Czy mamy zatem do czynienia jedynie z szalonym pomysłem, stanowiącym jeszcze jeden dowód na to, że rząd Busha jest irracjonalny i niezbyt przebiegły? Niezupełnie. Jest w tym wszystkim pewne racjonalne jądro, które zresztą trudno ukryć. Zacznijmy od wyjaśnień rzekomo usprawiedliwiających całe przedsięwzięcie. Bush twierdzi, że Stany Zjednoczone chcą stworzyć system ochrony przed zagrożeniem nuklearnym ze strony państwa zła (czytaj: Iranu) wobec Europy, a ostatecznie nawet wobec Stanów Zjednoczonych.
Rosja twierdzi, że tzw. tarcza obronna jest w istocie wycelowana w nią i nie tylko się jej sprzeciwia, ale też zapowiada, że w odpowiedzi rozmieści pociski wycelowane w Europę. Rządom Czech i Polski ciężko się naprawdę przejmować zagrożeniem ze strony Iranu, ale wydaje się, że uważają, iż takie zagrożenie stwarza Rosja. Dlatego tak chętnie wspierają ten pomysł, zgadzając się niejako z Rosjanami, iż posunięcia te skierowane są rzeczywiście przeciwko nim. Faktycznie jest to również nieoficjalne stanowisko Niemiec, a prawdopodobnie podzielają je wszystkie pozostałe rządy zachodnioeuropejskie.
George W. Bush upiera się, że to wszystko nieprawda i że Rosjanie to przyjaciele, on sam zaś nie ma zamiaru im zagrażać. Uważa, że Czesi i Polacy nie muszą wybierać: albo Stany Zjednoczone albo Rosja, lecz mogą pozostawać w przyjaznych stosunkach z oboma krajami. Bush prawdopodobnie naprawdę w to wierzy, bo przecież ani on, ani neokonserwatyści nie palą się do tego, by robić sobie z Rosji kolejnego wroga XXI wieku. O co więc chodzi?
Donald Rumsfeld już dawno nam to wyjaśnił. Polityka obecnego rządu Stanów Zjednoczonych zmierza do wykorzystania tzw. nowej Europy w celu ograniczenia roli politycznej tzw. starej Europy - innymi słowy, chodzi o to, by wykorzystać rządy krajów wschodnioeuropejskich przeciwko rządom państw zachodniej Europy. Stany Zjednoczone, a zwłaszcza ekipa Busha, nie chce silnej Europy, która realizowałaby politykę odrębną od amerykańskiej. Można powiedzieć, że ta doktryna Rumsfelda jak dotąd odnosi sukcesy. Sens instalowania tarcz antyrakietowych w Europie Wschodniej sprowadza się do ochrony Stanów Zjednoczonych nie przed Iranem czy Rosją, ale przed Europą Zachodnią, co wyjaśnia negatywne reakcje podejście Niemiec na to przedsięwzięcia.
Okres dominacji radzieckiej w Europie Wschodniej stanowił niezwykle negatywne doświadczenie dla krajów satelickich, a także dla szeregu ówczesnych republik radzieckich, które dziś są niepodległymi państwami. Wszystkie doświadczają obecnie wstrząsu pourazowego. W każdym z tych krajów siły prawicowe wykorzystują dawny strach, by móc realizować swą wewnętrzną politykę. Siły te niekoniecznie obawiają się bezpośredniego ataku armii rosyjskiej, ani nawet presji politycznej Moskwy. Boją się raczej, że Europa ubije interes polityczny z Rosją, na którego kształt same nie będą mieć większego wpływu.
To też nie jest z ich strony całkiem nieracjonalne. W ciągu ostatnich kilku stuleci tego rodzaju układy zawierano kilkakrotnie, i obecnie znów jest to całkiem możliwe. Stąd kraje Europy Wschodniej głoszą swoją dozgonną miłość wobec Stanów Zjednoczonych (okazaną w tak wylewny sposób 11 czerwca podczas ośmiogodzinnej wizyty George`a W. Busha w Albanii). Cel tych promiennych zapewnień jest dwojaki: osłabić Europę Zachodnią oraz stworzyć sytuację, w której Stany Zjednoczone będą zmuszone poprzeć Europę Wschodnią. To klasyczna taktyka wiązania się słabszych państw z tymi silniejszymi krajami, które wydają się być sojusznikami ideologicznymi. Kuba i Wietnam stosowały ją wobec Związku Radzieckiego, zaś Korea Północna wobec Chin.
Taktyka ta często się sprawdza. Ma jednak ograniczenia. Jej pięta achillesowa tkwi w tym, iż jest zależna od tego, jak długo silniejsze państwo - w tym przypadku Stany Zjednoczone - ma potrzebę uczestniczenia w tej grze. Obecnie Stany Zjednoczone chętnie biorą w niej udział, jednak gdy wycofają się z Iraku i przebudują swoją globalną politykę uwzględniając zmniejszenie się własnego potencjału geopolitycznego, wspieranie rządów Polski czy Czech może okazać się mniej korzystne, a nawet zupełnie utracić znaczenie. Wówczas rządy wschodnioeuropejskie będą osamotnione i skazane na gospodarczą oraz wojskową zależność od tych samych mocarstw zachodnioeuropejskich, którymi dziś pogardzają, nawet wtedy - a może zwłaszcza wtedy - gdy nastąpi znaczne zbliżenie na linii Paryż-Berlin-Moskwa.
W krótkiej perspektywie utworzenie w Europie Wschodniej tarczy przeciwrakietowej służy więc interesom Stanów Zjednoczonych oraz interesom rządów krajów tego regionu. Jednak w dłuższej perspektywie wygląda na to, że państwa Europy Wschodniej mogą stawiać na konia, który ma małe szanse, aby ukończyć wyścig.
Immanuel Wallerstein
tłumaczenie: Macin Starnawski
Tekst pochodzi z lipcowego numeru polskiej edycji miesięcznika "Le Monde Diplomatique".
Copyright: Immanuel Wallerstein, dystrybucja: Agence Global. W kwestii praw i pozwoleń, w tym praw do tłumaczenia i umieszczania na niekomercyjnych stronach proszę kontaktować się z: rights@agenceglobal.com, 1.336.686.9002 lub 1.336.286.6606. Przyznane pozwolenia obejmują prawo do ściągania plików, przekazywania ich drogą elektroniczną oraz przesyłania pocztą elektroniczną, pod warunkiem, że treść eseju pozostanie niezmieniona oraz umieszczenia niniejszej informacji na temat praw autorskich. Kontakt z autorem: immanuel.wallerstein@yale.edu