Harold Pinter w polskim sosie
2008-12-25 20:42:25
czyli relacja z promocji dzieł Noblisty, spisana w formie jednoaktówki przez Katarzynę Szumlewicz i przypomniana w związku ze smutną okazją niedawnej śmierci Pintera.

Osoby: Lewicowa Krytyczka Sztuki, Tłumacz, Redaktor Pisma Teatralnego, Dziennikarz, Dziennikarka, Aktor, Mężczyzna z Sali.

Aktor odczytuje przemówienie Noblowskie Harolda Pintera, gdzie artysta wspomina o między innymi o mordach dokonanych przez Augusto Pinocheta w Chile, zbrodniach USA w Nikaragui oraz torturach w Guantanamo i twierdzi, że sztuka nie powinna milczeć o przejawach barbarzyństwa.

Dziennikarka:
- Nie lubię Pintera, nigdy nie lubiłam. Nie lubię go politycznie i artystycznie. Uważam, że powinien był wcześniej umrzeć.

Lewicowa krytyczka:
- A czy mogłaby pani przytoczyć jakieś argumenty na to nielubienie? (Głosy poparcia z sali).

Dziennikarka:
- Politycznie to nie trzeba tłumaczyć, a stylistycznie, no cóż, nie odpowiada mi po prostu i go nie czytam.

Dziennikarz:
- Jako dramaturg zapowiadał się dobrze, ale polityka go zgubiła.

Redaktor pisma:
- Ja bym go bronił. Wprawdzie przemówienie Noblowskie jest nieodpowiedzialne i grafomańskie, ale Pinter to dobry człowiek, który wpadł w rozpacz, ponieważ się wypalił twórczo i już nic nie ma do powiedzenia.

Tłumacz:
- Na jego usprawiedliwienie powiem, że spotkał się z Havlem, który nie spotykał się z byle kim. Także na kontrowersyjny protest przeciwko Pinochetowi można spojrzeć inaczej. Porównajmy go do buntu przeciwko stanowi wojennemu w Polsce, który oczywiście jak dzisiaj wiemy był wydarzeniem nieporównywalnym z niczym. Tak czy owak, ostatnie sztuki Pintera to politykierstwo bez wartości artystycznych.

Lewicowa krytyczka:
- Jeśli dobrze rozumiem, twierdzi pan, że Pintera legitymizować ma przyjaźń z Havlem, dramaturgiem o nikłych dokonaniach artystycznych, za to zasłużonym politycznie.

Redaktor pisma:
- Mam dość tej lewackiej propagandy!

Lewicowa krytyczka:
- To nie ja sugerowałam, że ktoś powinien był wcześniej umrzeć.

Dziennikarz:
- Pani odziera sztuki Pintera z zawartości metafizycznej i sprowadza je do socrealizmu! Przecież wszyscy tu mówimy, że jego krytyka władzy byłaby znośna, byłaby nawet całkiem niezła, gdyby była krytyką władzy jako takiej, a nie tak konkretnie określonej jak z czytanek socrealistycznych!

Lewicowa krytyczka usiłuje coś powiedzieć o metodzie twórczej Pintera, o tym, że nawiązuje on do wcześniejszej sztuki krytycznej, a także o złożoności i aktualności jego dzieł, w czym jest zakrzykiwana, zaś Dziennikarka obrażona wychodzi z sali. Przez chwilę Lewicowej krytyczce nikt nie przeszkadza, więc mówi:

- Szczególnie warta uwagi jest sztuka "Przyjęcie", gdzie eleganckie towarzystwo się dobrze bawi, ale nie można rozmawiać o młodym mężczyźnie zabitym przez nieokreślony reżim, wielbiący czystość i hierarchię. Wszędzie, gdzie knebluje się krytycyzm, sztuka ta jest aktualna.

Dziennikarz, Redaktor pisma i Tłumacz wdają się w dłuższą pogawędkę o tym, że Pintera jednak da się lubić jako artystę nawet z pozycji – jak mówią - "skrajnego antykomunizmu".

Lewicowa krytyczka:
- Czy naprawdę sądzą państwo, że Pintera trzeba legitymizować przed polskim antykomunizmem?

Dziennikarz:
- Ależ droga pani, dobra sztuka nigdy nie jest polityczna!

Lewicowa krytyczka:
- Przykłady wielkiej sztuki antyhitlerowskiej i antyfrankistowskiej zaprzeczają pańskiej opinii.

Dziennikarz i Redaktor pisma (chórem):
- A tam! Przestarzałe!

Lewicowa krytyczka:
- Już rozumiem. Sądzą państwo, że "Zniewolony umysł" Miłosza był dziełem propagandowym bez wartości artystycznych.

Dziennikarz:
- Ależ nie! Miłosz wcześniej dostrzegł był inny wymiar! Nadał swemu dziełu aurę metafizyczną! Jego krytyka wynikała ze znajomości porządku transcendentnego!

Redaktor pisma:
- Mówiąc nieco kolokwialnie, Pinter miał niezłe pomysły na skecze, ale kiepskie na przemówienia. W dodatku był źle poinformowany.

Młody mężczyzna z sali:
- Czy panowie uważają demaskacje Pintera na temat Pinocheta, Nikaragui i Guantanamo za nieprawdę albo przesadę?
Bez odzewu.

Aktor odczytuje kilka wierszy Noblisty. Lewicowa krytyczka odczytuje fragment z "Przyjęcia", gdzie zniecierpliwione towarzystwo ucisza w siostrę zabitego, która się o niego wciąż dopytuje.

Lewicowa krytyczka:
- Mam wrażenie, że to spotkanie jest przyjęciem, a zabitym, o którym nie można mówić, jest sam Pinter.

Kurtyna.



poprzedninastępny komentarze