Ciszewski: Wyborczy cyrk

[2007-09-26 08:01:32]

Przedwyborcze przetasowania i gry personalne pokazują jak żenujacy jest poziom polskiej polityki. Nie chodzi w niej o starcie różnych wizji świata czy programów. Tak naprawdę wszystkim czołowym formacjom chodzi tylko o jedno - posady dla swoich ludzi. Rzekome różnice są tylko marketingowymi pozami mającymi zapewnić sukces.

Najgłośniejsze transfery przedwyborcze dotyczą oczywiście PO i PiS. Media zdecydowały bowiem że tym dwóm formacjom należy się hegemonia w polityce i ich najmniej nawet znaczącym działaniom poświęcają zdecydowaną większość uwagi. Tymczasem to właśnie przepływy polityków między tymi partiami pokazują jak małe są między nimi różnice. Grzmiący do niedawna w publicznych wypowiedziach na PO, poseł PiS Antoni Mężydło niemal z dnia na dzień nawrócił się na popieranie Platformy. Wystarczyło kilka dni oraz niemożność uzyskania dobrego "biorącego" miejsca na listach ugrupowania braci Kaczyńskich, aby pokonać rzekomą przepaść między "Polską solidarną", a neoliberalną. Mężydło w nagły sposób dostrzegł też autorytaryzm władz, twierdząc że CBA chciało zwerbować go na tajnego współpracownika. Jeśli poseł mówi prawdę, wystawia sobie jak najgorsze świadectwo. Okazuje się, że zamiast ujawnić całą sprawę zaraz po próbie werbunku oraz wówczas opuścić PiS, siedział cicho, zapewne licząc na zachowanie stołka.

Platforma zaskakuje również przedwyborczymi wypowiedziami swoich polityków. Niedawno jeszcze chwaliła "wojnę z terroryzmem". Dziś jej polityk Bronisław Komorowski zapowiada, że jeśli liberałowie dojdą do władzy wycofają wojska z Iraku oraz postarają się aby "misji" w Afganistanie "nadać bardziej pokojowy charakter". Oczywiście nie przeszkadza to w tym samym czasie Platformie umieścić na listach wyborczych Radka Sikorskiego, byłego Ministra Obrony Narodowej, uchodzącego za najbardziej chyba proamerykańskiego z polskich polityków. Warto pamiętać również, że ów kandydat PO swego czasu napisał dla jednego z amerykańskich think-tanków raport o polskiej armii, w którym opowiadał się za reformami mającymi umożliwić wykorzystanie poza granicami kraju nawet 10 tysięcy żołnierzy.

Równie "ideowe" są przedwyborcze działania PiS. Powołanie Nelly Rokity na doradcę prezydenta Lecha Kaczyńskiego ds. kobiet stoi w rażącej sprzeczności z deklaracjami o promowaniu fachowców. Przykład pani Rokity pokazuje że nawet osoba plotąca trzy po trzy i nie mająca żadnych konkretnych pomysłów może robić karierę tylko dzięki medialnemu nazwisku. Z wywiadów z nią nie można było się bowiem dowiedzieć nic ponad powtarzaną wciąż mantrę o chęci "promowania kobiet".

Przy okazji wspomnianej nominacji nie popisał się też Radek Sikorski. Dał się już poznać jako cham, naśmiewając się w niewybredny sposób z działaczy antywojennych. Teraz stwierdził że na miejscu Jana Marii Rokity zmieniłby w domu zamki i nie wpuścił takiej żony. Pokazuje to jakim bagnem są stosunki panujące między politykami oraz prawdziwą naturę wychwalanych przez większość mediów postaci.

Trzecia "poważna" formacja polityczna - LiD jest ze względu na swój skład zaprzeczeniem jakiejkolwiek ideowości. Lewicowe podobno SLD wraz z przystawkami, czyli SdPl i UP, zawarło sojusz z Partią Demokratyczną, ugrupowaniem reprezentującym biznes i elity. Powstała w ten sposób mieszanka musi być ciężkostrawna, a z lewicą nie ma, prócz nazwy, nic wspólnego. Trudno bowiem jednocześnie reprezentować interesy pracowników oraz Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan" mającej liczne powiązania z PD.

Dodatkową ciekawostką z punktu widzenia lewicy jest start z list tego porozumienia przewodniczącej Demokratycznej Partii Lewicy, Elżbiety Wasiak. Owa "socjalistka", która odeszła z SLD podobno z przyczyn ideowych dziś kandyduje z rekomendacji neoliberałów z PD. Widać, że na podszywaniu się pod ideową lewicę niektórzy chcą robić karierę polityczną, miejmy nadzieję że z miernym skutkiem.

LiD nie prowadzi oczywiście żadnych działań programowych. Jedyne spory, które rzeczywiście rozpalają jego przedstawicieli to przepychanki o miejsce na listach, takie jak te prowadzone w Warszawie za pośrednictwem młodzieżówek, przez SLD i SdPl.

Skoro trzy główne formacje to jedynie grupy technokratów, to może alternatywą są partie określające się jako antyestablishmentowe? Nic bardziej mylnego. Antyelitaryzm Samoobrony czy LPR to tylko pusta poza, czego dowodzą ich przedwyborcze działania.

Lider Samoobrony, Andrzej Lepper na użytek kampanii przypomniał sobie nagle, że jest lewicowcem, a jego ugrupowanie to jedyna prawdziwa lewica. Najdziwniejsze iż za deklaracją tą poszło zaproszenie do współpracy Leszka Millera, który właśnie odszedł z SLD. Millera można nazwać różnie, ale na pewno nie lewicowcem. Ten nawrócony na neoliberalizm "socjaldemokrata" jest jednym z głównych grabarzy lewicy oraz polityków odpowiedzialnych za skompromitowanie terminu "lewicowość" przez wycieranie sobie nim gęby.

Najdziwniejszej wolty dokonała jednak przed wyborami odchodząca na polityczny śmietnik LPR. Prawicowcy, pragnący uchodzić za obrońców osób poszkodowanych w toku transformacji zawarli sojusz z UPR. Jednym z kandydatów nowej koalicji został artysta kabaretowy Janusz Korwin-Mikke, który jeszcze niedawno uważał LPR za "socjalistów pobożnych". Obie partie łączy jedynie tylko lekko skrywana niechęć do demokracji i dążenie do zamordyzmu. Ich wspólny program można streścić - "nasze rozwiązania ekonomiczne - dyktatura i modlitwa".

Oczywiście oprócz wymienionych klik partyjnych, stanowiących nic więcej jak polityczne firmy, dla których najważniejsza jest reklama, w wyborach biorą udział też inne ugrupowania. Część z nich przedstawia pewne lewicowe pomysły, a nawet używa postępowej retoryki. Stwarza to wrażenie, że biorąc udział w wyborach mamy jednak jakąś prospołeczną, ideową alternatywę.

Problem w tym, że jak szczere nie byłyby intencje mniejszych komitetów, to nie mają one szans w starciu na warunkach dyktowanych przez główne partie. Mogą twierdzić, że zależy im nie tyle na zdobyciu mandatów, co na prezentacji swoich poglądów w ramach darmowego czasu w mediach. Co z tego, skoro dotarcie do zwykłych ludzi za pośrednictwem programów wyborczych jeszcze nigdy w Polsce sie nie udało. Lewicowe ugrupowania nie miały funduszy ani umiejętności aby uczynić swoje programy w mediach atrakcyjnymi. Efektem były zawsze gadające głowy prezentujące często słuszne postulaty ale w sposób raczej odpychający, a nie przekonujący. Sama ogladalność programów wyborczych od lat także jest znikoma. Na ich widownię składają się w dużej mierze ludzie już przekonani do któregoś z ugrupowań, więc o szerokiej kampanii społecznej nie może być mowy.
W efekcie nawet najbardziej ideowa lewica biorąc udział w tak przygotowanych pseudodemokratycznych wyborach nigdy nie uzyska znacznego poparcia, a jej występy będą skutkowały utrwaleniem przekonania jakoby radykalne hasła i symbole były także elementem wyścigu do stołków, prowadzonego nawet bez wcześniejszego budowania zaplecza czy pójścia w lud.

Zresztą nawet gdyby zdarzył się cud i kilku radykałów weszło do parlamentu, to nie mają oni szans aby być zauważonymi na scenie politycznej. Podzielą los małych kół skrajnej prawicy, które występowały w Sejmie, ale nikt poza garstką komentatorów nie pamiętał nawet ich nazw.

Dlatego w obecnych warunkach jedynym sensownym rozwiązaniem jest bojkot wyborów, które celowo przygotowano tak aby stanowiły jedynie mechanizm wymiany elit. Chodzi o jak największe obniżenie frekwencji przy jednoczesnym organizowaniu ruchów sprzeciwu, aby przyszłe władze wiedziały jak słaba jest ich legitymizacja. O tym jak groźna jest sytuacja w której frekwencja okazuje się bardzo niska świadczy między innymi ciągła propaganda kapitalistów, władz czy kościoła mówiących o "spełnianiu obywatelskiego obowiązku" przez pójście do urn. Tak na prawdę oddawanie głosu raz na kilka lat jest wręcz demobilizujące i groźne z punktu widzenia społecznej lewicy. Przyzwyczaja bowiem społeczeństwo do tego, że swój los powinno oddawać w ręce przedstawicieli należących do innego świata - świata polityki. Przedstawiciele ci nie są natomiast w żaden sposób kontrolowani ani odwoływalni przez wyborców. Za pieniądze podatników mogą do woli zmieniać swoje zdanie, wbrew temu co deklarowali w czasie kampanii. Wiara że stan ten może zmienić drogą reform proponowanych przez kilku lewicowców w parlamencie jest pozbawiona jakichkolwiek podstaw.

Zamiast udziału w tym cyrku lewica powinna zaproponować samoorganizację różnych grup społecznych, rozwijać ruch spółdzielczy czy związkowy, uczyć ludzi jak upominać sie o swoje prawa nie patrząc na zawodowych polityków. Dlatego najlepszym lewicowym hasłem na te wybory powinno być - Organizuj się, nie bądź bierny. Bojkotuj wybory!

Piotr Ciszewski


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



1 Maja - demonstracja z okazji Święta Ludzi Pracy!
Warszawa, rondo de Gaulle'a
1 maja (środa), godz. 11.00
Przyjdź na Weekend Antykapitalizmu 2024 – 24-26 maja w Warszawie
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
24-26 maja
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca
Podpisz apel przeciwko wprowadzeniu klauzuli sumienia w aptekach
https://naszademokracja.pl/petitions/stop-bezprawnemu-ograniczaniu-dostepu-do-antykoncepcji-1

Więcej ogłoszeń...


27 kwietnia:

1848 - Francja zniosła niewolnictwo.

1937 - W Rzymie zmarł Antonio Gramsci, włoski działacz robotniczy, teoretyk marksizmu, filozof.

1956 - Sejm PRL przyjął ustawę o warunkach przerywania ciąży, liberalizującą przepisy aborcyjne.

1959 - Liu Szao-tsi zastąpił Mao Tse-tunga na stanowisku Przewodniczącego ChRL.

1968 - Na mocy przyjętego w październiku Abortion Act w Wielkiej Brytanii przerywanie ciąży stało się legalne.

1972 - W Bukareszcie zmarł Kwame Nkrumah, postępowy polityk afrykański, premier i prezydent Ghany, działacz ruchu panafrykańskiego, 1963 jeden z inicjatorów OJA, obalony przez wojsko.

1994 - Zakończyły się pierwsze wielorasowe wybory parlamentarne w RPA, w których zwyciężył Afrykański Kongres Narodowy Nelsona Mandeli, uzyskując 62,65% głosów


?
Lewica.pl na Facebooku