Przemysław Wielgosz: Zbawienny dług

[2020-09-11 10:31:09]

Kryzys, jaki kryzys? Słychać z różnych stron echo słynnych słów Leszka Balcerowicza wypowiedzianych jesienią 2008 r., gdy walił się globalny system finansowy. Teraz jednak sytuacja jest inna. O ile Balcerowicz boleśnie się mylił (jak niemal zawsze, kiedy zabiera głos), o tyle dziś wskaźniki opisujące kondycję ekonomiczną Polski raczej nie potwierdzają tezy o gwałtownym spadku – bezrobocie znacząco nie wzrosło, podobnie jak liczba bankructw i spadek dynamiki PKB.

Mamy tu do czynienia z dwoma efektami. Pierwszy polega na tym, że obserwowane spadki są znacząco mniejsze niż zapowiadano. Apokaliptyczne wizje z marca i kwietnia nie sprawdziły się jak dotąd, a zatem pojawia się pokusa, by odetchnąć z ulgą uznając, że wszystko skończyło się na strachu. Tymczasem kryzys oczywiście trwa, ale – znowu jak dotąd – okazał się o wiele mniejszy niż oczekiwano jeszcze pięć miesięcy temu. I tutaj dochodzimy do drugiego efektu łagodzącego jego obraz. Jeżeli bowiem pandemia nie zdruzgotała gospodarki, to stało się tak tylko i wyłącznie za sprawą rządowych interwencji, zaangażowania ogromnych środków finansowych w ratowanie przedsiębiorstw, a w niektórych krajach także miejsc pracy. Jak dotąd wydano na to setki miliardów dolarów i strumień ten wciąż płynie, czego dowodem przyjęty w lipcu unijny pakiet pomocowy na sumę 750 mld euro.

O wielu programach pomocowych, można oczywiście powiedzieć, że to za mało i za późno. W przypadku polskich tarcz antykryzysowych dodatkowo, że były chaotyczne, pisane na kolanie, różne ich postanowienia wzajemnie się wykluczały i generalnie, że spychają koszty kryzysu na barki pracowników. Ale gdyby tych działań w ogóle nie podjęto Europa byłoby dziś jedną wielką Grecją z 2012 r. (jeśli chodzi o skalę społecznej katastrofy, bo natura ówczesnego kryzysu była przecież inna).

Ekonomiści od dawna już przekonują, że ekonomiczne skutki pandemii odczujemy na dobre dopiero po jej ustąpieniu. Najistotniejsze jest dziś zatem, żeby nie zawieszać działań antykryzysowych tylko dlatego, że liczba zachorowań zacznie wreszcie spadać, albo dojdzie do szybkiego wynalezienia szczepionki. To byłby najgorszy scenariusz obejmujący gigantyczną recesję, bezrobocie, pauperyzację klas pracujących, połączone z inflacją cenową i wzrostem nierówności. By ich uniknąć rządy i instytucje międzynarodowe powinny po pandemii jeszcze mocniej wesprzeć gospodarki niż podczas jej trwania.

W tym kontekście nie ma się co dziwić pomysłowi porzucenia konstytucyjnych limitów zadłużenia i deficytu budżetowego. Biorąc pod uwagę, że limity te ustalono zupełnie arbitralnie i nie mają one żadnego poważnego uzasadnienia ekonomicznego (niech ktoś wyjaśni dlaczego ma to być 3% deficytu budżetowego i 60% długu publicznego, a nie np. 2% i 49% lub 6% i 75%?), można raczej zapytać dlaczego dopiero teraz kwestia ta powoli przenika do głównego nurtu debaty ekonomicznej w Polsce.

Dlatego cieszy, że dziś o konieczności zniesienia lub podniesienia limitów mówią zarówno lewicowi ekonomiści jak i rządowy Polski Instytut Ekonomiczny [1]. Jedni i drudzy przekonują, żeby nie bać się długu publicznego, bo jest on normalnym sposobem finansowania w gospodarce kapitalistycznej, państwo może go kontrolować, a pobudzony deficytem wzrost najskuteczniej przyczynia się do spadku zadłużenia [2].

Strach przed długiem publicznym podsycany przez rzeczników neoliberalizmu stanowi skądinąd rodzaj zasłony dymnej mającej ukryć znacznie groźniejsze zjawisko. Prawda jest przecież taka, że neoliberalne państwa od dekad nieustannie dotują prywatny biznes. Prezenty fiskalne (niski PI T dla bogatych i CI T, zwolnienia dla inwestorów), zamówienia rządowe, prywatyzacje zasobów i sektora usług i ubezpieczeń publicznych, uspołecznianie strat w ramach partnerstw publiczno-prywatnych, a także tych wynikających z dewastacji środowiska naturalnego przekładają się na grube biliony dolarów i euro wypłacone prywatnemu kapitałowi w minionych trzech dekadach. Tak to działa zarówno w krajach OEC D jak i poza tym ekskluzywnym klubem. Kryzys pandemiczny, podobnie zresztą jak kryzys lat 2007-2015 i każdy poprzedni, wymusił zwiększenie państwowego wsparcia dla gospodarek, czyniąc je widocznym gołym okiem, ale w żadnym razie sytuacja ta nie jest czymś nowym.

Ciekawe skądinąd, że ci sami eksperci, którzy podnoszą larum z powodu długu publicznego nie kłopoczą się prezentami dla kapitału, choć to przecież one przyczyniają się do wzrostu zadłużenia państw. Skąd ta schizofrenia? Stąd, że przeszkadza im nie sam deficyt, ale to co miałby sfinansować. Wsparcie dla korporacji farmaceutycznych jest OK, ale już nie dla publicznych szpitali, prezenty dla rad nadzorczych zwalniających pracowników, by wypłacić sobie wyższe dywidendy są dobre, ale broń boże nie wolno podnosić płacy minimalnej itd. itp.

W obecnej sytuacji możemy się spodziewać, że larum będzie jeszcze głośniejsze. Stawką będzie bowiem nie tylko podniesienie limitów długu, ale przede wszystkim zasadnicze odwrócenie strumieni publicznych pieniędzy. Zamiast robić z nich prezenty dla kapitału, który jak uczy doświadczenie potrafi albo je przejadać, albo używać ich do spekulacji finansowych, kryzys wymusza dziś wsparcie dla pracowników, sektora usług publicznych i dóbr wspólnych (jak np. zdrowie). Tam gdzie, jak pokazały wydarzenia ostatnich miesięcy, bije nie tylko serce gospodarki, ale także społeczeństwa w ogóle.

Przemysław Wielgosz



[1] Patrz: „Dług dla regeneracji. Apel o zniesienie limitu zadłużenia w Konstytucji RP [LIST OTWARTY]”, Pospolita, 2 lipca 2020, http://pospolita.eu/dlugdlaregeneracji/, oraz Jakub Sawulski, „Wychodząc z kryzysu, zaakceptujmy wyższy dług”, Dziennik Gazeta Prawna, 1 lipca 2020.

[2] Istotne byłoby też podniesienie podatków dla najbogatszych.


Tekst pochodzi z dwumiesięcznika "Le Monde diploamtique - edycja polska"



drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku