W expose nie było nic o biednych pracujących, o niskich płacach, o omijaniu na masową skalę płacy minimalnej, o niskich płacach w sferze budżetowej i samorządowej.
W wystąpieniu szefa rządu nie pojawiło się ani jedno zdanie o patologiach w spółkach skarbu państwa, o kolesiostwie, nepotyzmie, zatrudnianiu na kierowniczych stanowiskach ludzi partii i zwalnianiu wysokiej klasy ekspertów.
Szefa rządu nie zainteresowała rola związków zawodowych, którym nie poświęcił ani jednego zdania. Nie było nic o ich lekceważeniu i zastraszaniu, o mobbingu działaczy związkowych. Znacznie więcej było o prawach i interesach przedsiębiorców, szczególnie tych drobnych, u których nie ma żadnych organizacji związkowych.
Morawiecki nie zainteresował się nierównościami płacowymi w obrębie zakładu pracy, branży i całej gospodarki, a zapowiedzi zmian w systemie podatkowym dotyczyły jedynie kolejnych ulg i zwolnień dla firm. Nie było też nic o potrzebie solidarności w systemie emerytalnym, a jedynie konieczność zabezpieczenia i wzmocnienia jego komercyjnego filaru.
Mateusz Morawiecki nie mówił nic o tworzeniu nowych miejsc pracy, nie przedstawił żadnej strategii rozwoju poszczególnych branż, nie zaproponował wzrostu wydatków na sektory rynku pracy związane z edukacją, opieką zdrowotną czy opieką.
Kluczowym słowem w expose Mateusza Morawieckiego było pojęcie „normalności”. Najwyraźniej „normalność” dla PiS-owskiej władzy nie obejmuje troski o prawa pracownicze.
Tekst pochodzi z portalu Strajk.eu
32142