Tomasz Borejza: Prawy do "lewego"? Zejdźcie na ziemię!

[2011-11-19 08:39:14]

Kwartalnik "Pressje" to pismo młodych krakowskich "awangardowych” konserwatystów, którzy często starają się podrzucać nowe idee konserwie starej i mniej "awangardowej". A to oryginalną interpretacją pism papieskich, a to nawoływaniem do nadejścia... nowego średniowiecza. Bieżący numer poświęcono "lewicy". Niestety "lewicy", bo lewicy w numerze znaleźć nie sposób.

Autorom i redaktorom najnowszego numeru "Pressji" zdaje się chodzić o dwie rzeczy. Po pierwsze chcą zmierzyć się z ideowym przeciwnikiem. Po drugie intryguje ich siła lewicowej myśli i próbują wyciągnąć z niej coś dla siebie. Jednak ani jedno, ani drugie się nie udaje. Dlaczego? Ponieważ w tece nie da się za bardzo znaleźć "drugiej" strony. Za "lewicę" robi natomiast na ogół to, co autorzy akurat chcą żeby nią było. Z wymyślonym przeciwnikiem łatwiej się bić i łatwiej go wypunktować.

Stalin? Proszę jest Stalin. Trochę Marksa? Jest i Marks, choć to - jak pisze Marek Przychodzeń - raczej popłuczyny po... Arystotelesie. I tak. To "ten" Marek Przychodzeń, który "na lewicy" stał się znany za sprawą Jasia Kapeli i blogowych wpisów o rozpraszającym działaniu damskich spodni. Jest wreszcie i lewicowiec, z którym toczy się rozmowa. Tyle, że jakiś dziwny. Zapewne taki z krakowskiej piwnicy, w której spotykają się studenci i piszą wiersze, które później drukują w "Pressjach". Takie na przykład: nie pracujemy - widać po stroju/ dyni górnicy, pojęć korsarze/ póki nam nie brak jadła, napoju/ sieć! wolontariat! bezpłatne staże!

Bo robotnik nam... śmierdzi


Ale do rzeczy. Jaki jest lewicowiec zdaniem jednego z autorów konserwatywnego kwartalnika? - Dobry lewicowiec zawsze będzie współczuł na odległość abstrakcyjnemu robotnikowi, bo ten konkretny będzie mu po prostu śmierdział - charakteryzuje Przychodzeń. Jest wreszcie i teoria krytyczna, choć podobno jej wartość jest umiarkowana i przede wszystkim użytkowa, bo ciężko ją zastosować do emancypacji... umęczonych europejskich chrześcijan. O tym, że się nie nadaje, bo europejscy chrześcijanie nie są umęczeni, niestety nikt nie pomyślał. Na łamach "Pressji" sporo miejsca poświęcono też "Krytyce Politycznej" i - uwaga, uwaga - da się tam przeczytać analizę myśli politycznej... Sławomira Sierakowskiego.

Nie da się jednak znaleźć przedstawienia tego, o co dziś chodzi lewicy. Cały monolog toczy się na poziomie całkowicie nieprzystającej do rzeczywistości abstrakcji, z którą ciężko się nawet zgadzać lub nie zgadzać, bo w żaden sposób nie da się jej przełożyć na praktyczne rozwiązania, które dałoby się ocenić z punktu widzenia tego, czy mogłyby zadziałać. Co z tego, że ktoś mówi, iż wspólnota jest ważna. Niewielu się z tym nie zgodzi, jednak z tej zgody nic nie wynika. Bo jak ją budować? Jak ma działać państwo, polityka społeczna, sfera wolności obywatelskich? Nie wiadomo. Z poziomu, na którym poruszają się krakowscy konserwatyści, nie bardzo widać ziemię. Dlatego bardzo trafny wydaje się tytuł jednego z tekstów. Łukasz Maślanka zatytułował swój artykuł: "Zejdźmy na ziemię". Nie zaszkodziłoby go posłuchać.

Z większością artykułów da się polemizować jedynie na zupełnie jałowym - przynajmniej zdaniem lewicowca, któremu robotnicy nie śmierdzą - abstrakcyjnym, filozoficznym poziomie. Jest tam jednak i taki, z którym można pokłócić się na ziemi, bo choć operuje stwierdzeniami, że tak jest, tak nie jest, tak robią, a tak nie robią, nie podając przy tym zbytnio przykładów, to można go sprowadzić na bardziej ludzki poziom. O co chodzi? Oczywiście o Szwecję i jej politykę społeczną, której znajomość akurat - jak sądzę - przydałaby się prawicy, ale ta niestety nie skorzystała z okazji, by przyjrzeć się jej nieco bliżej.

Szwedzki panopty.... raj!


Katarzyna Salwa w tekście o Szwecji stawia wielce ciekawe tezy. Pisze na przykład - choć trzeba przyznać, że cytując innych - że dzięki rozwiniętej opiece socjalnej rodzice są zobligowani do dłuższej pracy i rzadszych urlopów, a jednocześnie są wyręczani w opiece nad swoimi dziećmi przez wykwalifikowane instytucje opiekuńcze. O co chodzi? O to, że przedszkola... przeszkadzają w życiu rodzinnym, a nawet więcej buduje się je celowo, by ludzie... więcej pracowali i mniej żyli z rodziną. Obywatele uzależniają się od państwa, a to osłabia potrzebę przynależności do rodziny.

Tezy z "Pressji" łatwo zweryfikować. Jak? Porównując Szwecję, gdzie przedszkola są i dbającą o rodzinę katolicko-konserwatywną Polskę, gdzie ich brakuje. Spójrzmy na przykład na urlopy macierzyńskie, bo zdaje się, że urlopy są jednym ze wskazanych problemów. W Polsce - 20 tygodni do wykorzystania "ciągiem". W Szwecji: 390 dni do wykorzystania przed ukończeniem przez dziecko ósmego roku życia plus 90 dni ekstra, z niższą (ale i tak na ogół wyższą niż w Polsce) kwotą pomocy.

Przedszkola i urlopy macierzyńskie to raczej działania pro-, a nie anty- rodzinne. Do innego przekonania można dojść chyba tylko w krakowskiej piwnicy. Widać to zresztą w poziomie dzietności, która w Szwecji zbliża się do "2" i należy do najwyższych w Europie, a w Polsce z "wyżem" wynoszącym 1,4 (za co i tak w dużej mierze odpowiadają brytyjskie pieniądze) do najniższych.

Nie sposób też utrzymać teorii o tym, że państwo opiekuńcze zmusza do dłuższej pracy. Rzut oka na statystykę jej czasu w poszczególnych krajach OECD pokazuje, że w "złej" Szwecji to 1625 godzin, a w nie zapewniającej opieki dla dzieci, a więc dbającej o pozostawanie z rodzinami Polsce: aż 1969. Jak widać brak przedszkoli i zapewnianej przez państwo opieki nie pomaga, a szkodzi. Zwłaszcza, gdy towarzyszą mu głodowe płace. Jednak skąd mieliby o nich wiedzieć krakowscy konserwatyści. Wszak nie pracują – widać po stroju.

Przegląd lektur


Wszystko to pokazuje, że gdy jedynym kryterium oceny filozoficznych debat jest ich spójność i własne wyobrażenie uczestników o tym, jak wygląda świat, to oceny i prognozy, które formułują na ogół nie mogą być specjalnie przydatne. Widać także, że prawica zmarnowała okazję, by przyjrzeć się lewicowej polityce społecznej, ekonomii, narzędziom takim jak płaca minimalna i nauczyć się od lewicy, jak w praktyce budować "solidarne" - wszak to słowo, którym posługują się polscy konserwatyści - społeczeństwo. Zamiast tego wybrano punktowanie Stalina Platonem i Marksa Arystotelesem. Szkoda.

Lektury teki nie ułatwia i to, że większość tekstów przedstawiona jest w cudownie barokowym stylu i tryska obcymi (a niepotrzebnymi) zwrotami i heroikomicznym patriotycznym nadęciem. Przykłady? Proszę bardzo. Lekkość stylu: Sam opis w kategoriach metafizycznych jest aksjologicznie neutralny, ponownie pojawia się więc potrzeba postulowania »oczywistych« zasad łączących metafizykę z etyką. I nadęcie: Dobro nie zna rozróżnienia na prawicę i lewicę. Spójrzmy na Jezusa z Nazaretu (...) Podstawowe pytanie w tym kontekście brzmi zatem: jakiego ustroju życzyłaby sobie lewica, czy przypomina on ustrój, w jakim chciałby żyć i działać człowiek szlachetny?

Jednak da się tam znaleźć i coś dobrego. Co? Przede wszystkim przegląd lektur przygotowany przez redaktorów "Nowego Obywatela" Krzysztofa Wołodźkę i Remigiusza Okraskę. Choć - patrząc na zawartość całej teki - zabrakło w nim jednej bardzo ważnej pozycji, która mogłaby dać prawicy wyobrażenie o współczesnej lewicy. Chodzi o doskonałe "Systemy gospodarcze" Tadeusza Kowalika. Od siebie dołożyłbym może jeszcze Keynesa. Na pewno przydałby się bardziej niż Stalin.

Całkiem interesujący jest także przeprowadzony przez Krzysztofa Mazura i Pawła Rojka wywiad z Hieronimem Kubiakiem, a właściwie jego fragmenty. Wartością są przede wszystkim pojawiające się anegdoty z barwnego życia znanego socjologa. Ciekawa jest np. historia Tokaja, który zaprowadził późniejszego sekretarza KC PZPR na amerykańskie stypendium fundowane przez CIA. Rozczula też opowieść o jamniku - zdaje się Maćku - który uratował profesorowi życie po zawale. Niestety słabiej wypada ideowa część rozmowy, która w zasadzie ogranicza się do pytań o partyjną przeszłość Profesora (bo jak w PRL można było być w partii???) i zdziwienia, że lewica, a przynajmniej jej część, akceptuje rynek, jako narzędzie służące do wytwarzania dobrobytu.

Wydaje się, że powodem tego wszystkiego są właśnie widoczne problemy z dyskusją na temat praktyki, bo być może da się spierać o Marksa przy użyciu Arystotelesa (tylko po co?), ale o współczynniku Giniego i urlopach macierzyńskich Platon mówił już znacznie mniej...

Pozostaje powtórzyć za Maślanką: "zejdźcie na ziemię" i wszystkim tym, którzy chcą się dowiedzieć, jak młoda prawica wyobraża sobie lewicę, mimo wszystko polecić trudną lekturę.

Kwartalnik "Pressje", Teka 25 (2011), "I LOVE lewica".

Tomasz Borejza


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



76 LAT KATASTROFY - ZATRZYMAĆ LUDOBÓJSTWO W STREFIE GAZY!
Warszawa, plac Zamkowy
12 maja (niedziela), godz. 13.00
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Przyjdź na Weekend Antykapitalizmu 2024 – 24-26 maja w Warszawie
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
24-26 maja
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


8 maja:

1919 - Zmarła Wiera Zasulicz, rosyjska pisarka i rewolucjonistka, związana z ruchem narodników, marksistka.

1921 - W Szwecji zniesiono karę śmierci.

1922 - Obradujący w Warszawie Zjazd Związków Akademickiej Młodzieży Socjalistycznej powołał do życia Związek Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej (ZNMS).

1930 - Zmarł Stanisław Posner, działacz socjalistyczny i publicysta; wicemarszałek Senatu i wiceprzewodniczący TUR.

1933 - Mahatma Gandhi rozpoczął 21-dniową głodówkę, by zaprotestować przeciwko polityce brytyjskiej w Indiach.

1943 - Popełnił samobójstwo Mordechaj Anielewicz, jeden z przywódców powstania w getcie warszawskim.

1970 - W Montrealu urodziła się Naomi Klein, dziennikarka, pisarka i aktywistka kanadyjska, autorka książki "No logo", która stała się manifestem alterglobalizmu.

1988 - W II turze wyborów prezydenckich we Francji François Mitterrand zdobył 54% głosów.

2010 - Laura Chinchilla z socjaldemokratycznej Partii Wyzwolenia Narodowego (PLN) została pierwszą kobietą na stanowisku prezydenta Kostaryki.


?
Lewica.pl na Facebooku