P. Szumlewicz: Protekcjonizm i kryzys

[2009-04-27 07:18:01]

Świat pogrąża się w kryzysie. W porównaniu z kryzysem lat 30 sytuacja jednak się zmieniła. Dzisiaj rządy krajów rozwiniętych wiedzą, że można zapobiegać recesji. Dlatego też, chociaż zewsząd słychać głosy potępienia za powrót światowych mocarstw do polityki protekcjonistycznej, wszystkie kraje rozwinięte zgodnie chronią własne rynki i przeznaczają potężne środki na wzmocnienie rodzimego kapitału. Nowe władze w USA przyjęły potężny program wsparcia dla amerykańskich firm, sięgający blisko biliona dolarów. Niemcy, Brytyjczycy i Francuzi przeznaczają dziesiątki miliardów euro na stymulowanie popytu wewnętrznego i ochronę miejsc pracy, a nawet przejmują część kontroli nad funkcjonowaniem wielkich korporacji. Rola państwa rośnie na wielu obszarach gospodarki. Pojawiają się nowe pomysły na kontrolę przepływów finansowych, a w części państw rosną podatki dochodowe dla najbogatszych. Coraz bardziej popularne są też tradycyjne formy protekcjonizmu takie jak ograniczanie dostępu do rodzimych rynków pracy czy surowa polityka celna. Tymczasem rozbudowany interwencjonizm państwa stoi w jawnej sprzeczności z deklarowaną polityką Światowej Organizacji Handlu, Unii Europejskiej czy Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Przykładowo potężne dopłaty do firm rządu francuskiego czy niemieckiego nie mają nic wspólnego z ostrymi ograniczeniami, które na tym obszarze narzuca Komisja Europejska. Również pakiet pomocowy Obamy kłóci się z dotychczasową polityką kontrolowanych przecież przez USA Banku Światowego i MFW.

Zupełnie odmienną politykę od światowych mocarstw w sytuacji kryzysu prowadzą kraje biedne i średnio rozwinięte. Inne podejście mają też do nich międzynarodowe organizacje finansowe. Dobrym przykładem jest tutaj Polska. W czasie, gdy Niemcy i Francja przywracają ręczne sterowanie nad upadającymi sektorami gospodarki, Komisja Europejska nakłada surowe ograniczenia odnośnie pomocy publicznej dla stoczni gdańskiej i szczecińskiej, a ponadto zmusza Polskę do prywatyzacji obydwu stoczni do czerwca bieżącego roku. Tej polityce ochoczo podporządkowuje się nasz rząd. Minister Grad wyraził satysfakcję treścią porozumienia odnośnie przemysłu stoczniowego, choć decyzje KE w tej kwestii mogą okazać się dla Polski katastrofalne. Podobną postawę polskie władze przyjmują wobec spekulacyjnych ataków na złotego, nie planując wprowadzenia żadnych trwałych instrumentów ochronnych. Pomimo zapowiadanego szybkiego wzrostu bezrobocia, koalicja PO-PSL nie planuje też jakiejkolwiek interwencji na rynku pracy, a, co gorsza, dokonuje cięć w wydatkach na fundusz pracy (w tegorocznym budżecie około 2,5 mld zł z funduszu pracy zostanie przeznaczone na wypłatę świadczeń przedemerytalnych i staży w służbie zdrowia). Ponadto w tym roku rząd obniżył podatki dochodowe dla najbogatszych (w miejsce trzech stawek 19, 30, 40 proc. wchodzą dwie 18 i 32 proc.), na czym budżet straci co najmniej 8 miliardów złotych (ciekawe, że w najgłębszą recesję wpadły obecnie państwa, które mają podatek liniowy). Wreszcie władze przedstawiają kolejne pakiety na rzecz liberalizacji kodeksu pracy i przepisów dotyczących funkcjonowania przedsiębiorstw (ostatni pomysł Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej to obniżenie wynagrodzeń za nadgodziny i wydłużenie dopuszczalnego czasu pracy). Innymi słowy rząd unika jakiejkolwiek interwencji antykryzysowej, zakładając, że pogłębiona liberalizacja gospodarki przyczyni się do neutralizacji skutków recesji.

Konsekwencje takiej polityki już są widoczne. Produkcja przemysłowa w okresie styczeń 2008 styczeń 2009 r. spadła o prawie 15 proc., bezrobocie tylko z grudnia na styczeń wzrosło o 1 punkt procentowy, szybko spada dynamika wzrostu PKB, następuje gwałtowny odpływ kapitału z polskiego rynku, a światowi potentaci bez przeszkód spekulują na złotym.

W tej sytuacji coraz bardziej realna staje się groźba głębokiej zapaści polskiej gospodarki. Ten scenariusz jest zresztą możliwy nie tylko dla Polski, ale dla wszystkich krajów Europy Środkowo-Wschodniej, co o tyle nie może dziwić, że prawie cały region prowadzi podobną politykę makroekonomiczną.

Recesja przyczynia się zatem do pogłębienia podziałów między światem rozwiniętym i krajami, które do niego aspirują. Bogate państwa starają się wykorzystać kryzys dla modernizacji i twórczej transformacji swoich gospodarek. Kryzys staje się okazją dla nowych form kontroli kapitału i dla stworzenia nowych technologii. Co prawda, prognozy dla USA, Francji, Niemiec czy Japonii są pesymistyczne, ale coraz bardziej widać, że recesja w tych regionach będzie płytsza i łatwiejsza do opanowania niż w państwach spoza centrum. Już teraz następuje olbrzymi odpływ kapitału finansowego z krajów rozwijających się i koncentracja kapitału oraz inwestycji (w coraz większym stopniu stymulowanych przez państwo) w państwach rozwiniętych. Państwa uboższe w ciągu ostatnich lat coraz bardziej zmuszane są do otwierania swoich rynków. W wyniku ich produkty zderzają się z dotowanymi produktami państw rozwiniętych, z którymi oczywiście przegrywają. Państwa rozwijające się otwierają też swoje rynki pracy i wpuszczają filie zachodnich firm, które doprowadzają do bankructwa rodzimych producentów. Tymczasem kraje bogate wciąż nakładają bardzo surowe warunki odnośnie przepływu pracowników, towarów i usług.

Te mechanizmy funkcjonują od wielu dziesiątek lat, ale kryzysy są tymi węzłowymi momentami historii, w których przepaść między państwami centrum a krajami peryferyjnymi pogłębia się. Bogaci zwiększają zakres protekcjonizmu, a biedni go zmniejszają, próbując bardziej zintegrować się z krajami bogatymi. Ta integracja jest jednak każdorazowo jednostronna i jej wynikiem jest jedynie wzrost zależności finansowo-handlowej świata ubogiego względem krajów rozwiniętych. Dlatego też można się spodziewać, że za 2-3 lata, gdy kryzys przeminie, wyłoni się nowy porządek społeczno-ekonomiczny, w którym przewaga państw rozwiniętych nad wszystkimi innymi będzie znacznie większa niż obecnie.

Taka sytuacja zdarza się nie pierwszy raz w ciągu ostatnich 30 lat. Podobne zjawiska miały miejsce również pod koniec lat 70-tych oraz na początku lat 90-tych. Wtedy również nastąpił wzrost protekcjonizmu krajów bogatych z połączony z naciskiem na liberalizację krajów biednych. Dwa kryzysy naftowe lat 70 często są interpretowane jako przejaw słabości państw zachodnich i dowód na ich niesamodzielność gospodarczą względem państw eksportujących ropę naftową. W 1973 r. ceny ropy na świecie wzrosły mniej więcej czterokrotnie, a w 1978 r. dwukrotnie. Niewątpliwe był to problem dla państw rozwiniętych, niemniej jednak w dłuższej perspektywie kryzys naftowy stanowił bodziec do rozwoju dla krajów centrum. Recesja lat 70 zainicjowała bowiem szybki rozwój technologii informacyjnych i, co w tym kontekście istotniejsze, nowych form energii. Olbrzymie inwestycje w energetykę jądrową, a potem też energię odnawialną stanowi właśnie dziecko kryzysu naftowego. Innymi słowy kryzys zainicjował przemiany technologiczne, które pozwoliły najbogatszym krajom na większą niezależność względem uboższych państw eksportujących surowce. W tym samym czasie sytuacja większości pozostałych państw rozwijających się uległa znacznemu pogorszeniu. Państwa centrum ograniczyły zużycie ropy i podwyższyły stopy procentowe, żeby opanować rosnącą inflację. Te zmiany wpłynęły na zadłużenie krajów rozwijających się, które importowały ropę. Wyższe stopy procentowe spowodowały wzrost odsetek od zaciągniętych kredytów, wzrost niechęci banków do udzielania pożyczek oraz aprecjację dolara, a więc wzrost wartości kredytu zaciągniętego w tej walucie, co bardzo negatywnie odbiło się na krajach rozwijających się (w tym na Polsce). W ten sposób została uruchomiona spirala długów, których wielu państwom do dziś nie udało się spłacić. Od tamtego czasu kraje spoza centrum często są zmuszane do realizacji oczekiwań BŚ czy MFW w zamian za niewielkie ustępstwa w spłacie zadłużenia. Proponowane rozwiązania tych instytucji od 30 lat idą w tym samym kierunku, to znaczy liberalizacji, prywatyzacji i deregulacji. W konsekwencji dochodzi do reprodukcji i umocnienia podporządkowania państw biednych, gdyż jednostronna liberalizacja z ich strony w coraz większym stopniu uzależnia je od państw bogatych. Podobna sytuacja miała miejsce na początku lat 90. Upadek bloku wschodniego stał się szansą na istotne przemiany w układzie sił gospodarczych na świecie. Jak się jednak okazało, zmiany polegały przede wszystkim na umocnieniu stosunków zależności z wcześniejszego okresu.

Bardzo reprezentatywne dla tego okresu były relacje Polski z krajami Europy Zachodniej. Po kryzysie lat 1979-1982 polska gospodarka zaczęła stopniowo wracać na drogę rozwoju. W połowie lat osiemdziesiątych rosła produkcja, jak też spożycie i rozwijała się infrastruktura. Średnia efektywność przedsiębiorstw rosła, co przeczy mitowi o tym, że upadek PRL-u był spowodowany nierentownością przedsiębiorstw państwowych. Również budżet w tych latach był zrównoważony i nie istniała groźba deficytu. Co istotne w kontekście niniejszych rozważań pod koniec lat 80-tych Polska miała dodatni bilans handlu zagranicznego. W 1989 r. doszło do radykalnej zmiany w polskiej polityce handlowej. W 1990 roku rząd zniósł cła importowe na kilka tysięcy produktów. Wynikiem tych rozwiązań było radykalne pogorszenie bilansu handlowego Polski. W 1991 r. nastąpił spadek eksportu o 2,4 proc. (od 1981 r. eksport regularnie rósł) i zarazem wzrost importu aż o 37,8 proc.! Polskie firmy zderzyły się z zachodnią konkurencją, co doprowadziło do błyskawicznego wzrostu bezrobocia (o ponad 2 miliony w dwa lata) i spadku PKB o blisko 20 proc.

Produkcja zmniejszyła się we wszystkich dziedzinach gospodarki narodowej, w tym nastąpił spadek produkcji przemysłu elektromaszynowego i maszynowego o około 40 proc. i, co być może najważniejsze, produkcji przemysłu spożywczego o 25 proc. Płace realne spadły o 25 proc. (zmiany szczególnie dotknęły rolników, których płace realne zmniejszyły się w ciągu dwóch lat o ponad połowę!). Warto zwrócić uwagę, że skutki przemian w krajach byłego ZSRR na czele z Rosją, Gruzją i Ukrainą były jeszcze bardziej katastrofalne. Przykładowo PKB Rosji jeszcze w 2003 roku wynosił mniej niż 40 proc. jego wartości z 1989 roku! Niewiele wyżej stoi Ukraina, której PKB dwa lata temu przekroczył połowę wartości PKB z 1989 roku. Jedynymi krajami, których PKB na początku XXI wieku przekroczyło poziom sprzed transformacji, były Uzbekistan i Białoruś, które zachowały najwięcej instrumentów kontrolnych i w największym stopniu chroniły swoje rynki. Nawet polskie Rządowe Centrum Studiów Strategicznych w swoim raporcie na temat światowej gospodarki przyznawało, że recesji transformacyjnej uniknęły, jak dotąd, kraje, które zachowały największy udział państwa w gospodarce (Przegląd koniunktury gospodarczej w Europie i na świecie 2004-2006, Warszawa 2005, str. 51).

Ogólny trend był jednak taki, że kraje peryferyjne, czy to na skutek nacisków MFW czy BŚ, czy na skutek dogmatycznego neoliberalizmu własnych elit, wycofywały się z jakichkolwiek instrumentów protekcjonistycznych i bezwarunkowo otwierały swoje rynki dla pracowników i firm z krajów rozwiniętych. W tym samym czasie nie doszło do analogicznych zmian w polityce państw zachodnich, które wciąż stosują różne rodzaje protekcjonizmu na wielu obszarach gospodarki. Dobrym przykładem tej strategii jest utrzymywanie przez Niemcy ograniczeń w przyjmowaniu pracowników nowych państw unijnych, pomimo deklarowanej woli zacieśnienia integracji europejskiej. W konsekwencji, pomimo olbrzymiego transferu środków pomocowych, nawet w obrębie UE wciąż utrzymuje się przepaść między krajami zachodnimi i państwami byłego bloku wschodniego. Oczywiście zdarza się, że państwa spoza centrum podczas kryzysu umacniają swoją pozycję, a nawet stają się częścią świata rozwiniętego.

Sposób zarządzania kryzysem zależy bowiem od układu sił politycznych i dynamiki konfliktów społecznych. Przy obecnych stosunkach międzynarodowych trudno jednak o opór ze strony państw, za którymi nie stoi żadna siła i które są uzależnione finansowo od świata rozwiniętego. Ponadto stosowanie instrumentów protekcjonistycznych nie musi służyć interesom całego społeczeństwa, a niekiedy chroni wąskie elity finansowe danego kraju. Mimo to trudno bez tych instrumentów ochronić się biednym regionom świata przed negatywnymi konsekwencjami kryzysu i przynajmniej częściowo uniezależnić się od nacisków krajów centrum oraz międzynarodowego kapitału. Polska znajduje się może w szczególnie złej sytuacji, bo nie tylko nie tworzy tego typu instrumentów, ale wręcz je znosi.

Piotr Szumlewicz


Tekst ukazał się w miesięczniku "Le Monde Diplomatique - edycja polska".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



76 LAT KATASTROFY - ZATRZYMAĆ LUDOBÓJSTWO W STREFIE GAZY!
Warszawa, plac Zamkowy
12 maja (niedziela), godz. 13.00
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Przyjdź na Weekend Antykapitalizmu 2024 – 24-26 maja w Warszawie
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
24-26 maja
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


7 maja:

1794 - Tadeusz Kościuszko wydał uniwersał połaniecki znoszący poddaństwo osobiste chłopów, zakazujący ich rugowania z gruntu oraz zmniejszający wymiar pańszczyzny.

1868 - Urodził się Stanisław Przybyszewski, wybitny pisarz okresu Młodej Polski - związany z PPS zaboru pruskiego.

1943 - W obozie w Sielcach nad Oką rozpoczęto formowanie 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki.

1974 - Kanclerz RFN Willy Brandt podał się do dymisji.

2005 - Kongres założycielski Unii Lewicy III RP.

2012 - Victor Ponta z Partii Socjaldemokratycznej został premierem Rumunii.


?
Lewica.pl na Facebooku