Czarnacka: Świecki prorok i ponowoczesna bieda

[2007-03-04 23:32:57]

Najnowsza wydana po polsku książka Zygmunta Baumana pojawiła się w kontekście raczej nieoczekiwanym. Praca, konsumpcjonizm i nowi ubodzy ukazała się bowiem nakładem katolickiego Wydawnictwa WAM, na co dzień specjalizującego się raczej w pozycjach w rodzaju serii "Dokumenty soborów powszechnych", wydawcy periodyku "Życie duchowe". A przecież przesłanie dzieła Baumana idzie wyraźnie w poprzek postulatów proliberalnej encykliki "Laborem exercens", nie wspominając już o tym, że osoba autora budzi ostatnio spore wątpliwości w kręgach prawicowych. Tym większy należy się szacunek dla niezależności polskiego wydawcy.

Sam tekst wydaje się dużo starszy niż data wydania angielskiego - 2004 r. Brak w nim odniesień do publikacji wydanych po 1997 roku, a przede wszystkim do wydarzeń, które wzmocniły i uprawomocniły opisywany przez Baumana podział na "nas, ludzi normalnych" oraz klasy niebezpieczne (zob. rozdział "Bycie ubogim jest przestępstwem") - mam tu na myśli przede wszystkim wydarzenia z 11 września 2001 r. Ten brak wzmacnia argumentację - pokazuje, że charakterystyczna dla dzisiejszych społeczeństw zachodnich logika wykluczenia jest raczej przyczyną niż skutkiem zamachów. Jednocześnie jednak ją osłabia, sytuując w kontekście "dawnych dobrych czasów", nieodwołalnie odmiennym od uwarunkowań dzisiaj.

W dawnych, a nawet bardzo dawnych dobrych czasach - zauważa Bauman - pojawiło się zjawisko zwane państwem opiekuńczym, państwem dobrobytu lub, z
angielska, welfare state. Na mocy umowy powszechnej bogatsi zgadzali się w jego ramach wspomagać osoby mniej zamożne, utrzymywać najuboższych i finansować, tak się przynajmniej wydawało, walkę o równość i powszechną szczęśliwość. Co też ich mogło do tego skłonić? Nagły atak altruizmu? Rzetelne analizy historycznych źródeł pokazują, że działania te od altruizmu były jak najdalsze. Państwo opiekuńcze to logiczna konsekwencja sytuacji, w której najbardziej poszukiwanym zasobem naturalnym w każdym uprzemysłowionym kraju była siła robocza. Nakłonienie kogoś do podjęcia pracy wcale bowiem nie było takie proste w świecie, w którym najpierw religia nakazywała pokorę i poprzestawanie na małym, a potem, kiedy już religii zabrakło, nazbyt wyraźny widok różnic społecznych odbierał nadzieję na jakąkolwiek odmianę sytuacji. Aby praca mogła stać się wartością nadrzędną, aby mogła wykształcić się etyka pracy, trzeba było zastosować kij - co mogło skończyć się rewolucją, lub marchewkę - welfare state.

Tymczasem postęp techniczny nieubłaganie szedł do przodu. Praca rąk ludzkich, najbardziej kłopotliwy element procesu produkcji, stopniowo eliminowana była przez coraz doskonalsze systemy taśm produkcyjnych. Masowe redukcje zatrudnienia stanowiły otwartą kpinę z hierarchii wartości, na czele której stała duma z pozycji pracownika - producenta. Etyka pracy przestała się sprawdzać jako ideologia spajająca system społeczny, potrzeba było nowej ideologii i nowego rodzaju marchewek. Potrzeba było etyki konsumpcji.

"Nowi ubodzy" z tytułu książki to już nie po prostu bez-robotni, ci, którzy nie chcą pracować. Pracować pewnie by chcieli, ale podjęcie pracy nie jest już możliwe - po prostu na całym świecie kurczy się liczba etatów. Ich niedopasowanie do systemu nie jest już wynikiem "patologicznej niechęci do podjęcia pracy i zarabiania na siebie", ale niezdolności do uczestnictwa w wyścigu konsumentów. W świecie zwolnień, restrukturyzacji i "odnawiania wizerunku firm" przywiązanie do wykonywanego zajęcia byłoby szaleństwem - przywiązywać należy się do dóbr czasu wolnego: zakupów, wakacji, gadżetów-wyznaczników statusu. Jednak najuboższych nie stać nawet na to, ich czas wolny traci wartość. Ci, dla których samopotwierdzenie przez wydawanie pieniędzy jest nieosiągalne, samopotwierdzają się przez przemoc na ulicach.

Być może dałoby się temu zapobiec, gdyby tylko państwo nadal miało do zaoferowania sensowne alternatywy. Tymczasem jednak jakość powszechnie
dostępnych usług (służby zdrowia, edukacji itd.) systematycznie spada, boleśnie godząc także w prestiż tych, którzy z nich korzystają. W powszechnej opinii (najubożsi nie są najlepszymi wyborcami, więc ich zdanie się tu nie liczy) redystrybucja nie ma już społecznego sensu (zdegradowane usługi społeczne nie zapobiegną rewolucji). Podatki należy obniżać, tak by ci lepsi ludzie, którzy nadal nie wypadli z obiegu konsumentów, mogli wydawać pieniądze zgodnie z własnym widzimisię. Z roku na rok systematycznie odbywa się demontaż państwa opiekuńczego, a obywatele tylko się z tego cieszą.

Z rozpoznaniem tym nie sposób dyskutować. Dobrze byłoby jednak mieć jakiś pomysł na to, co dalej. Zygmunt Bauman przywołuje idee kontrowersyjnego
ekonomisty Clausa Offego, który w obliczu przemian związanych z technologicznym postępem postuluje oderwanie idei uprawnienia do utrzymywania [się] od zdolności zarabiania, a idei pracy od rynku pracy. [1]

O ile jednak Offe utrzymuje, że takie postawienie sprawy może stanowić raczej wyraz konserwatyzmu, o tyle dla Baumana doprowadzenie do czegoś
takiego wymagałoby raczej powszechnej rewolucji - być może bezkrwawej, ale bardzo daleko idącej. W zakończeniu książki cytuje C. Castoriadisa, który, zapytany, czy chce zmieniać ludzkość, odpowiedział: "Nie, chcę żeby ludzkość (sama) się zmieniła, tak to się stało już dwa lub trzy razy" (s. 210).

Tak jak w innych książkach Baumana, osią konstrukcyjną jest tu opozycja pomiędzy dwoma sposobami pojmowania bezpieczeństwa: security i safety. Security, czyli bezpieczeństwo społeczne, wynika z w miarę sprawiedliwej redystrybucji, która umożliwia i wzmacnia integrację społeczną i
międzyludzką solidarność. Safety natomiast, czyli bezpieczeństwo od zagrożenia, bazuje na poczuciu osamotnienia i powszechnej wrogości. Państwo
opiekuńcze miało promować security, państwo neoliberalne jest ekspertem od safety. Wpływa to na sposób traktowania biednych - w pierwszym ustroju ubogi powinien zostać nauczony solidarności poprzez wkluczenie do społeczeństwa. W tym drugim ubogi jest zagrożeniem i musi zostać jak najskuteczniej wykluczony - temu służy pojęcie underclass, pod-klasy społecznej, grupy znajdującej się nawet niżej w hierarchii niż proletariat - bo politycznie nieobecnej i nieznaczącej.

Bauman słusznie krytykuje to pojęcie, nie służące niczemu poza wkopywaniem zła pod kanapę, nie mające w zasadzie żadnej wartości poznawczej. Podstawowy jednak kłopot leży w tym, że nie proponuje niczego w zamian. Książka ta
wyjaśnia raczej pojęciowe czy ideologiczne mechanizmy, które kształtują nasze postrzeganie ubóstwa, niż przyczyny samego ubóstwa. To ostatnie
najczęściej definiuje się tu jako "dolne 20% społeczeństwa" - przeciwstawione 20% najbogatszych. Bauman sam wielokrotnie zapewnia o nieadekwatności wszelkich generalizacji, takich jak wspomniane już pojęcie "underclass" - ale nie wprowadza niczego nowego. Tym bardziej, że to, co wydawałoby się najbardziej istotne, czyli same mechanizmy popadania w biedę, traktuje po macoszemu.

Książka "Praca, konsumpcjonizm i nowi ubodzy" stanowi świetne rozpoznanie kondycji mentalności zachodniej na przełomie XX i XXI w. przy przyjęciu za punkt wyjścia kwestii ubóstwa. Ale, jak pisał Hegel w przedmowie do "Zasad filozofii prawa", "sowa Minerwy wylatuje dopiero z zapadającym zmierzchem" - tego rodzaju rozpoznania udaje nam się czynić zazwyczaj dopiero, kiedy czas
ich obowiązywania się kończy. Czy rzeczywiście, jak chciałby Bauman, "etyka fachowości", którą proponuje jako "trzecią drogę" obok etyki pracy i etyki konsumpcji, byłaby w stanie ocalić spójność społeczeństwa i ideę pracy jako wyznacznika człowieczeństwa? Czy słuszne jest określenie użyte przez tłumacza we wprowadzeniu - Zygmunt Bauman miałby wg Stanisława Obirka być "świeckim prorokiem"? Czy da się prorokować, spoglądając tylko w przeszłość?

Przypis:
[1] Cały wachlarz tego rodzaju postulatów, w tym propozycje Offego,
przedstawił także M. Husson w tekście "Koniec pracy i powszechny dochód", "Le Monde diplomatique - edycja polska", listopad 2006.

Zygmunt Bauman, "Praca, konsumpcjonizm i nowi ubodzy", tłum. St. Obirek, Wydawnictwo WAM, Kraków 2006. s. 212.

Agata Czarnacka



Recenzja ukazała się w "Le Monde Diplomatique - edycja polska"

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



1 Maja - demonstracja z okazji Święta Ludzi Pracy!
Warszawa, rondo de Gaulle'a
1 maja (środa), godz. 11.00
Przyjdź na Weekend Antykapitalizmu 2024 – 24-26 maja w Warszawie
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
24-26 maja
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca
Podpisz apel przeciwko wprowadzeniu klauzuli sumienia w aptekach
https://naszademokracja.pl/petitions/stop-bezprawnemu-ograniczaniu-dostepu-do-antykoncepcji-1

Więcej ogłoszeń...


3 maja:

1849 - W Dreźnie wybuchło powstanie pod wodzą Michaiła Bakunina.

1891 - W Krakowie urodził się związany z lewicą awangardowy poeta Tadeusz Peiper.

1921 - Urodził się Vasco dos Santos Gonçalves, premier Portugalii w latach 1974-1975 (po rewolucji goździków); przeprowadził upaństwowienie banków i towarzystw ubezpieczeniowych.

1936 - Front Ludowy wygrał wybory parlamentarne we Francji.

1969 - USA: Policja zatrzymała 12 tys. uczestników demonstracji przeciwko wojnie w Wietnamie.

1974 - Powstała centrolewicowa Portugalska Demokratyczna Partia Pracy (PTDP); pierwsza partią polityczną ustworzoną po Rewolucji Goździków.

2002 - Zmarła Barbara Castle, brytyjska polityczka Partii Pracy.


?
Lewica.pl na Facebooku