzn. Tekst jest momentami emocjonalny, dodatkowo pojawią się w nim różne, nieprzychylne mi określenia, którymi bywałem „dekorowany” w dyskusjach (są autentyczne, pominąłem jedynie wulgaryzmy). Zamieszczam je celowo, by pokazać to, co było moim udziałem. Temat przemocy jest bardzo szeroki, lecz ostatnio medialnie został zdominowany przez „przemoc wobec kobiet”. Stąd i ta, siłą rzeczy, zdominowała prowadzone przeze mnie dyskusje, a w efekcie przyczyniła się do powstania poniższego tekstu. Minął rok – Ziemia znów okrążyła Słońce - w życiu Szowinisty, Seksisty (według niektórych kobiet, określających się jako feministki), Maczystowskiego Samca i Chama (jak twierdziły w dyskusjach inne, a ponieważ są kobietami, to miały rację) nic specjalnie się nie zmieniło. Nie skorzystał z rady i nie wykastrował się (co podpowiadała mu w czasie publicznej dyskusji inna kobieta), nie kupił też elektrycznej obroży, kagańca, kolczatki i smyczy, by kobiety mogły go tresować (kontynuując porady). Wciąż twierdzi, tak jak twierdził w dyskusjach ze wspomnianymi kobietami, że przemoc nie ma płci, a wspólnym wrogiem kobiet i mężczyzn jest przemoc, a nie z natury zły, naznaczony „grzechem pierworodnym bycia mężczyzną” człowiek z penisem. Przemoc, której ofiarami są kobiety, dzieci i mężczyźni, której sprawczyniami, sprawcami są kobiety, dzieci i mężczyźni. Akcja #metoo i dyskusje, w jakich brałem udział, „uświadomiły mi” dodatkowo resztę mojej nędznej ludzkiej (? - nie wiem czy mam prawo tak o sobie pisać – człowiek) kondycji, a m.in. i to: 1. Drogie Znajome i Znajomi, którym wydaje się, że mnie znają. Nie dajcie się zwieść pozorom, mojej powierzchowności poczciwca, naiwniaka, idealisty. Za tą fasadą czai się mizogin, molestator i jeśli nawet nie faktyczny, to potencjalny gwałciciel. Bo jestem mężczyzną. 2. Seksizm i agresja słowna, z jaką spotkałem się ze strony kobiet w czasie dyskusji na temat przemocy, okazuje się być jedynie czymś, czemu sam sobie jestem winien, bo wchodziłem tam, gdzie mężczyzna bez „za krótkiej nawet spódniczki” wchodzić nie powinien – miejsca, gdzie publikują kobiety. Dowiedziałam się również, że przemoc kobiet – jeśli dokładnie i gruntownie ją przeanalizować, jest usprawiedliwiona – bo była obroną przed agresją mężczyzn. 3. Dowiedziałem się, że wychowywanie przez przemocowe matki jest bez znaczenia, bo jak mężczyzna dorośnie, to sam może porzucić drogę przemocy – to łatwe, jeśli naprawdę się chce. Zresztą, w przeciwieństwie do kobiet, mężczyźni są agresywni z natury – czego dowodem są statystyki policyjne. Dzieci doświadczają agresji tylko ze strony agresywnych mężczyzn: w domu, szkole, pracy, w życiu. Trafiają się sporadycznie agresywne kobiety, ale to promil i – przypominam – obrona przed agresją mężczyzn! 4. Dowiedziałem się, że mężczyzn nie można zgwałcić i nie padają oni ofiarami przemocy seksualnej czy molestowania ze strony kobiet. To są najczęściej ich konfabulacje, bo o ile wiadomo już, że prostytutkę można zgwałcić, to mężczyzny nie. 5. Dowiedziałem się, że postulując „solidarność mózgów wobec przemocy” (mózgów, bo te w przeciwieństwie do macic, jajników, jąder i penisów mają wszyscy ludzie), jestem zakompleksionym samcem, z przerośniętym ego, którego nie chce żadna kobieta (czy nawet gej; tak, tak), nienawidzę kobiet, zapewne jestem słabo obdarzony przez naturę (mały penis i jądra), a z całą pewnością nie jestem prawdziwym mężczyzną. To wielu facetów boli, stąd część kobiet posługuje się takimi „merytorycznymi” argumentami w dyskusjach. 6. Zostałem uświadomiony, że nie ma rzetelnych badań, że przemoc kobiet istnieje, również taka, którą stosują mężczyźni. A nawet jeśli są takie badania (a są), to są to badania np. amerykańskie (choć nie tylko), których nie można przekładać na warunki polskie. Zachęcam do własnych poszukiwań w tym zakresie – najnowszych badań naukowych, wyniki takich poszukiwań są zaskakujące. Choć i niebezpieczne – można utracić niezachwianą wiarę w świętość kobiet. Ostrzegam, bo zmieniło to i moje postrzeganie tematu, straciłem „łaskę wiary”. Zostałem „równościowym ateistą”. 7. W dyskusjach dowiedziałem się, że tzw. przemoc, agresja emocjonalna i/lub słowna jest trudna do zdefiniowania i mimo, że według „nierzetelnych badań” – czyli takich, które ukazują, że sprawczyniami m.in. i takiej przemocy są często kobiety, to nie należy ich brać pod uwagę. Przemilczę już np. policzkowanie. Bo wiadomo przecież (dogmat), że przemoc ma męską twarz; poza wyjątkami, które i tak potwierdzają tę regułę. 8. Okazało się, że część moich znajomych, przyjaciół płci obu uważa, że nie powinienem zajmować się tematem przemocy kobiet. Bo to jedynie „wióry z rąbania patriarchatu”, walki o równość i konieczna ofiara na stosie historii. A jak wiadomo, „gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą”. Część martwi się o moje zdrowie psychiczne, część uważa, że zachowuję się jak rozemocjonowany chłopczyk – to też częste określenie, jakim „obdarowywały” mnie m.in. adwersarki. Oczywiście pozytywnie (troska, czułość?), ponieważ kobiety – już tylko z tego powodu, bycia nimi – są przecież wolne od agresji. Pełne szacunku i miłości, chciałoby się napisać, ale to już zostanie odebrane jako słowne molestowanie, czy wręcz nagabywanie adwersarek do seksu (nie, to ironia z mojej strony, strach i smutek, podobnie jak „czarujący uśmiech” – gdy ktoś kogoś uporczywie wyśmiewa). Zatem jeśli jesteś mężczyzną, „zaciśnij zęby” i znoś to dzielnie dla kobiet, bo dzieją się sprawy epokowe. Realizuje się równość! Upada Patriarchat! 9. Dowiedziałem się również, że zwracanie uwagi na konstytucyjną zasadę domniemania niewinności jest opowiadaniem się po stronie agresorów i gwałcicieli. Jeśli kobieta mówi, że jest ofiarą, to jest, bo tak pokazują statystyki policyjne i badania. Zatem jest niewielkie prawdopodobieństwo skazania kogoś niewinnego, nawet bez sądu, czy prawa do obrony. Ostatnio coraz częściej to słychać, że jakieś „specyficzne prawo” stoi ponad obowiązującym w Rzeczpospolitej Polskiej prawem i przez to to drugie nie obowiązuje wyznawczyń tego pierwszego. 10. Efekt tego jest taki, może i najmniejszy z efektów minionego roku, że przestałem określać się jako feminista. Dlaczego? Bo w moim odczuciu słowo to zostało zawłaszczone przez radykalizm, fanatyzm, podobnie jak m.in. słowa: „patriota/patriotka”, „ekolog/ekolożka”. Usłyszałem natychmiast – widocznie nigdy nim nie byłeś (feministą). Cenię równość, ta mi wystarczy, by równościowo traktować ludzi (kobiety i mężczyzn). Przemoc nie ma płci, choć jakie ma to znaczenie dla wierzących, że ją posiada – „wiara czyni (w głowach ludzi) cuda”. Obok hasła „cywilizacja śmierci”, powstaje inne – „przemoc jest mężczyzną” – obydwa według mnie niespójne i ideologicznie natrętne. Jestem przerażony tym, jak potrzebny szczególnie kiedyś feminizm niektórymi swoimi nurtami wkracza w coś, co przypomina sektę religijną ze swoim językiem, nierzadko wrogim i agresywnym, ze swoimi „paradygmatami” – ideologicznymi wierzeniami, byciem mężczyzną – jako grzechem pierworodnym”, linczowaniem w dyskusjach inaczej myślących. Uważam, że zajmowanie się przemocą jedynie wobec kobiet to błąd, to nie najlepiej wykorzystany czas, ludzka energia, zaangażowanie, idealizm i środki finansowe. Finanse, temat drażliwy, bo choćby narzędzie walki politycznej, kontroli społeczeństwa, promowania określonych poglądów, postaw i ideologii. I nie chodzi mi o to, by pozbawiać NGO-sy zajmujące się prawami kobiet dofinansowania. Nie chodzi mi nawet o to, by zakładać nowe, zajmujące się wybiórczo: przemocą wobec dzieci, czy mężczyzn (takich NGO-sów jest mało) - żyjemy w kraju, gdzie większą wagę przykłada się do opieki nad zwierzętami, niż mężczyznami (to ciekawe, ile organizacji zajmuje się jedną, a ile drugą tematyką). Chcę być dobrze zrozumiany – zwierzęta wymagają opieki, pomocy i ochrony prawnej. Z przemocy wobec mężczyzn można żartować, drwić, a wielu ludzi ciągle to bawi (mnie już nie). Myślę tu choćby o odcinku programu „Przy kawie o sprawie” Krytyki Politycznej, zatytułowanym „Czy należy bić mężczyzn?” (interesujące są komentarze na facebookowym fanpage’u KP, polecam lekturę). Myślę, że identyczny program dotyczący dzieci czy zwierząt wywołałby falę krytyki – przyłączyłbym się do niej. To nas różni w odbiorze, a może i wrażliwości. Uważam, że należy zajmować się wszystkimi ofiarami przemocy: dziećmi, kobietami i mężczyznami. Dlaczego? Choćby dlatego, że nie są to jakieś odrębne plemiona, żyjące w oderwaniu od siebie, w różnych rezerwatach, a ludzie – żywe osoby, części tego samego społeczeństwa. Społeczeństwa, które ja przynajmniej widzę jako zespolone (przez solidarność, czy mówiąc inaczej siostrzeństwo/braterstwo), a nie podzielone na „kasty płciowe” o różnych prawach, w tym do opieki. I tu powtórzę to, co napisałem na koniec jednej z dyskusji na ten temat: Cel jest szczytny – rozprawa z przemocą – nie neguję tego, a popieram! Podobnie jak wiem, że kobiety są ofiarami przemocy, są nimi! Bardzo im współczuję, uważam to za straszne. Mam nadzieję, że jest to czytelne. Mam jednak zastrzeżenia do sposobu przeprowadzania takiej i podobnych kampanii: zajmowania się jedynie przemocą wobec kobiet oraz generalizacją medialnego przekazu, czym skutecznie udało się dokonać swoistej personalizacji przemocy jako heteroseksualnego mężczyzny. Zgodnie z powszechną opinią przemoc ma płeć – ofiarami są kobiety i dzieci, a sprawcami są mężczyźni. Doświadczam tego m.in. i ja sam w dyskusjach, czytając teksty, oglądając postery akcji. Oswobodzone emocje (m.in. ofiar, w tym wypadku kobiet), zostały za sprawą kampanii #metoo skierowane na mężczyzn, mężczyzn jako takich. Czy nie powinny być skierowane przeciw przemocy? Czym różni się to od generalizującego obwiniania emigrantów, osób innej religii lub jej braku, narodowości, rasy? W tym wypadku płci! W czasie dyskusji wielokrotnie byłem dla adwersarek „ciapatym”, a przecież nie jest moją zasługą ani winą, że urodziłem się mężczyzną. Cenę za to zapłacimy i już płacimy my wszyscy – choćby utratą sojuszników wśród części kobiet i mężczyzn, czy to wolnych od przemocy, czy też tych będących jej ofiarami. A są przecież i osoby, które są zarówno sprawcami jak i ofiarami przemocy – to często nie jest zero jedynkowe. A dalej byłych sprawców, sprawczyń. Jest silna zachęta do słuchania (kobiet) i milczenia, tak to część komunikacji, bardzo ważna. Ważne są jednak również i komunikaty – co i jak się mówi. Dalej przemyślane działania. Bo dlaczego nie pomagać i sprawczyniom/sprawcom przejść na stronę bez przemocy? - za to również w dyskusjach byłem „linczowany”. I tu zapewniam, że pamiętam o ofiarach. Generalnie pomagam ludziom, kiedy tylko mogę, kiedy stać mnie na taką pomoc. W tej jednak akcji („zwalczanie przemocy wobec kobiet”) nie mogę wziąć udziału, bo według mnie przyniesie niewielkie korzyści, ale i duże szkody. Mimo że współczuję wszystkim ofiarom przemocy i trzymam kciuki za osoby – które z niej wychodzą jako sprawczynie i sprawcy – za ludzi. Forsuje się tezę, że winę za tę sytuację – za przemoc – ponosi patriarchat. Mam tu jednak duże wątpliwości, według mnie nie tu lub nie tylko tu leży przyczyna. Ktoś inny powie – winny jest grzech pierworodny, ktoś inny – agresja naszego gatunku, kapitalizm, układ gwiazd itd. Moim zdaniem, szkoda na to obecnie czasu, bo nie zawsze trzeba szukać przyczyn, by uporać się z jakimś problemem, czasem wystarczy szukać rozwiązań – działań (bo to one zmieniają świat, teraz!). I myślę też, że wielu ludzi interesują dużo bardziej rozwiązania (już teraz, ich konkretnej sytuacji). Interesują dużo bardziej niż patriarchat czy ginące w mrokach historii przyczyny, będące dziś już najczęściej hipotezami. W dodatku zwykle nieweryfikowalnymi – bo czy to pierwszy uderzył prehistoryczną kobietę prehistoryczny mężczyzna, czy odwrotnie? Czy pierwszą ofiarą był dorosły, czy dziecko, czy sprawcą była matka, czy ojciec, brat czy siostra, obca czy obcy? Traci się czas na spory ideologiczne, akademickie, zastępując nimi działanie, usypiając wrażliwość na krzywdę ludzi. Antagonizuje się płci wobec siebie. Pytam się: po co? Jestem przekonany, że tym, co łączy wiele osób (nie wszystkie) o różnych poglądach, jest przekonanie, że wspólnym wrogiem jest przemoc, a ta spotyka: dzieci, kobiety, mężczyzn. Spotyka je ze strony: dzieci, kobiet, mężczyzn. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Nauka o religiach winna łączyć a nie dzielić
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
25 listopada:
1917 - W Rosji Radzieckiej odbyły się wolne wybory parlamentarne. Eserowcy uzyskali 410, a bolszewicy 175 miejsc na 707.
1947 - USA: Ogłoszono pierwszą czarną listę amerykańskich artystów filmowych podejrzanych o sympatie komunistyczne.
1968 - Zmarł Upton Sinclair, amerykański pisarz o sympatiach socjalistycznych; autor m.in. wstrząsającej powieści "The Jungle" (w Polsce wydanej pt. "Grzęzawisko").
1998 - Brytyjscy lordowie-sędziowie stosunkiem głosów 3:2 uznali, że Pinochetowi nie przysługuje immunitet, wobec czego może być aresztowany i przekazany hiszpańskiemu wymiarowi sprawiedliwości.
2009 - José Mujica zwyciężył w II turze wyborów prezydenckich w Urugwaju.
2016 - W Hawanie zmarł Fidel Castro, przywódca rewolucji kubańskiej.
?